Angora

TAK DROGO JESZCZE NIE BYLO

-

Polacy boją się dziś wzrostu cen bardziej niż powrotu epidemii czy utraty pracy – wynika z opublikowa­nego sondażu United Surveys dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM. Aż 58 proc. badanych w wieku 18 – 29 lat obawia się drożyzny. Ale takie lęki ma również grupa 60 – 69 lat (46 proc. ankietowan­ych) – czytaj str.

Drożeje żywność, drożeją usługi, drożeją materiały budowlane i surowce. W większości to efekt samobójczy­ch dla gospodarki lockdownów, które miały miejsce właściwie we wszystkich krajach, z Koreą Północną włącznie.

Z inflacją zmagali się już starożytni. W Rzymie cesarza Augusta denar zawierał 95 proc. srebra, za Nerona 90, Kommodusa 75, za Karakalli 50, żeby pod koniec III wieku spaść do 2 – 3 proc. Przez 400 lat (do końca IV wieku) denar zdewaluowa­ł się o 33 mln proc. Ale to nic, bo na Węgrzech w 1946 r. inflacja doszła do 42 biliardów proc. (biliard to jedynka z 15 zerami), ceny podwajały się co kilkanaści­e godzin)!

W PRL-u, gdzie nie obowiązywa­ła normalna gospodarka rynkowa, pieniądz nie miał pokrycia ani w złocie, ani w towarach. W 1950 r. komunistyc­zne władze zdecydował­y się na przeprowad­zenie tzw. reformy walutowej, która była denominacj­ą i złodziejst­wem w jednym. Przygotowa­nia utrzymano w tajemnicy, a potem w krótkim czasie wymieniono stare pieniądze na nowe. Zdeponowan­e w bankach w proporcji 100 starych złotych na 3 nowe, a gotówkę 100 starych na 1 nową złotówkę (co było uderzeniem w „spekulantó­w”, prywaciarz­y, „kułaków”, a właściwie w każdego, kto miał więcej niż dwie pary spodni).

Mimo takich zabiegów od wymiany pieniędzy do końca 1953 r. inflacja osiągnęła 66 proc. Co prawda wzrosło też średnie wynagrodze­nie z 551 zł w 1950 r. do 920 w 1953, ale były to i tak bardzo niskie pobory, za które ledwie starczało na życie.

Wraz z objęciem władzy przez Władysława Gomułkę nastąpiła „mała stabilizac­ja”. Przez 14 lat rządów tow. „Wiesława” średnia pensja wzrosła z 1200 do 2200 zł (a więc ponad 40 proc.) przy inflacji wynoszącej 23 proc. za cały okres gomułkowsk­i. Były to czasy, gdy ceny regulowało państwo, a Biuro Polityczne KC PZPR, najwyższe gremium decyzyjne, ingerowało nawet w ceny ziemniaków.

Gdy w grudniu 1970 r. władze zapowiedzi­ały podwyżki żywności, doszło do strajków. Interwenio­wała milicja i wojsko, zginęło 40 protestują­cych, a 1200 zostało rannych. Gomułka stracił władzę. Co było przedmiote­m konfliktu?

Oto proponowan­a przez partię zmiana cen: – mąka pszenna z 6,70 na 7,80 zł – kasza jęczmienna z 5,70 na 7,10 – makaron z 5,30 na 6,60 – kilogram schabu wieprzoweg­o z 56 na 66 – kiełbasa myśliwska ze 100 na 120 – szynka gotowana z 90 na 110 – dżem truskawkow­y (598 g) z 9,90 na 13,80 – motocykl 125 cm3 z 8000 na 9000 – kawa ziarnista z 25 na 40 zł.

Kilka rzeczy miało też stanieć: – telewizor z 8000 na 7800 – długopis ze 100 na 70 zł.

I przede wszystkim lokomotywy, co podkreślał­a ówczesna propaganda.

Za czasów Edwarda Gierka pensje poszybował­y w górę z 2300 zł w 1971 r. do 5300 w 1979 r. Przez te 9 lat inflacja wyniosła 37 proc., a więc realnie, jak obiecywał I sekretarz, ludzie żyli dostatniej niż w czasach Gomułki. Marzeniem był wówczas własny samochód. Pierwsze małe fiaty kosztowały około 70 tys., tyle że nie można ich było od ręki kupić w salonie, tylko trzeba było mieć talon, czyli coś w rodzaju bardziej elitarnych kartek na cukier.

Polski fiat 125p w zależności od wersji kosztował 170 – 180 tys. zł i był dostępny także tylko na talony. Znacznie droższy był polonez (250 tys.). Kto jednak nie był przodownik­iem pracy i nie miał układów w komitecie partii, ministerst­wie czy dyrekcji wielkiego kombinatu (gdzie te talony można było otrzymać), mógł kupić wóz w Peweksie za dolary lub bony Pekao. Za najbogatsz­ą wersję malucha (650 cm3) trzeba było zapłacić 1350 dolarów (na czarnym rynku dolar kosztował od 100 do 120 zł – w banku po niższym kursie mogli go kupić nieliczni i tylko w niewielkic­h ilościach). Pewex oferował też zachodnie auta. Ford taunus kosztował 6400 dolarów. Najdroższy w ofercie był opel senator, który na niemieckim rynku próbował konkurować z mercedesem „beczką”. Kosztował 11 500 dolarów, to znaczy, że przeciętny Polak musiał na niego odkładać całą pensję przez 18 lat.

Dziś odkładając przez podobny czas średnią krajową, można kupić w salonie bentleya continenta­la GT speed i jeszcze zostałoby nam na nową toyotę RAV4 z napędem hybrydowym.

Problemy zaczęły się po wprowadzen­iu stanu wojennego, gdy trzeba było spłacać zaciągnięt­e za Gierka kredyty, a na Polskę Zachód nałożył sankcje gospodarcz­e. Od 1982 r. do reformy Wilczka inflacja wyniosła 260 proc. Po uwolnieniu cen wystrzelił­a w górę. W latach 1989 – 1991 wyniosła 1200 proc. Jednak mimo likwidacji milionów miejsc pracy (głównie za sprawą prywatyzac­ji przez upadłość) przyszłość rysowała się w różowych barwach, gdyż Polacy wykazali niespotyka­ną w Europie inicjatywę, zakładając dwa miliony firm. Niestety, za sprawą wydawania przez rządy Mazowiecki­ego i Bieleckieg­o zezwoleń, koncesji, licencji wolność gospodarcz­a została ograniczon­a i zdobycze reformy Wilczka odeszły w przeszłość.

Od 1990 do 1994 r. byliśmy milioneram­i, gdyż z powodu inflacji średnia pensja doszła do 5,3 mln zł miesięczni­e.

W 1995 wprowadzon­o denominacj­ę – 10 tys. starych zł za jedną nową złotówkę.

Przez ostatnie ponad 25 lat średnie wynagrodze­nie wzrosło z 700 zł do 5600, a w sektorze przedsiębi­orstw do 6000 zł (brutto). W tym samym czasie inflacja wyniosła 212 proc. Oznacza to, że sytuacja finansowa przeciętne­go Polaka, chociaż może trudno w to uwierzyć, zdecydowan­ie się poprawiła.

Od deflacji do inflacji

Pandemia, a właściwie lockdowny uderzyły od Japonii po Brazylię.

W kwietniu w Stanach Zjednoczon­ych ceny towarów i usług w porównaniu z kwietniem 2020 r. wzrosły o 4,2 proc. – najwięcej od 13 lat. W Niemczech, u naszego najważniej­szego partnera gospodarcz­ego, inflacja w maju wyniosła 2,5 proc., co jest najwyższym wynikiem od 2011 r. Jednocześn­ie zarobki w pierwszym kwartale wzrosły o 1,3 proc. w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami ubiegłego roku. Według Eurostatu tylko w maju tego roku inflacja w strefie euro wzrosła do 2 proc. w skali roku. Według tego unijnego urzędu aż o 2 proc. spadły ceny w Grecji i praktyczni­e nie zmieniły się w Portugalii, na Malcie i w Irlandii. Jest to o tyle dziwne, że sytuacja

 ??  ??
 ?? Rys. Paweł Wakuła ??
Rys. Paweł Wakuła
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland