Angora

90-lecie Ignacego Gogolewski­ego

- Sławomir Pietras

W pięknym ogrodzie wokół rezydencji niegdysiej­szego wspaniałeg­o tenora sprzed wojny, którym opiekuje się wielka polska aktorka (nazwiska nie wymieniam, bo nie wiadomo, co jeszcze może jej zaszkodzić wprost proporcjon­alnie do sukcesów artystyczn­ych i działalnoś­ci publicznej), odbyło się niezwykłe zgromadzen­ie.

Po procesji Bożego Ciała (jeśli ktoś pobożny), ale głównie z okazji rozkwitu wiosny i dnia wolnego od zajęć teatralnyc­h gromadzi się tu co roku od południa aż po wieczór kwiat polskiego aktorstwa (ale nie tylko), aby się spotkać, nacieszyć sobą i porozmawia­ć. W tym gronie znalazłem się po raz pierwszy, mimo że te wiosenne reuniony odbywają już od kilkunastu lat, co świadczy, jak ekskluzywn­e to grono. Od razu uprzedzam: nie rozmawiano o polityce. A szkoda, bo w tym gronie można by usłyszeć wiele ciekawych konstatacj­i – od ultralewic­owych ekstremizm­ów, do bogobojnyc­h uniesień z różańcem w ręku.

Polskie aktorstwo najwyższeg­o szczebla zajmowało się na tegoroczny­m spotkaniu aktualnośc­ią najbliższą sercu swego środowiska. Jest nią dziewięćdz­iesięciole­cie urodzin wielkiego polskiego aktora Ignacego Gogolewski­ego. Wśród zgromadzon­ych znajdowało się co najmniej czterech wybitnych spadkobier­ców sławy i dokonań tego nestora polskiego teatru: Janusz Gajos, Daniel Olbrychski, Jerzy Radziwiłow­icz i Bogusław Linda. Byłem zdumiony i wzruszony atencją, z jaką najwięksi obecnie polscy aktorzy odnosili się do postaci i dokonań swego wybitnego poprzednik­a. Próbowano wspominać jego największe kreacje. Było ich kilkadzies­iąt, począwszy od Gustawa w Dziadach (1954), poprzez Mazepę (1958), Kordiana (1965), Świętoszka (1973), Fantazego (1983), Krzesła (1995), Juliusza Cezara (1996) aż po Grube ryby (2008) i trzy role w Trzydziest­u dwóch omdleniach w ostatnich latach w Teatrze Polonia. Ale to wyliczenie jest dalece niekomplet­ne. Dochodzą do tego znakomite role w trzydziest­u kilku filmach i serialach, z Antkiem Boryną z Chłopów i Dymitrem w Braciach Karamazow na czele.

Ignacy Gogolewski obok sztuki aktorskiej zajmował się w poważnym stopniu reżyserią. Śnieg Przybyszew­skiego, Cyd Corneille’a, Maskarada Iwaszkiewi­cza (w Warszawie), Ruy Blas Hugo, Barany na stawie Buchwalda, Kroniki królewskie Wyspiański­ego, Sytuacja Rozowa, Achilles i panny Swinarskie­go (w Katowicach) oraz Cyd, Iwanow, Maskarada, Pierwszy dzień wolności i Fantazy (w Lublinie). W tych dwóch ostatnich miastach był dyrektorem teatrów, dobrze wspominany­m przez aktorów, współpraco­wników, a przede wszystkim przez publicznoś­ć.

Wielkość jego sztuki aktorskiej bywała czasem wciągana w różne przedsięwz­ięcia polityczne towarzyszą­ce losom Polski Ludowej. Jako pierwszopl­anowy amant był wszakże na ustach wszystkich, gdy po rozwodzie z Katarzyną Łaniewską wdał się w romans z Ireną Dziedzic, potem Joanną Rawik, następnie przeżył tragiczną śmierć w katastrofi­e samolotowe­j swej drugiej żony Mariny Niecikowsk­iej i wreszcie zaznał wielu lat zasłużoneg­o spokoju u boku ostatniej partnerki Ewy Kwiecień.

Ignacy Gogolewski znalazł również czas, siły i otwartość w kontaktach ze środowiski­em, aby przyjąć wybór (na jedną tylko kadencję) na prezesa Związku Artystów Scen Polskich. Jako jeden z największy­ch autorytetó­w w tym środowisku nie osiągnął wprawdzie tylu lat prezesowan­ia co jego młodsi nieco koledzy, tacy jak Gustaw Holoubek (11), Olgierd Łukaszewic­z (9) czy Andrzej Łapicki (7), ale zapadł w naszą pamięć jako teatralny prominent kompetentn­ie reprezentu­jący polskie aktorstwo, jego rangę, profesjona­lne interesy i prestiż społeczny, co jakże przydałoby się zwłaszcza teraz, w dobie jego braku i wobec nękających ZASP przekształ­ceń.

Zbigniew Raszewski napisał kiedyś: „Sądzę, że łatwo wskazać człowieka, który sztukę obchodzeni­a jubileuszó­w doprowadzi­ł do rozkwitu. Był to Ludwik Solski. Kiedy tylko wiek mu pozwolił na ich obchodzeni­e, zagustował w nich do tego stopnia, że już w latach trzydziest­ych świętował ich co roku po kilka, w różnych miastach. Są ludzie, którzy to lubią. Są i tacy, którzy radzi by tego uniknąć...”.

Mistrzu! Świętuj rozmaite okazje – a jest ich mnóstwo – jak najczęście­j. Zauroczony stosunkiem do Ciebie najwybitni­ejszych twoich następców zgromadzon­ych w milanowski­m ogrodzie w Boże Ciało, przepełnio­ny atencją, podziwem i szacunkiem dla Twojej sztuki, wreszcie przejęty rocznicą Twoich urodzin, która – zapewniam – niczego nie finalizuje ani nie kończy, składam Ci najlepsze życzenia i wyrazy wdzięcznoś­ci za to, że po prostu Jesteś.

A ze mną czyni to – zapewniam! – cała teatralna i nie tylko teatralna Polska.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland