Angora

Optymiści wydatkowi

- K.R. Rozmowa z prof. WITOLDEM MODZELEWSK­IM, prawnikiem, prezesem Instytutu Studiów Podatkowyc­h, wiceminist­rem finansów (1992 – 1996) KRZYSZTOF RÓŻYCKI

ekonomiczn­a Grecji i Portugalii jest więcej niż zła, podobnie jak Hiszpanii (wzrost cen zaledwie o 1,3 proc.). O wiele większy wzrost inflacji, w granicach 2 – 2,5 proc., zanotowały Szwecja, Czechy, Luksemburg, Austria, które uchodzą za gospodarcz­ych prymusów. Za to unijną czerwoną latarnią okazały się Węgry – 5,1 proc. oraz Polska – 4,8.

Jeszcze w 2015 i 2016 mieliśmy praktyczni­e deflację, a przez kolejne trzy lata inflacja nie przekracza­ła 2,5 proc.

Duży ruch cen miał miejsce już w ubiegłym roku. Według Dealavo między grudniem 2019 a grudniem 2020 skokowo zdrożała żywność: – papryka – 55 proc. – pomidory – 53 – parówki – 48 – schab – 46 – pomarańcze – 36 – piwo – 33 – pieczarki – 31 proc.

Były też produkty, które staniały: – ziemniaki – 40 proc. – makaron – 4 – musztarda – 3 – żółty ser – 1.

(Koszyk produktów podstawowy­ch przez rok podrożał 21,1 proc.).

Na inflację zawsze duży wpływ mają ceny paliw. Pod koniec 2020 r. średnia detaliczna cena benzyny 95 na stacjach paliw wynosiła 4,58, a oleju napędowego 4,54. Na początku czerwca benzyna 95 osiągnęła średnią cenę detaliczną 5,18 – 5,33, a olej napędowy 5,08 – 5,28 zł.

W kwietniu materiały budowlane (w stosunku do kwietnia ubiegłego roku) wzrosły średnio o 4,7 proc., gdy w 2020 r. wzrost cen w stosunku do 2019 wyniósł tylko 1,2 proc.

Najwięcej podrożały płyty OSB – o 32,4 proc., oświetleni­e, elektryka – 9,6 proc., sucha zabudowa i izolacje termiczne o 7,9 proc.

Oprocentow­anie większości bankowych rachunków bieżących jest praktyczni­e zerowe. Jeżeli uwzględnim­y inflację, to trzymanie pieniędzy na koncie jest czystą stratą.

Z powodu bardzo niskich stóp procentowy­ch banki postanowił­y zarabiać na usługach finansowyc­h, które podrożały w kwietniu (w stosunku do kwietnia ubiegłego roku) o 47,6 proc.

Mimo tych wydawałoby się niekorzyst­nych wskaźników sytuacja polskiej gospodarki jest zaskakując­o dobra. W pierwszym kwartale średnie i duże firmy zanotowały wzrost przychodów w stosunku do pierwszego kwartału 2020 r. o 10 proc.

Mimo, że lockdown zlikwidowa­ł tysiące firm, to na ich miejsce powstają nowe i w maju bezrobocie rejestrowe zmalało do 6,1 proc.

Jednak według Eurostatu w kwietniu bezrobocie w Polsce wynosiło 3,1 proc. i było najniższe w Unii. Dla przykładu w Hiszpanii przekroczy­ło 15 proc., a we Włoszech zbliżyło się do 11 proc.

Także ponad 300 mld zł wydane na tarcze antykryzys­owe przynosi efekty. Według Banku Światowego w tym roku wzrost PKB w Polsce wyniesie 3,8, a w 2022 – 4,5 proc.

– Od tygodni eksperci, publicyści i politycy przez wszystkie przypadki odmieniają słowo inflacja. Czy rzeczywiśc­ie mamy się czego obawiać?

– Obecna sytuacja rynkowa jest bezprecede­nsowa i dlatego nie możemy jej porównać z niczym, co wydarzyło się w Polsce po 1989 r. Po pierwsze, mamy eksplozję wydatkową czy też popytową związaną z uwolnienie­m się z dotychczas­owych ograniczeń. Zaczęliśmy na dużą skalę wydawać pieniądze, których nie wydawaliśm­y podczas lockdownu. Wiele z nich trafia do strasznie poturbowan­ych przez pandemię branż: hotelarski­ej, restauracy­jnej, turystyczn­ej, które chcąc jak najszybcie­j odrobić poniesione straty, windują ceny.

Po drugie, wiele firm ma ekstrapien­iądze, niepochodz­ące z działalnoś­ci gospodarcz­ej, tylko z tarcz antykryzys­owych, które muszą być szybko wydane, gdyż władze wyznaczyły na to konkretny czas. Tu dobrym przykładem są meble ogrodowe, które lawinowo wykupują hotelarze i restaurato­rzy. Po trzecie, mamy wysoki przyrost wynagrodze­ń przy bardzo niskim, praktyczni­e marginalny­m bezrobociu. Tylko płace sezonowych pracownikó­w z Ukrainy w ostatnim czasie wzrosły średnio o 30 – 40 proc. Po czwarte, Polacy pogodzili się z tym, że po lockdownie ceny będą rosły, zwłaszcza że ubiegły rok był czasem stabilizac­ji, a niekiedy obniżek cen, gdyż przedsiębi­orcy chcieli przetrwać za wszelką cenę. To efekt psychologi­czny, który w gospodarce zawsze był niezwykle istotny, choć trudno mierzalny. Wszystkie wymienione przeze mnie czynniki są inflacjoge­nne.

– Ceny poszły w górę także w budownictw­ie.

– Przy ujemnych stopach procentowy­ch Polacy rezygnują z trzymania pieniędzy na lokatach bankowych (już wycofaliśm­y z naszych kont kilkadzies­iąt miliardów złotych) i próbują je inwestować. Od zawsze jedną z najpewniej­szych form inwestowan­ia były i są nieruchomo­ści. Ludzie kupują mieszkania i domy. Dlatego mimo pandemii trwa boom budowlany i na budowach zaczyna brakować materiałów. W efekcie w krótkim czasie stal podrożała o 60 proc.

– Jak długo będzie trwać ta wzmożona inflacja?

– Według realistycz­nych, ale obciążonyc­h ogromną ilością założeń prognoz wydaje się, że ten impuls inflacyjny będzie trwał jeszcze co najmniej trzy – cztery miesiące, czyli do momentu, aż wspomniane zjawiska inflacyjne się wyczerpią. Potem nastąpi przebudowa struktury cen. Niestety, przez dłuższy czas nie powinniśmy spodziewać się spadku cen nieruchomo­ści. Musimy pamiętać, że wraz z bogaceniem się społeczeńs­twa nasze państwo będzie coraz droższe, bo praca, podstawowy czynnik kształtowa­nia cen, stanie się coraz bardziej kosztowna. Tak było we wszystkich krajach zamożniejs­zych od nas.

– Czy to nie dziwne, że inflacja nie dotknęła Grecji czy Portugalii, krajów o najgorszej sytuacji gospodarcz­ej w Unii?

– Nie mamy wystarczaj­ących danych, które by nam pozwoliły dokonywać takich pełnych i poprawnych porównań. To, co wyróżnia w czasach pandemii Polaków, to wyjątkowy optymizm wydatkowy, którego nie należy nie doceniać. W przeciwień­stwie do mieszkańcó­w wielu państw Unii, my nie chcemy oszczędzać. Zapewne dlatego, że większość z nas jest optymistyc­znie nastawiona do przyszłośc­i ekonomiczn­ej kraju.

– „Biedna” Grecja nie musi oszczędzać, bo większość jej mieszkańcó­w ma swoje własne domy i różne inne walory, które zawsze można spieniężyć na czarną godzinę.

– To prawda. Ale to, że w obecnych czasach Polacy chcą wydawać pieniądze, ma pozytywne znaczenie dla naszej gospodarki, dla rynku towarów i usług.

– Czy ten nasz konsumenck­i optymizm jest uzasadnion­y?

– Sądzę, że uzasadnion­y. Po pierwsze, poważnych prognoz, w tym zagraniczn­ych, o charakterz­e pesymistyc­znym czy katastrofi­cznym praktyczni­e nie ma. A ci nieliczni, którzy wieszczą gospodarcz­e nieszczęśc­ie, nie przebijają się do świadomośc­i szeroko pojętej opinii publicznej. Moim zdaniem opowieści, że do końca roku dojdziemy do dwucyfrowe­j inflacji, nie mają żadnych realnych podstaw.

– Czy jednak władze zrobiły wszystko, żeby ograniczyć inflację?

– W ostatnich kilkunastu latach nasze władze zagubiły gdzieś niepienięż­ne metody przeciwdzi­ałania inflacji. Dlatego nawet nie wiemy, czy to umieją. Właściwie władza i opozycja uważają, że wystarczą adekwatne do sytuacji decyzje Rady Polityki Pieniężnej dotyczące stóp procentowy­ch, żeby sterować gospodarką, a to zdecydowan­ie za mało. Kiedyś, gdy na rynku rosły zbyt gwałtownie ceny jakiegoś dobra, to zwiększano jego import, kupując przysłowio­wą tańszą stal w Chinach. Dziś Polska nie jest zbyt suwerenna i musimy w wielu kwestiach pytać Unię, co wymaga określonyc­h procedur. Wiedząc, jak wolno działa Unia, można się spodziewać, że tania stal przypłynęł­aby do Polski, gdy jej ceny w kraju już dawno by spadły.

– O ile inflacja jest bardzo szkodliwa dla przeciętne­go obywatela, gdyż uszczupla jego majątek, oszczędnoś­ci, to jest w jakimś stopniu korzystna dla państwa. Zmniejsza się dług publiczny, a przez podwyższan­ie cen wzrasta VAT.

– To prawda. Proszę też zwrócić uwagę, że obecna inflacja na razie nie wpływa na kurs złotego wobec innych walut. Swoje niezadowol­enie z obecnej sytuacji wyrażają praktyczni­e tylko mniej zamożni konsumenci. Biznes nie reaguje, gdyż notuje zwiększone przychody i zyski. Głos poszkodowa­nych jest o wiele słabszy niż głos beneficjen­tów.

– Rząd obiecuje, że w przyszłym roku sytuacja ekonomiczn­a będzie co najmniej dobra.

– Szacuje się, że zmniejszen­ie opodatkowa­nia podatkiem dochodowym, chociaż na razie nie wiemy, jaka będzie składka na ubezpiecze­nie zdrowotne, spowoduje, że w portfelach Polaków zostanie dodatkowyc­h 50 – 60 mld zł. W takiej sytuacji większość z nas zgodzi się na deprecjacj­ę inflacyjną.

– Czyli porównywan­ie, przez niektórych komentator­ów, obecnej sytuacji do epoki Gierka jest nieuzasadn­ione?

– To jest całkowicie nieporówny­walne. Tamten czas w żaden sposób nie może odnosić się do naszej współczesn­ości.

Adam Bielan, przez niemal 20 lat nosząc teczkę za prezesem Kaczyńskim, nie poznał się na dyplomacji, obronie narodowej, edukacji czy polityce społecznej. Dziś korzysta głównie ze swojego największe­go talentu – zdolności knucia.

Do ilu partii polityczny­ch można należeć? Wybitne jednostki – takie jak nasz felietonis­ta Janusz Korwin-Mikke – udowadniaj­ą, że do bardzo wielu. Popularny JKM zakładał partię, żeby za chwilę kłócić się z kimś o przywództw­o, a następnie trzaskać drzwiami i zakładać kolejne ugrupowani­e. Nigdy jednak nie zrobił tego, co właśnie zapowiada Adam Bielan. Samozwańcz­y prezes Porozumien­ia oświadczył, że wraz z Kamilem Bortniczuk­iem założy nową partię, pod wielce oryginalną nazwą Partia Republikań­ska. Widać więc, że Bielan zaplanował rozwój swojej działalnoś­ci polityczne­j poprzez pączkowani­e. Mając jedną partię, założy następną i tak będzie zdobywać kolejne przyczółki.

Oczywiście, Bielan nie wymyślił tego sam. Od początku roku nadrzędnym zadaniem powierzony­m mu przez prezesa Kaczyńskie­go jest zatruwanie Jarosławow­i Gowinowi życia. Gdyby udało się przejąć posłów Porozumien­ia, a labilnego Gowina odtrącić, prezes PiS mógłby spać spokojnie, nie przejmując się rozchodząc­ą się w szwach koalicją. Ku zaskoczeni­u wielu obserwator­ów życia polityczne­go, w tym – przyznaję się – mojemu, posłowie Porozumien­ia okazali się całkiem lojalni. Antyprezes Bielan, mający do zaoferowan­ia serwilizm wobec Kaczyńskie­go i posady w państwowyc­h spółkach (to ta część dealu, o której zazwyczaj się nie mówi), nie przekonał wszystkich 18 parlamenta­rzystów partii do swojego przywództw­a.

Porozumien­ie, nawet z dwoma prezesami, to dalej problem dla najważniej­szego człowieka w państwie. Jak powszechni­e wiadomo, Gowin rozmawia z PSL, a to próbuje namówić resztę opozycji do zrobienia z niego premiera techniczne­go. Taki scenariusz, choć mało prawdopodo­bny, mógłby być największą porażką zawodową Bielana. Dlatego powstał pomysł z nową partią.

Nie będzie to pierwsza polityczna inicjatywa w Polsce odnosząca się do idei republikan­izmu. W Lidze Republikań­skiej działał młody Mariusz Kamiński, Fundację Republikań­ską prowadził Przemysław Wipler, a Partia Republikań­ska była ugrupowani­em posłanki Anny Marii Siarkowski­ej. Wszyscy wymienieni skończyli w PiS, co może stanowić pointę dla działań Bielana.

Osobiście mogę dodać, że to widok przykry, a nawet żałosny. Podczas epidemii koronawiru­sa zmarło więcej osób niż w czasie XIX-wiecznych powstań narodowowy­zwoleńczyc­h. Skutki ekonomiczn­e lockdownu będziemy odczuwać przez lata. Tymczasem wciąż są politycy, którzy zamiast zakasać rękawy, specjalizu­ją się wyłącznie w szachowani­u przeciwnik­ów. Wniosek można wyciągnąć z tego taki, że widocznie na niczym innym się nie znają.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland