Czeladnik nie jest mistrzem
Raport ANGORY – Polski pacjent
Pacjent: X (śmierć wewnątrzmaciczna), Y (4 l.) Choroba: śmierć wewnątrzmaciczna; mózgowe porażenie dziecięce Miejsce leczenia: prywatny gabinet ginekologiczno-położniczy w województwie wielkopolskim, specjalistyczna klinika
Pozwany: prywatny gabinet ginekologiczno-położniczy w województwie wielkopolskim, specjalistyczna klinika; prawdopodobnie zostaną złożone dwa odrębne pozwy, pierwszy w sprawie śmierci jednego z bliźniaków i drugi w sprawie doprowadzenia do niepełnosprawności żywego dziecka Zarzut: brak staranności i ostrożności zawodowej, wada organizacyjna Kwota roszczenia: kwota roszczenia, łącznie w obu sprawach, prawdopodobnie znacznie przekroczy milion złotych
Podstawa prawna: art. 415, 444, 445, 446 k.c.
Lekarz bez specjalizacji opiekujący się ciążą bardzo wysokiego ryzyka był tak pewny swojej wiedzy, że nawet nie próbował konsultować tego przypadku z lepiej wykształconymi i doświadczonymi kolegami.
W 2016 r. mieszkanka województwa wielkopolskiego (dziś 36-letnia) zaszła w drugą ciążę i od czwartego tygodnia pozostawała pod opieką lekarza ginekologa-położnika, który ukończył tylko tzw. moduł podstawowy specjalizacji (o czym pacjentka wówczas nie wiedziała).
– Podczas badań USG (było ich osiem oraz dwa wykonane poza gabinetem) lekarz ustalił, że jest to ciąża bliźniacza jednokosmówkowa i dwuowodniowa. Tymczasem była to o wiele rzadziej spotykana i obarczona dużo większym ryzykiem ciąża bliźniacza jednokosmówkowa i jednoowodniowa (*), co rozpoznano dopiero w specjalistycznej klinice – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik.
Przez osiem tygodni podczas kolejnych USG lekarz nie był w stanie określić masy jednego z płodów. Nie stwierdził jednak żadnych nieprawidłowości w budowie i biometrii bliźniaków. W 29. tygodniu zdecydował się jednak skierować pacjentkę na obserwację do specjalistycznej kliniki.
W klinice w badaniu USG ustalono, że jedno z bliźniąt znajduje się w położeniu podłużnym główkowym, masa ciała wynosi 1100 g, a ciśnienie 160/min. U drugiego z bliźniąt ciśnienie wynosiło 128/min, znajdowało się w położeniu poprzecznym, a masę ciała oceniono na 760 g. Tak więc różnica wagi rodzeństwa wynosiła aż 340 g.
Wszczęto terapię farmakologiczną. Przeprowadzono seryjne badania USG. W jednym z nich ustalono brak czynności serca jednego z bliźniaków. U tego samego dziecka rozpoznano też objaw Spaldinga, polegający na dachówkowatym zachodzeniu na siebie kości czaszki.
Mimo stwierdzenia śmierci wewnątrzmacicznej jednego z dzieci (zgodnie z istniejącymi zasadami postępowania) kontynuowano leczenie zachowawcze, tak aby maksymalnie wydłużyć przebywanie żywego płodu w jamie macicy.
Po kilkunastu dniach rozpoznano, że u żywego dziecka nastąpiły zmiany w centralnym systemie nerwowym.
Zwołano konsylium w składzie pięciu lekarzy specjalistów z tytułami profesorskimi (przy udziale ciężarnej) i zdecydowano, żeby zakończyć ciążę, na co kobieta wyraziła zgodę. 25 maja 2017 r. (32. tydzień ciąży) wykonano zabieg cesarskiego cięcia.
W szczególności można i należy wymagać od lekarza niebędącego specjalistą w określonym zakresie, aby nie tylko skierował chorego do specjalisty, ale nawet specjalnie uczulił tego pacjenta na konieczność niezwłocznego specjalistycznego leczenia, jeżeli w rachubę wchodzi możliwość kalectwa – Orzeczenie Sądu Najwyższego z 7.01.1966 r.
Po otwarciu powłok poprzecznym cięciem wydobyto żywe dziecko płci męskiej wagi o wadze 1680 g, którego stan w pierwszej minucie życia oceniono na 9 punktów, w trzeciej na 8, a w piątej na 9 punktów w liczącej od 0 do 10 skali Apgar. Kilka minut później wydobyto martwą dziewczynkę o wadze 801 g.
Po udrożnieniu części pochwowej i wyskrobaniu macicy powłoki zeszyto na głucho. Pacjentka utraciła 500 ml krwi.
Badanie pośmiertne dziewczynki wykazało brak wad wrodzonych ciała i pępowiny, a w obrazie mikroskopowym obecność wylewów krwi w piramidach obu nerek oraz niewielkie wylewy krwi w obrębie płuc.
Ponieważ u żyjącego chłopca po jakimś czasie stwierdzono: znaczne zaburzenia funkcjonowania organizmu, w tym samodzielnego poruszania się, komunikowania z otoczeniem, dziecko zostało uznane za osobę niepełnosprawną, wymagającą wsparcia opiekuńczego, terapeutycznego i rehabilitacyjnego oraz codziennej stałej opieki.
„Specjalista” bez specjalizacji
– To kolejny przypadek braku odpowiedniej opieki lekarskiej nad ciążą bliźniaczą, o którym piszemy w „Polskim pacjencie” – wyjaśnia dr Ryszard Frankowicz. – Była to ciąża szczególnego, a można nawet powiedzieć – najwyższego ryzyka, ale zarówno lekarz bez uprawnień specjalisty, jak i renomowana placówka, w której pracują profesorowie, zawiedli na całej linii.
Lekarz ginekolog prowadzący ciążę miał oczywiście uprawnienia do przyjmowania ciężarnych pacjentek. Ta ciąża przerastała jednak jego wiedzę, umiejętności, a także możliwości sprzętowe jego gabinetu. Ten człowiek był tak pewien swojej wiedzy, że nawet nie próbował konsultować się z bardziej doświadczonymi i wykształconymi lekarzami specjalistami. Okazał się nie tylko ignorantem, ale i arogantem, co kosztowało życie i zdrowie dzieci, które były pod jego opieką.
Wydawać by się mogło, że w klinice kobiecie i jej dzieciom nic złego stać się nie może. Tymczasem na skutek zakażenia wewnątrzmacicznego zmarło jedno z bliźniąt. To ewidentna wada organizacyjna.
W obecnej dobie, gdy zarzucono tzw. etapową specjalizację lekarzy na I, a następnie II stopień specjalizacji medycznej, zastąpiono to szkoleniem podzielonym na moduły. Pierwszy etap to tzw. moduł podstawowy, a drugi – specjalistyczny. Ponieważ zawód lekarza jest w istocie zawodem rzemieślniczym, można więc powiedzieć, że ci pierwsi to czeladnicy, a drudzy majstrowie czy też mistrzowie. Jest dla mnie oczywiste, że lekarze, którzy jeszcze nie uzyskali stopnia specjalisty, nie powinni w gabinetach prywatnych samodzielnie udzielać wszystkich świadczeń, a gdy już się ich podejmują, konsultować te przypadki z lekarzami posiadającymi tytuł specjalisty. Jednak Naczelna Izba Lekarska przymyka oko, gdy lekarz niebędący specjalistą rozpoczyna działalność pod nazwą „specjalistyczny gabinet lekarski”, mimo że nie jest to do końca prawdziwe. To, że Izby Lekarskie nie panują nad tym, czy członkowie naszej korporacji są, czy nie są specjalistami, to jedno, ale czasem nie radzą sobie z tym także sądy. W jednej ze spraw stawało przed sądem trzech profesorów dermatologii, a sąd w Rzeszowie powołał biegłą, dermatologa, która nie jest lekarzem specjalistą. I ta lekarka miała oceniać pracę tych trzech profesorów. Aż trudno uwierzyć, że coś takiego było możliwe.
Nauka z tej tragicznej historii jest taka, że każda kobieta, która jest w ciąży, zanim zdecyduje się oddać pod opiekę ginekologowi-położnikowi, czy to pracującemu w prywatnym gabinecie lekarskim, czy to w przychodni, powinna w Naczelnej lub Okręgowej Izbie Lekarskiej sprawdzić, czy ten lekarz ma tytuł specjalisty. Jak widać, czasem może to być kwestia życia lub śmierci.
Rodzice przygotowują się do złożenia pozwu przeciwko lekarzowi, który prowadził ciążę, oraz przeciwko klinice. Jeszcze nie wiadomo, czy zostanie złożony jeden, czy dwa pozwy. Pierwszy dotyczyłby śmierci jednego z bliźniąt, drugi – niepełnosprawności żyjącego. Łączna kwota roszczenia z pewnością przekroczy milion złotych.
Współpraca dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133 124 (od godz. 10 do 12).