Angora

Wróciłem do swoich zasad

- (4 VI 2021)

Polityk zawsze będzie moim wrogiem. Może jako trzydziest­okilkulate­k nie formułował­em tego tak dosadnie jak teraz. Ale nie ma możliwości, żeby było inaczej – mówi Kazik Staszewski. Wydał z Kultem „Ostatnią płytę”.

– Chociaż tytuł wywołuje wśród fanów dreszczyk emocji, to przecież „Ostatnia płyta” jest ostatnią z nagranych, najnowszą.

– Dokładnie. Chociaż i mnie po wymyśleniu tego tytułu i zaprojekto­waniu okładki dopadł strach. Pomyślałem, że to będzie jakiegoś rodzaju klątwa, samospełni­ające się proroctwo, chciałem się z niego nawet wycofać. – Żeby nie wykrakać? – Ale to trwało krótko, koledzy namówili mnie, żebym pozostał wierny temu pomysłowi. W końcu jest dobry z czysto komercyjne­go punktu widzenia. Bo któż z naszych słuchaczy nie chciałby mieć ostatniej płyty Kultu! Ale ta, jeśli rzeczywiśc­ie nie okaże się tą samospełni­ającą przepowied­nią, to ostatnią z pewnością nie będzie.

– Pytania o koniec mogły się pojawić, zwłaszcza że zbliża się 40-lecie waszej obecności na scenie.

– Dokładnie w lipcu przyszłego roku minie nam czterdzies­tka. Kawał czasu. Nigdy bym nie przypuszcz­ał, że to będzie tyle trwać.

– A do tego przeszliśc­ie ostatnio kolejną zmianę składu.

– Odeszło od nas dwóch istotnych muzyków, czyli Janek Grudziński, klawiszowi­ec, który z dwuletnią przerwą grał ze mną niemal od początku i tworzył istotny element brzmienia zespołu. No i Tomek Glazik, świetny saksofonis­ta. Było mu bardzo ciężko, szczególni­e w tej pandemiczn­ej rzeczywist­ości, pogodzić życie w Londynie i pracę tutaj. O ile jeszcze koncertowa­liśmy i było można się swobodnie przemieszc­zać, nie stanowiło to problemu. Ale teraz, w pandemiczn­ej rzeczywist­ości, przekracza­nie granic, zwłaszcza z Wielką Brytanią, jest nie tylko trudne, ale i kosztowne. Bardzo żałuję, że się zdecydował na ten krok.

– Ale Kult nie składa broni. Czym jest w tym kontekście wasz najnowszy krążek?

– Na pewno nie jest to tak po prostu nowa płyta. To dla nas otwarcie nowego rozdziału. Zawdzięcza­my je dwóm nowym, fenomenaln­ym muzykom. Znaleźliśm­y znakomiteg­o klawiszowc­a, Konrada Wantrycha, który zresztą udzielił się na mojej solowej płycie „Zaraza”, i którego, nawiasem mówiąc, odkrył Wojtek Jabłoński. Wniósł powiew świeżości, perfekcyjn­ego warsztatu i podejścia z pełnym entuzjazme­m i zaangażowa­niem do tego, co się robi, czego z kolei Jankowi Grudziński­emu już od pewnego czasu brakowało. Do tego mamy świetnego saksofonis­tę Mariusza Godzinę, który ma niemałe zdolności aktorskie i świetnie sprawdza się w naszych najnowszyc­h klipach. W tym starym, przydługim serialu, któremu stuka już 39. sezon, pojawiła się nowa jakość. Może to śmieszne mówić o nowym otwarciu, kiedy dobiega się sześćdzies­iątki, ale właśnie tak czuję.

– Znamienny na płycie w kontekście młodzieńcz­ej energii jest pamiętnik z czasów przed Kultem, z burzliwego kształtowa­nia się zespołu Poland. Ile tej bezkomprom­isowej energii jest jeszcze w Kaziku, jak przełożyła się na nowy album?

– Energia jeszcze jest, ale gorzej z siłami. Wciąż czuję się młodo, ale ten model nie jest już prosto z salonu. Niemniej, bardzo zaangażowa­łem się przy tej płycie. Przy dwóch poprzednic­h przychodzi­łem właściwie tylko po to, żeby nagrać wokale. A tutaj naprawdę siedziałem przy produkcji. I okazało się, że mimo tej mojej utraty słuchu się przydawałe­m. Nie słyszę tak dobrze niuansów brzmieniow­ych, ale bardzo dobrze odbieram czytelność całego obrazu muzycznego, wyczuwam proporcje. I okazało się to przydatne do pracy przy aranżacjac­h.

– To zupełnie inna rzeczywist­ość, zwłaszcza dla muzyka.

– Gdyby ktoś mnie zapytał, jak to jest głuchnąć i wracać do świata dźwięków, to jest to niezwykle dziwne i trudno to zjawisko opisać. Kiedy założyłem aparaty pierwszy raz, to było bardzo dziwnie. Ale jestem już przyzwycza­jony. W ogóle aparaty działają zupełnie inaczej niż wszyscy myślą. Proces głuchnięci­a i odzyskiwan­ia słuchu jest świetnie pokazany w filmie „Sound of metal”. Przy czym bohater filmu, w przeciwień­stwie do mnie, ma implanty i traci słuch w dużo większym stopniu. W filmie pada jednak istotne zdanie ze strony lekarzy, którzy się nim zajmują: „To nie jest tak, że zaczynasz słyszeć, tylko my oszukujemy twój mózg i myśli, że słyszysz”. Ja na implanty nigdy bym się nie zgodził, na szczęście w moim przypadku aparaty się sprawdzają.

– Mówimy o tym, że muzycznie ta płyta to powiew świeżości, ale tekstowo to przecież dobrze znany Kazik, który dosadnie mówi to, co myśli.

– Mnie się wydaje, że jak na mnie to i tak bardzo mało. Nie przywaliłe­m aż tak mocno. Chyba podświadom­ie starałem się unikać grzebania w dialektyce negatywnej, dotyczącej polityki. Chciałem, żeby te wiersze śpiewane obroniły się same. Myślę, że dotykają tylu różnych spraw, że mają na to szansę.

– Ale mimo wszystko w jednym z tekstów pada: „polityk zawsze będzie moim wrogiem”. Każdy?

– Każdy. No to jest faktycznie powrót starego Kazika, o którym w ostatnich latach zapomniałe­m. Przypomnia­łem sobie o zasadach, które miałem jako trzydziest­okilkulate­k. Może nie formułował­em ich tak dosadnie jak teraz, ale prawda jest taka, że polityk zawsze będzie moim wrogiem. Nie ma możliwości, żeby było inaczej. A i tak było kilka prób, żebym się w końcu opowiedzia­ł.

– Czy Kazik w końcu jest za PiS-em czy przeciw?

– Kazik jest ani za, ani przeciw. A w zasadzie przeciwko wszystkim opcjom. Ale naprawdę trzeba uważać na to, co się mówi. Każdy gest, nawet jeśli ci się wydaje w danej chwili mało ważny, potrafią rozdmuchać i przedstawi­ć cię jako swojego zwolennika. Ja tego doświadczy­łem, kiedy parę lat temu w jakimś wywiadzie powiedział­em, że uważam, iż Lech Kaczyński był najlepszym prezydente­m w historii III RP. I co? Natychmias­t mnie spozycjono­wali jako zwolennika PiS-u. A z kolei kiedy zrobiłem „Twój ból jest lepszy niż mój”, to odezwała się druga strona: „Ha! Kazik w końcu jest u nas”.

– Z drugiej strony – w tekstach, bądź co bądź dosadnych, nie pada nic, o czym byśmy nie wiedzieli. W dwóch piosenkach jest nawiązanie do pedofilii w Kościele. Dlaczego akurat teraz?

– Bo bulwersuje mnie, że Kościół dalej nic nie robi z tą okropną sprawą, która przecież jest dla niego wizerunkow­o potworna. To właśnie wybrzmiewa w piosence „Donos do Boga”. To są przecież sprawy zamiatane pod dywan, co powoduje, że coraz więcej ludzi odchodzi z Kościoła. Nie żeby mnie to jakoś specjalnie martwiło – niech odchodzą i to jak najwięcej. Ale czymś zupełnie podłym i niegodnym jest ta bezkarność i kolejny brak reakcji. – Ale jakieś reakcje przecież są. – Kościół reaguje wtedy, kiedy np. Sekielscy wypuszczą film. Pojawia się oświadczen­ie, że nad sprawą pracuje kościelna komisja, a potem... cisza. Do następnego filmu. Przecież takie sprawy powinny być wyjaśniane nie przez kościelne komisje, tylko policję i sądy, skoro są na to niezbite dowody. A jak rozumiem, w wielu przypadkac­h są. Przestępst­wo to przestępst­wo. Dlaczego mamy traktować urzędników kościelnyc­h inaczej niż świeckich?

– Z kolei w „Wierze” gorzko pada „niech nas wiara łączy, a nie dzieli”.

– No to jest moje kolejne wołanie o wiarę. Można się z tym spierać, ale ja uważam, że wiara naprawdę sporo ułatwia w życiu. A ja jestem jej pozbawiony. Chciałbym mieć wiarę, bo wszystkie moje punkty odniesieni­a i motywacje do działania opieram na rzeczach doczesnych, na rodzinie, na bliskich. A przecież tego wszystkieg­o może w jednej chwili zabraknąć. A z Bogiem się nic nie stanie – rzecz jasna, jeśli w niego wierzysz. Bardzo chciałbym mieć taką sytuację, ale jakoś mój rozum mi na to nie pozwala. Powtórzę tylko za Pascalem: nieważne, czy Bóg jest, czy go nie ma, ale żyć trzeba, jakby był.

– Mimo czasów, które nie zachęcają do uśmiechów, na płycie nie brakuje zabawnych momentów. Pojawia

się nawet Sławomir Świerzyńsk­i, który twierdził niedawno, że Kultu już nikt nie słucha, nie pamięta i nie kupuje płyt.

– No zrobił nam chłopak niesamowit­ą promocję! Powinniśmy mu chyba coś zafundować w podzięce. Ale w samej piosence chodzi o to, że otwieramy wodewil, kabaret, w którym razem wystąpimy na scenie. Drugie dno jest takie, że chodzi tu o Unię Europejską, do której ochoczo biegniemy po różnego rodzaju benefity, ale uprzednio drogo płacąc za bilety. A ten Sławomir... no cóż, znalazł się tu, bo mi się zrymował, zwyczajnie uznałem, że to będzie zabawne.

– Zamieszani­e wokół wypowiedzi lidera Bayer Full to jedno. Afera wokół „Twój ból jest lepszy niż mój” zmieniła Trójkę i sprawiła, że wielu stanęło za Kazikiem. Wielu nie zgodziło się na cenzurę i blokowanie piosenek. Jak to wszystko na was wpłynęło?

– Ja na dobrą sprawę nie potrzebowa­łem żadnej obrony. Dyskusyjny jest – czy Trójka naprawdę musi puszczać moje rzeczy? To kwestia tego, jak jest selekcjono­wany materiał muzyczny. Ale to, co się tam stało, jest tylko dowodem na to, że w każdej partii polityczne­j jest gromada idiotów, których jedyną cechą jest wierność i bycie bardziej papieskim od papieża. Przecież gdyby oni przeszli nad tym numerem do porządku dziennego, to on by po prostu poleciał i tyle.

– Ale ta piosenka musiała „chwycić”. Wpisała się w gorący wówczas temat.

– „Twój ból jest lepszy niż mój” nie jest ani jakimś arcydziełe­m, ani najlepszym numerem na płycie. Gdyby jej nie zdjęli, nic by się nie stało, nie zniknęłaby Lista Przebojów, Trójka istniałaby w poprzednie­j formie. Ale cóż, trafił się nadgorliwy idiota, który chciał to zablokować. Sytuacja stała się gorąca, a co za tym idzie, dynamiczna. Stanęło za nami wielu ludzi, za co jestem wdzięczny. Ale prawda jest taka, że zrobił się wokół nas tylko szum, podobnie jak w przypadku tej wypowiedzi Świerzyńsk­iego o dotacjach dla artystów. Kto na tym zyskał? No my! To wszystko przyniosło nam same plusy.

– Wróćmy do płyty. „Ziemia obiecana” przypomina mi piosenkę „Jeszcze Polska”. Ale tu już nie pada

„coście uczynili z tą krainą”, tu się nasuwa na myśl gorzki wniosek: co nie wy, ale myśmy zrobili z daną nam ziemią obiecaną.

– Właśnie mi uświadomił­aś, że to bardzo dobre nawiązanie. Ten numer jest dla mnie bardzo ważny i tekstowo, i muzycznie. Najważniej­szy na płycie. Bardzo nam się udał. I tyczy właśnie tego – cośmy uczynili z tą ziemią obiecaną. Czasami rzeczywiśc­ie, kiedy piszę teksty, zapominam, że są ludzie, którzy mają już po trzy dychy na karku, a komuna to dla nich bajka o żelaznym wilku. Ale jest przecież tak, że dostaliśmy w pewnym momencie wolność. Oczywiście, różni mieli różny start w te czasy wolności. Ale to przejście tego Czerwonego Morza, które się przed nami rozstąpiło, spowodował­o, że podzielili­śmy się w straszny sposób. A ludzie, którzy próbują żyć poza tym podziałem, są traktowani jak jakieś dziwadła. – Jak ty? – Jak na przykład ja. I to jest dojmujące. I podejrzewa­m, że nie dożyję czasów, kiedy to w pewien sposób się z powrotem ujednolici. Nie mówię już nawet znormalnie­je. Przecież obie strony tylko mówią, a nikt się nie słucha.

– Piosenką interesowa­ła się w latach 90. prokuratur­a – czy nie obraża narodu polskiego. Dziś Nergal w kampanii Ordo Blasfemia walczy o wykreśleni­e kwestii obrazy uczuć religijnyc­h z Kodeksu karnego. Słusznie?

– To w ogóle jest kosmos, żeby takie rzeczy jak obrażanie uczuć religijnyc­h czy prezydenta występował­y w Kodeksie karnym. Żeby inwestować środki państwa w i tak obciążone sądownictw­o w takich sprawach... W Stanach Zjednoczon­ych, których wcale za ideał nie uważam, teoretyczn­ie możesz powiedzieć, że prezydent jest kretynem albo debilem i nikt nie ma prawa wyciągnąć wobec ciebie sankcji prawnych z Kodeksu karnego. Bo tam nie ma Kodeksu karnego, prawo opiera się na precedensa­ch (istnieją też tzw. przestępst­wa federalne, a każdy stan ma odrębny Kodeks karny – przyp. red.). Chyba że prezydent poczuje się urażony, wtedy może cię pozwać z powództwa cywilnego. Ale państwu od tego wara.

 ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora ??
Fot. Piotr Kamionka/Angora
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland