Bundeswehra zabiera swoje piwo
Oddziały armii niemieckiej w Afganistanie miały „piwny problem”. Wojskowi wycofują się z tego kraju, długo jednak zastanawiali się, co uczynić z zapasami wysokoprocentowych trunków. Ogromny skład piwa i innych napojów wyskokowych znajduje się w bazie Bundeswehry Camp Marmal w pobliżu miasta Mazar-i-Szarif, około 300 km na północ od Kabulu.
Prezydent Joe Biden postanowił wycofać amerykańskich żołnierzy z Afganistanu do 11 września tego roku. Podobną decyzję podjęły inne państwa uczestniczące w misji szkoleniowej i doradczej NATO „Resolute Support”. Trwa więc intensywna ewakuacja zaczynająca przypominać nieco... ucieczkę. Wykorzystują to talibowie i radykalni islamiści dokonujący coraz liczniejszych ataków i głoszący, że wkrótce przejmą władzę w kraju, bo... zwyciężyli w wieloletniej wojnie przeciw „niewiernym”. Czy osamotnione afgańskie siły zbrojne poradzą sobie z talibami? Nie wiadomo.
Misja w Afganistanie jest najdłuższa i najbardziej kosztowna w historii Republiki Federalnej. RFN przysłała do kraju Hindukuszu najliczniejszy kontyngent po Amerykanach. Obecnie w Afganistanie pełni służbę około 1100 niemieckich żołnierzy płci obojga. Zgodnie z regulaminem każdemu wojskowemu przysługują dziennie dwie puszki piwa lub odpowiadająca mu ilość innego alkoholu. W magazynach w Camp Marmal przechowywanych jest 65 tysięcy puszek piwa, 340 butelek wina i wina musującego oraz znaczna ilość shandy (napój alkoholowy z połączenia jasnego piwa i białej lemoniady). Wojskowi nie zdążą już wypić tego dobra, bowiem, według prasy, Niemcy
zamierzają wycofać się z Afganistanu już w lipcu. W tym celu organizowany jest most powietrzny. Ponadto dowódca kontyngentu generał brygady Ansgar Meyer ze względu na zapalną sytuację w kraju wprowadził całkowity zakaz spożywania wysokoprocentowych napojów. – Podczas wycofywania się z Afganistanu trzeba być gotowym na wiele – mogą nastąpić zamachy bombowe, ataki dokonane przez potajemnie związanych z talibami afgańskich funkcjonariuszy, oczywiście może dojść także do ostrzału rakietowego – ostrzega generał. Część sprzętu i wyposażenia już wywieziono, m.in. prywatny samochód Ansgara Meyera. Od tej pory generał jeździ po terenie obozu rowerem. Broń, amunicja i sprzęt są dezynfekowane i umieszczane w 800 kontenerach. Niemcy wywiozą z bazy nawet głaz o masie 27 ton, z tablicą upamiętniającą 59 żołnierzy, którzy zginęli w Afganistanie. W połowie czerwca zamknięta zostanie poczta polowa.
Wojskowi Bundeswehry zamierzają zostawić sprzymierzonej armii afgańskiej znaczną część sprzętu, m.in. kontenery mieszkalne i biurowe, wielkie namioty, niektóre pojazdy cywilne. Nie chcą jednak przekazać ani sprzedać Afgańczykom piwa i innych alkoholowych napitków. Twierdzą, że z powodów religijnych i prawnych to niemożliwe. Koran zabrania przecież wyznawcom proroka spożywania „napojów oszołamiających”, które określa jako „obrzydliwość wynikającą z dzieła szatana”.
Niemieccy dowódcy naradzili się więc, co uczynić z piwem i innymi napitkami. Niektórzy proponowali, aby zapasy alkoholu zniszczyć (czytaj: wylać). Pojawiły się jednak obawy, że niektórzy wojskowi, zamiast podlewać piwem pustynię, po prostu je spożyją. Zwyciężyła opcja, aby napoje wyskokowe wróciły samolotem do ojczyzny. Jak poinformowała 7 czerwca Christina Routsi, rzeczniczka federalnego ministerstwa obrony, armia wynajęła w tym celu prywatnego kontraktora. Zamierza on sprzedać piwo i inne trunki w Niemczech i liczy, że zwrócą mu się przynajmniej koszty transportu. Wojskowi logistycy umieścili już puszki i flaszki w 29 europaletach.
Według niektórych relacji podczas wieloletniej misji wojsk państw zachodnich w Afganistanie chmielowy napój lał się strumieniami. Australijscy żołnierze sił specjalnych oskarżani są przez media o to, że pili piwo z protezy afgańskiego inwalidy, którego zastrzelili. (KK)