Grają dla Eriksena
Mistrzostwa w cieniu dramatu
Za nami pierwszy tydzień piłkarskich mistrzostw Europy. Wielka impreza, która trwa równo miesiąc (11 czerwca – 11 lipca), stanęła pod znakiem zapytania już drugiego dnia, kiedy podczas meczu Dania – Finlandia w Kopenhadze doszło do przerażających scen. Christian Eriksen nagle padł na ziemię, tracąc przytomność. Potrzebna była długa reanimacja zawodnika na płycie boiska. Dramatycznym scenom przyglądały się tysiące kibiców na stadionie i miliony przed telewizorami. Na szczęście Duńczykowi udało się wyjść zwycięsko z najważniejszego meczu – o własne życie. Czy po zawale serca wróci do grania w piłkę? Nie wiadomo. Tymczasem Euro 2020 toczy się dalej...
Dla Duńczyków, jak dla każdej reprezentacji grającej na Euro 2020, pierwszy mecz turnieju był niezwykle istotny i miał otworzyć drogę do wyjścia z grupy. We wspomnieniach wracano do 1992 roku, kiedy Dania zdobyła sensacyjne mistrzostwo Europy. O powtórkę sukcesu sprzed prawie trzech dekad miało być jednak bardzo trudno, choć wielu widziało w tej drużynie czarnego konia imprezy. Wyniki, statystyki, tabele, prognozy... Wszystko to przestało mieć znaczenie w 43. minucie meczu z Finlandią. Jeden z najbardziej znanych duńskich piłkarzy, Christian Eriksen, grający na co dzień w Interze Mediolan, bez kontaktu z żadnym rywalem upadł na murawę. Jako pierwszy w powadze sytuacji zorientował się kapitan zespołu Simon Kjaer. Natychmiast popędził do kolegi z zespołu, sprawdził, czy ten nie dławi się językiem, i ułożył go w bezpiecznej pozycji. Chwilę później służby medyczne rozpoczęły akcję reanimacyjną. Błyskawicznie zareagowała reszta drużyny, która ustawiła się w jednej linii, próbując zasłaniać medyków walczących o życie Eriksena przed wzrokiem zszokowanych kibiców, a także przed kamerami telewizyjnymi. Kolejne minuty dłużyły się w nieskończoność. Roztrzęsieni piłkarze jednej i drugiej drużyny nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Jedni płakali, inni się modlili, jeszcze inni nerwowo chodzili z miejsca w miejsce. Czas na stadionie „Parken” stanął w miejscu. Tak jak stanęło serce Eriksena... Kiedy na murawie pojawiła się zapłakana żona reanimowanego piłkarza, znalazła wsparcie w ramionach bramkarza Kaspera Schmeichela. Makabryczne sceny, które transmitowały dziesiątki światowych telewizji, zwiastowały najgorsze. Gdy w końcu ratownicy gorączkowo zaczęli kłaść Eriksena na noszach, pojawiła się nadzieja. Znoszony z boiska piłkarz odzyskał przytomność. 29-latek został przewieziony do szpitala, a cały świat czekał na kolejne wieści o jego stanie zdrowia.
Co dalej z meczem? Zawody przerwano i w pierwszej chwili nikt nie przypuszczał, że będą kontynuowane jeszcze tego samego wieczora, choć spiker na „Parken” apelował do kibiców, żeby pozostali na trybunach... Ku zaskoczeniu wszystkich, kiedy świadomy Eriksen przekazał swoim kolegom wiadomość ze szpitala, że czuje się dobrze, postanowiono wznowić spotkanie. Duńczycy starali się walczyć, lecz niespodziewanie stracili gola na 0:1. Rozbity zespół nie zdołał nawet wyrównać, mimo że miał ku temu świetną okazję. Rzut karny fatalnie wykonał rozkojarzony Pierre Højbjerg. Kilka dni później pojawiły się doniesienia, że Eriksen przeszedł operację wszczepienia kardiowertera-defibrylatora serca. Kontynuowanie sportowej kariery z rozrusznikiem serca wydaje się niemożliwe, przynajmniej we Włoszech, gdzie przepisy kategorycznie zabraniają uprawiania sportu w takich przypadkach. Jednak teraz najważniejsza jest odpowiednia diagnoza i powrót do zdrowia Duńczyka. Na pocieszenie – Eriksen już trafił do domu. Pojawił się także na chwilę na zgrupowaniu reprezentacji, aby dodać otuchy skonsternowanej drużynie. W drugim meczu Dania, mimo heroicznej walki, znów przegrała (1:2 z Belgią) i prawdopodobnie pożegna się z turniejem. W obliczu wydarzeń z 12 czerwca nikt jednak nie będzie miał im tego za złe...
Niemałe zamieszanie na przedmeczowej konferencji prasowej wywołał Cristiano Ronaldo. Kapitan reprezentacji Portugalii ostentacyjnie odstawił na bok stojące przed nim butelki coca-coli, apelując do ludzi, by przede wszystkim pili wodę. Amerykański koncern próbował zbagatelizować sprawę, wydając krótkie oświadczenie, w którym stwierdzono, że każdy człowiek ma prawo wyboru, co chce pić. Niemniej, postawa Ronaldo błyskawicznie odbiła się chociażby w notowaniach Coca-Coli na giełdzie – solidnym spadkiem. Gest jednego z najpopularniejszych i najbardziej wpływowych piłkarzy świata powtórzył Paul Pogba. Francuz podczas spotkania z dziennikarzami schował pod stołem butelki bezalkoholowego piwa. Postawę sportowców ostro skrytykowała UEFA, dbając o dobre imię sponsorów wykładających grube miliony euro na organizację turnieju. UEFA grozi surowymi karami wszystkim, którzy nie powstrzymają się od prowokacyjnych zachowań. Znając niepokorny charakter popularnego CR7, „wojenka” między nim a UEFA może mieć dalszy ciąg...
Hitem pierwszej kolejki była potyczka Niemców z Francuzami. W Monachium znacznie lepsi byli ci drudzy – mimo że wygrali raptem 1:0. Samobójczego gola strzelił Mats Hummels. „Trójkolorowi” zaprezentowali ciekawy i atrakcyjny futbol. Zabrakło im jedynie skuteczności. W dalszej fazie rozgrywek Francja jawi się jako jeden z głównych faworytów do tytułu. Podobnie mówi się o Włochach. Gracze z Italii chcą zetrzeć plamę, którą dali podczas ostatniego wielkiego turnieju (mundial w Rosji w 2018 roku), na który w ogóle nie udało im się zakwalifikować, co było wielkim ciosem dla całego zakochanego w piłce nożnej kraju. Teraz idzie im doskonale: dwa mecze, dwie wygrane z bilansem bramkowym 6:0. Zespół prowadzony przez Roberto Manciniego nie zamierza zwolnić aż do finału. Finału, który nie wiadomo gdzie się odbędzie... Pierwotnie rolę gospodarza miał pełnić Londyn. Tymczasem, z powodu licznych obostrzeń związanych z pandemią (przede wszystkim chodzi o kwarantannę dla przyjezdnych), stolica Anglii może stracić ten przywilej. Opcją rezerwową jest Budapeszt, gdzie bilet na mecz bez problemu może kupić każdy zaszczepiony przeciw COVID-19, a także wszyscy legitymujący się negatywnym testem na obecność koronawirusa. Na początku tygodnia dojdzie do kluczowych dla organizacji finału rozmów między UEFA a brytyjskim rządem.
W fazie grupowej, na razie, jednym z najlepszych meczów była właśnie potyczka na słynnym „Wembley”. W Londynie Anglicy podejmowali Szkotów. Spotkanie zostało okrzyknięte na Wyspach wielką bitwą o Wielką Brytanię. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego emocje podgrzała reakcja kibiców obu drużyn na hymny narodowe. Na słynne „God Save the Queen” niemiłosiernie gwizdali i buczeli Szkoci. Tym samym zrewanżowali się Anglicy, gdy tylko zabrzmiały pierwsze takty najważniejszej pieśni dla Szkotów. Na boisku również nie brakowało ostrych starć. Naszpikowana gwiazdami reprezentacja Anglii nie potrafiła poradzić sobie z nieprawdopodobnie walecznymi sąsiadami z północy. Sam wynik – 0:0 – jest bardzo złudny, bowiem był to rewelacyjny pojedynek. Co więcej, to przyjezdni byli bliżsi historycznej wygranej. Zaangażowaniem i ambicją Szkoci zaimponowali nie tylko swoim rodakom, ale także fanom futbolu z całej Europy. Od Szkocji, uchodzącej przed rozpoczęciem Euro 2020 za kopciuszka turnieju, bojowej postawy może uczyć się wiele drużyn. Zwłaszcza jedna, ta Biało-Czerwona... (MW)