Najpiękniejsze porty Europy
Są porty, do których warto przybić przynajmniej raz w życiu. Każdy z nich zaskakuje, albo milenijnym rodowodem, statusem dziedzictwa UNESCO albo projektem spod ołówka gwiazdy architektury.
Turystyka portowa jest ciekawa, bo można ją uprawiać zarówno z wody, jak i z lądu. Polega na odwiedzaniu miejsc, które od czasów starożytnych odgrywały ważną rolę w rozwoju cywilizacji i handlu między krajami. Port – dosłownie i metaforycznie – to upragniony cel długiej przeprawy, bezpieczne schronienie podczas sztormów, miejsce do zwiedzania. Ma wiele wydań: może być duży albo mały, stary lub nowy, skromny lub luksusowy, znany czy też wart odkrycia. Jakikolwiek by był, ma do odsłonięcia kawałek historii.
Na początek Niemcy i brama na świat, czyli rzeczny port Hamburg na Łabie, bo do Morza Północnego jest stąd jakieś 110 kilometrów. Po obowiązkowym pstryknięciu selfie na tle charakterystycznego, ciągnącego się 200 metrów, okraszonego kopułami i łukami budynku z kamienia tufowego, w którym zbierają się pasażerowie, najlepiej wyruszyć w rejs po porcie z przystani Landungsbrücken. Podczas rejsu atrakcją są mosty na Łabie, terminale kontenerowe i wpisane na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO spichlerze z czerwonej cegły, w których niegdyś przechowywano herbatę, kawę, przyprawy, rum, tytoń, orientalne dywany i inne towary sprowadzane z Azji i Ameryki. Teraz są tam muzea, galerie, wytwórnie płytowe i agencje artystyczne. Na dachu dawnego magazynu z kakao powstała przeszklona sala koncertowa, Filharmonia nad Łabą.
Port w Hamburgu słynie ze statków muzeów. Pierwszy z nich to 125-letni trójmasztowy żaglowiec „Rickmer Rickmers”, kiedyś wożący ryż i bambus, a podczas pierwszej wojny światowej materiały militarne. Drugim jest statek handlowy „Cap San Diego”, szczytowe osiągnięcie zmechanizowanej budowy statków towarowych w Niemczech i największy statek towarowy na świecie używany jako muzeum; kiedyś ze względu na elegancką sylwetkę zwany „białym łabędziem południowego Atlantyku”. Do Ameryki Południowej zabierał samochody i cielne krowy, stamtąd zaś do Hamburga – owoce i tekstylia. Dziś to pływający hotel.
Finał tej wycieczki musi odbyć się pod ziemią, a dokładniej pod wodą: wrażenia z Hamburga będą kompletne dopiero po spacerze starym tunelem pod Łabą, łączącym dzielnice na obu brzegach – port z miastem. Tunel został zainaugurowany ponad wiek temu. Po otwarciu był techniczną sensacją XX wieku, tryumfem inżynierii lądowej.
Z Niemiec udajemy się do Chorwacji, nad Adriatyk, będący północnym ramieniem Morza Śródziemnego. Split, usytuowany między Wenecją a portami Morza Egejskiego, w XVI wieku był głównym portem eksportowym Półwyspu Bałkańskiego. Współcześnie jest trzecim portem na Morzu Śródziemnym pod względem liczby pasażerów, kluczowy ośrodek lokalnego i międzynarodowego ruchu morskiego. Od 2002 roku podstawowy cel statków wycieczkowych, które zatrzymują się tutaj ze względu na 1700-letnią tradycję oraz niezwykłe dziedzictwo historyczne i artystyczne. Przybywających do portu z daleka magnetyzuje widok dzwonnicy katedry
Świętego Domniona – dawniej mauzoleum cesarza Dioklecjana, który prześladował Domniona i kazał go ściąć – oraz kamiennej latarni morskiej na wzgórzu Katalinić, wraz z pomnikiem poległego marynarza upamiętniającym ludzi morza, którzy zginęli w czasach wojny i pokoju.
Jak wojna – nie jugosłowiańska, tylko druga światowa – to Westerplatte, Gdańsk i jego port. Tu ogniskuje się tysiącletnia historia Gdańska, jednego z najważniejszych miast Hanzy. Tu, w stoczni Lenina, w 1980 roku narodził się pierwszy wolny związek zawodowy bloku sowieckiego: „Solidarność”. Stolica bursztynu. Poszukiwacze złota Bałtyku na pewno znajdą coś dla siebie u jubilerów w kamieniczkach nad Motławą. Po zakupach łatwiej zwrócić uwagę, że wśród zabytkowych budowli wpatrzonych w Motławę wyróżnia się gigantyczny dźwig portowy. To Żuraw, arcydzieło inżynierii, wykonany w całości z drewna, używany w średniowieczu do rozładunku towarów i stawiania masztów. Obecnie filia Narodowego Muzeum Morskiego, gdzie możemy prześledzić morską historię Polski. Niedaleko, zacumowany przy nabrzeżu, na zwiedzających czeka „Sołdek” – nazwany od przodującego stoczniowca – pierwszy powojenny statek zbudowany w kraju. W Gdańsku, podobnie jak w Hamburgu, również odnajdziemy Wyspę Spichrzów i muzykę na wodzie, czyli filharmonię na Ołowiance.
Kolejnym punktem na szlaku portów porywających urodą i klimatem jest Stary Port w Marsylii, esencja miasta. Dzięki przebudowie, która rozpoczęła się w 2013 roku, wraz z nadaniem Marsylii tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, Stary Port w ostatnich latach był miejscem głębokich przemian architektonicznych i urbanistycznych, począwszy od oryginalnej instalacji Normana Fostera, ikony architektury high-tech, autora projektu londyńskiego ratusza i odważnego „ogórka”, czyli siedziby Swiss Re. Brytyjski
artysta wymyślił coś w rodzaju ogromnego, lustrzanego baldachimu ze stali nierdzewnej, otwartego ze wszystkich stron i wspartego na okrągłych kolumnach. Pod tym zwierciadłem codzienności płynie życie: mieszkańcy i turyści spacerują, spotykają się, organizują jarmarki, pokazy i imprezy. Otoczenie przeprojektował architekt krajobrazu Michel Desvigne, zaś Rudy Ricciotti, francuski wizjoner pochodzenia algierskiego, odpowiada za Muzeum Cywilizacji Europejskiej i Śródziemnomorskiej. To on długim, zawieszonym nad wodą przejściem połączył futurystyczny równoległościan ze szkła, stali i specjalnej betonowej „koronki” z fortecą Świętego Jana, wzniesioną na greckich i rzymskich pozostałościach starożytnego państwa-miasta. Dach muzeum, z którego w nieskończoność chciałoby się kontemplować widok na morze i port, to kultowa i zdecydowanie najbardziej instagramowa strefa w Marsylii.
Z Francji płyniemy do Italii. Obszar antycznego portu w Genui, dusza historycznego centrum, stał się chlubą miasta po interwencji w 1992 roku króla włoskich architektów Renza Piany. Dzięki jego pomysłom wybudowano akwarium z największą ekspozycją różnorodności biologicznej w Europie – 70 środowisk, 12 tys. okazów, 600 gatunków ze wszystkich mórz świata – oraz panoramiczną windę Bigo, która wznosi się na 40 metrów i obraca o 360°, oferując widok z lotu ptaka na port i miasto. Mniej więcej 100 metrów od akwarium natrafimy na piracką jednostkę „Neptun”. Jest to trochę większa od oryginału reprodukcja hiszpańskiego galeonu z XVII wieku, skonstruowana w Tunezji na potrzeby filmu Romana Polańskiego Piraci. Mimo że statek miał służyć ma planie filmowym, nie należy do kategorii monumentalnych rekwizytów. Przeciwnie, jest całkiem żeglowny i mógłby wypuścić się w rejs. Tak zresztą stało się w trakcie promocji Piratów na 39. Festiwalu Filmowym w Cannes: „Neptun” zacumował w tamtejszym porcie. Odkąd stał się wizytówką Genui, dzieci nie potrafią przejść obok niego obojętnie. Wizyta z nimi na pokładzie jest nieunikniona.
Na arystokratycznym Lazurowym Wybrzeżu, w Księstwie Monako, u podnóża skał przodków książąt Monako znajduje się mała, naturalna zatoka. To port Herkules – w dzielnicy La Condamine, w scenerii Morza Liguryjskiego – który zasłynął w 1995 roku w 17. części sagi o Bondzie, Golden Eye. Przed wiekami port handlowy Greków i Rzymian miał tę wadę, że nie był osłonięty od wiatrów ze wschodu. Z biegiem czasu, po poważnej rozbudowie i pracach remontowych, przekształcił się w najnowocześniejszy port turystyczny w zachodniej części Morza Śródziemnego. Było to możliwe dzięki zaangażowaniu Alberta II, a przedtem jego ojca, księcia Rainiera. Odkąd zainstalowano ogromną półpływającą zaporę, rejon ten jest dobrze chroniony przed falami, wiatrami i burzami. Zakotwiczona zarówno w lądzie, jak i w dnie morskim platforma, dzięki swojej masie ponad 160 tys. ton, długości 352 metrów i szerokości wynoszącej u podstawy 44 metry doskonale zabezpiecza też podwodną florę i faunę. Konstrukcję holowano od producenta do Monako przez niemal 1500 kilometrów. Jednak to nie platforma skupia na sobie spojrzenia, lecz – warte miliony dolarów – superjachty sławnych i bogatych. Są osoby, które programowo przyjeżdżają tu pociągiem z Nicei, żeby pooglądać stłoczone w porcie ekskluzywne jachty z własnymi basenami i barami.
Pora na Hiszpanię, Majorkę i port Adriano. W 2012 roku w ramach inwestycji za 90 milionów euro dokonał się restyling portu pod egidą mistrza wzornictwa Philippe’a Starcka. Francuski architekt zaplanował więcej miejsca dla superjachtów oraz duże powierzchnie handlowe i gastronomiczne. Chętnie przybliżał swoją koncepcję: – Port to taka wioska, w której mola są ulicami, powinniśmy móc się nimi cieszyć. Dlatego zminimalizowałem „pęknięcia” między wodą a lądem, przywołując morski wszechświat. Chciałem odkryć prawdę o porcie. Elegancki i dyskretny design, jaki narzucił Starck, nadał wyraz nabrzeżu, na którym znajdują się specjalistyczne sklepy żeglarskie, modne butiki, restauracje, fit