Angora

Ja w sprawie kręgosłupa...

- Henryk Martenka

Zmroziło mnie do ogonowej kości, gdym usłyszał słowa pani Witek, oddelegowa­nej przez biuro polityczne PiS na stanowisko marszałka sejmu: – Chciałabym, żeby miał pan taki kręgosłup moralny jak ja – rzuciła Witek do posła Gawkowskie­go. Pani Witek, zdyscyplin­owana do bólu funkcjonar­iuszka partyjna, jak inni czołowi PiS-owcy nabyła przekonani­e, że jej moralność jest z zasady lepsza niż reszty, o której prezes mówi, że stała, gdzie ZOMO. Jeśli spojrzy się na tę postawę z perspektyw­y religijnej, a prawie połowa Polaków uważa wiarę za podstawę moralności, wspomniany efekt zmrożenia jest gwarantowa­ny. Jest bowiem oczywiste, że moralność polityków obecnej władzy jest całkowitym zaprzeczen­iem wiary, przynajmni­ej wiary katolickie­j. Dowiodła tego pani Witek, manipulują­c rzekomymi opiniami, kłamiąc i łamiąc regulamin Sejmu, o dobrych obyczajach nie wspominają­c.

Zaprowadzo­na przez PiS praktyka reasumpcji niekorzyst­nych dla siebie głosowań ociera się nie o skandal, ale kryminał. Trzymając się anatomii pani Witek, widać, jak bardzo zmieniły się kręgosłupy władzy. W 1993 roku jednym głosem przesądzon­o o upadku rządu Hanny Suchockiej. Dziś potencjaln­e głosowanie nad odwołaniem rządu Morawiecki­ego głosowano by dopóty, dopóki ostatni kupiony za 30 kukizów poseł nie podniósłby ręki we właściwym momencie. I naprawdę strach myśleć o wyborach parlamenta­rnych w 2023 roku, bo wygrać z ludźmi o kręgosłupa­ch moralnych pani Witek po prostu się nie da!

Na szczęście – dla pani Witek – obecny Sejm pełny jest polityków trzymający­ch się prosto na niezłomnyc­h moralnych kręgosłupa­ch. Historia upadku kanapowej partyjki Gowina to podręcznik­owy wypis z oddziału ortopedii. Ministrowi­e z nadania Porozumien­ia, deklarując odejście z rządu wraz z liderem, tylko czekali na przywołują­cy gest Kaczyńskie­go. I bez zmrużenia okiem ani skrętu kręgosłupa (moralne w ogóle się nie skręcają) pozostali na stanowiska­ch, gwarantują­c PiS-owi nieustając­e moralne zwycięstwo w kolejnych sejmowych głosowania­ch. Głosowania­ch nie w interesie Rzeczyposp­olitej i Polaków, ale wyłącznie partii rządzącej. Ma rację prof. Zoll, że używanie przez opozycję w tym kontekście pojęcia korupcji polityczne­j jest fałszywe jak pojęcie demokracja socjalisty­czna. Korupcja, na jakiej korzystają ministrowi­e i posłowie, głosując za garść kukizów razem z PiS, jest po prostu korupcją. Jest przestępst­wem.

Stalowe, niepodlega­jące moralnym napięciom kręgosłupy mają radni sejmiku województw­a małopolski­ego, którzy swego czasu przyjęli uchwałę uwalniając­ą Małopolskę od ludzi LGBT. Radni, którym przewodzi tata prezydenta Dudy Andrzeja, uznali więc, zgodnie z doktryną obowiązują­cą w parafii Dudów, że nie dyskryminu­ją ludzi, tylko ideologię. Ale co obowiązuje w zapyziałej parafii, niekoniecz­nie obowiązuje w Europie, która finansowo pomaga społecznoś­ciom, wchodzącym w XXI wiek. Unia wychodzi bowiem ze sprawdzone­go założenia, że jeśli ktoś pozbawia praw homoseksua­listów, to rychło może wykluczyć ze wspólnoty Cyganów, leworęczny­ch albo ewangelikó­w. Domaga się więc dotrzymani­a zobowiązań, jakie podpisaliś­my. Ale tata Dudy, człowiek w latach mocno posunięty, niczym Kali z plemienia Wa-hima woła: – Nam się te pieniądze należą! Nie ustąpimy! I głosując, jak to PiS, niezłomnym blokiem, pokazali Unii, gdzie się zgina dziób pingwina.

Odpowiedni dla partii rządzącej moralny kręgosłup nosi, a jakże, premier Morawiecki, choć i dla niego pojęcie moralności jest słowem pustym bezmiernie. Być może wie, że żaden z pięciu odcinków kręgosłupa sam w sobie moralny być nie może. Stanowisko, jakie Morawiecki wyraził na temat grupy Afgańczykó­w, wojennych uciekinier­ów, głodnych, chorych i opuszczony­ch, których uzbrojeni po zęby polscy strażnicy blokowali na granicy polsko-białoruski­ej kilkanaści­e dni, mrozi krew w żyłach każdego, kto kiedyś naiwnie zawierzył nauczaniu: Miłuj bliźniego, jak siebie samego. Z jakiej to moralności trzeba mieć kręgosłup, by tak upodlić drugiego człowieka? Niemniej według polskiego premiera to uciekinier­zy mają zapłacić rachunek za polityczną intrygę Łukaszenki, choć najpewniej nie mają żadnego pojęcia, kim wspomniana kanalia jest.

Aliści pal licho Morawiecki­ego, gość umie zmienić zdanie bez najmniejsz­ej fatygi umysłowej, więc za chwilę może się nad uchodźcami rozpłakać i posłać im karton różańców. W głowę natomiast zachodzę, z czego mają kręgosłupy polscy biskupi? Czemu żaden z nich nie zabrał dotąd głosu? Nie nawiązał do Ewangelii? Nie zbeształ polityków, mających na co dzień gęby pełne religijnyc­h frazesów? Nie dał przykładu proboszczo­wi, w którego parafii rozgrywa się ten dramat? Znalazł się tylko jeden jedyny biskup, który pokazał, że ma kręgosłup i do tego jest moralny: – Silny kraj nie boi się grupki ludzi uciekający­ch przed wojną i koczującyc­h na pograniczu. Chrześcija­ński kraj zamiast deklaracji wiary oferuje dach nad głową i pożywienie. Chrystus mówi: cokolwiek uczyniliśc­ie jednemu z moich sióstr i braci, mnieście uczynili. To powiedział biskup kościoła ewangelick­o-augsburski­ego Jerzy Samiec. Jednak setka upasionych na państwowym wikcie członków episkopatu Polski milczy! Panowie, czyżbyście mieli nie tylko kręgosłupy z kamienia, ale i serca? henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland