Ja w sprawie kręgosłupa...
Zmroziło mnie do ogonowej kości, gdym usłyszał słowa pani Witek, oddelegowanej przez biuro polityczne PiS na stanowisko marszałka sejmu: – Chciałabym, żeby miał pan taki kręgosłup moralny jak ja – rzuciła Witek do posła Gawkowskiego. Pani Witek, zdyscyplinowana do bólu funkcjonariuszka partyjna, jak inni czołowi PiS-owcy nabyła przekonanie, że jej moralność jest z zasady lepsza niż reszty, o której prezes mówi, że stała, gdzie ZOMO. Jeśli spojrzy się na tę postawę z perspektywy religijnej, a prawie połowa Polaków uważa wiarę za podstawę moralności, wspomniany efekt zmrożenia jest gwarantowany. Jest bowiem oczywiste, że moralność polityków obecnej władzy jest całkowitym zaprzeczeniem wiary, przynajmniej wiary katolickiej. Dowiodła tego pani Witek, manipulując rzekomymi opiniami, kłamiąc i łamiąc regulamin Sejmu, o dobrych obyczajach nie wspominając.
Zaprowadzona przez PiS praktyka reasumpcji niekorzystnych dla siebie głosowań ociera się nie o skandal, ale kryminał. Trzymając się anatomii pani Witek, widać, jak bardzo zmieniły się kręgosłupy władzy. W 1993 roku jednym głosem przesądzono o upadku rządu Hanny Suchockiej. Dziś potencjalne głosowanie nad odwołaniem rządu Morawieckiego głosowano by dopóty, dopóki ostatni kupiony za 30 kukizów poseł nie podniósłby ręki we właściwym momencie. I naprawdę strach myśleć o wyborach parlamentarnych w 2023 roku, bo wygrać z ludźmi o kręgosłupach moralnych pani Witek po prostu się nie da!
Na szczęście – dla pani Witek – obecny Sejm pełny jest polityków trzymających się prosto na niezłomnych moralnych kręgosłupach. Historia upadku kanapowej partyjki Gowina to podręcznikowy wypis z oddziału ortopedii. Ministrowie z nadania Porozumienia, deklarując odejście z rządu wraz z liderem, tylko czekali na przywołujący gest Kaczyńskiego. I bez zmrużenia okiem ani skrętu kręgosłupa (moralne w ogóle się nie skręcają) pozostali na stanowiskach, gwarantując PiS-owi nieustające moralne zwycięstwo w kolejnych sejmowych głosowaniach. Głosowaniach nie w interesie Rzeczypospolitej i Polaków, ale wyłącznie partii rządzącej. Ma rację prof. Zoll, że używanie przez opozycję w tym kontekście pojęcia korupcji politycznej jest fałszywe jak pojęcie demokracja socjalistyczna. Korupcja, na jakiej korzystają ministrowie i posłowie, głosując za garść kukizów razem z PiS, jest po prostu korupcją. Jest przestępstwem.
Stalowe, niepodlegające moralnym napięciom kręgosłupy mają radni sejmiku województwa małopolskiego, którzy swego czasu przyjęli uchwałę uwalniającą Małopolskę od ludzi LGBT. Radni, którym przewodzi tata prezydenta Dudy Andrzeja, uznali więc, zgodnie z doktryną obowiązującą w parafii Dudów, że nie dyskryminują ludzi, tylko ideologię. Ale co obowiązuje w zapyziałej parafii, niekoniecznie obowiązuje w Europie, która finansowo pomaga społecznościom, wchodzącym w XXI wiek. Unia wychodzi bowiem ze sprawdzonego założenia, że jeśli ktoś pozbawia praw homoseksualistów, to rychło może wykluczyć ze wspólnoty Cyganów, leworęcznych albo ewangelików. Domaga się więc dotrzymania zobowiązań, jakie podpisaliśmy. Ale tata Dudy, człowiek w latach mocno posunięty, niczym Kali z plemienia Wa-hima woła: – Nam się te pieniądze należą! Nie ustąpimy! I głosując, jak to PiS, niezłomnym blokiem, pokazali Unii, gdzie się zgina dziób pingwina.
Odpowiedni dla partii rządzącej moralny kręgosłup nosi, a jakże, premier Morawiecki, choć i dla niego pojęcie moralności jest słowem pustym bezmiernie. Być może wie, że żaden z pięciu odcinków kręgosłupa sam w sobie moralny być nie może. Stanowisko, jakie Morawiecki wyraził na temat grupy Afgańczyków, wojennych uciekinierów, głodnych, chorych i opuszczonych, których uzbrojeni po zęby polscy strażnicy blokowali na granicy polsko-białoruskiej kilkanaście dni, mrozi krew w żyłach każdego, kto kiedyś naiwnie zawierzył nauczaniu: Miłuj bliźniego, jak siebie samego. Z jakiej to moralności trzeba mieć kręgosłup, by tak upodlić drugiego człowieka? Niemniej według polskiego premiera to uciekinierzy mają zapłacić rachunek za polityczną intrygę Łukaszenki, choć najpewniej nie mają żadnego pojęcia, kim wspomniana kanalia jest.
Aliści pal licho Morawieckiego, gość umie zmienić zdanie bez najmniejszej fatygi umysłowej, więc za chwilę może się nad uchodźcami rozpłakać i posłać im karton różańców. W głowę natomiast zachodzę, z czego mają kręgosłupy polscy biskupi? Czemu żaden z nich nie zabrał dotąd głosu? Nie nawiązał do Ewangelii? Nie zbeształ polityków, mających na co dzień gęby pełne religijnych frazesów? Nie dał przykładu proboszczowi, w którego parafii rozgrywa się ten dramat? Znalazł się tylko jeden jedyny biskup, który pokazał, że ma kręgosłup i do tego jest moralny: – Silny kraj nie boi się grupki ludzi uciekających przed wojną i koczujących na pograniczu. Chrześcijański kraj zamiast deklaracji wiary oferuje dach nad głową i pożywienie. Chrystus mówi: cokolwiek uczyniliście jednemu z moich sióstr i braci, mnieście uczynili. To powiedział biskup kościoła ewangelicko-augsburskiego Jerzy Samiec. Jednak setka upasionych na państwowym wikcie członków episkopatu Polski milczy! Panowie, czyżbyście mieli nie tylko kręgosłupy z kamienia, ale i serca? henryk.martenka@angora.com.pl