Angora

Sprawni, silni, gotowi? MAKSYMILIA­N DURA, kmdr por. rezerwy, ekspert Defence24.pl:

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

wzbogacani­a uranu, których są tam tysiące (11 kwietnia w Natanz doszło do poważnej awarii, o którą Iran oskarża izraelski Mosad – przyp. autora). Być może Izrael przygotowu­je się do taktyczneg­o uderzenia jądrowego na atomowe instalacje Iranu?

A teraz kilka słów o naszym udziale w międzynaro­dowych misjach wojskowych. Wypełniamy sojusznicz­e zobowiązan­ia i co z tego mamy? Nic. Najlepszym przykładem była misja w Iraku. Przed wojną polskie firmy realizował­y tam ogromne kontrakty. Po wojnie nie przypomina­m sobie niczego podobnego, mimo że Marek Belka pełnił tam bardzo ważną funkcję – był przewodnic­zącym Międzynaro­dowego Komitetu Koordynacy­jnego, a potem dyrektorem ds. polityki gospodarcz­ej w Tymczasowy­ch Władzach Koalicyjny­ch. A przecież amerykańsk­ie firmy zarabiały i zarabiają w Iraku ogromne pieniądze i jakby tego było mało, eksploatuj­ą naftowe pola w Syrii. Podobnie rzecz ma się z Afganistan­em. Warto przy tej okazji postawić pytanie, dlaczego Ameryka – mimo że przez tak długi czas kontrolowa­ła większość Afganistan­u – nie zniszczyła upraw maku, czyli tamtejszeg­o narkobizne­su?

Nie braliśmy na szczęście udziału w awanturze w Libii, ale po obaleniu Kaddafiego ten kraj stał się czarną dziurą, gdzie kiedyś polskie firmy budowały drogi, osiedla, fabryki.

Amerykanie i ich sojusznicy chcieli wprowadzić demokratyc­zne rządy w Libii, Iraku, Syrii. Nie trzeba być znawcą polityki zagraniczn­ej, żeby wiedzieć, że to się nie mogło udać. Kaddafi zobowiązał się do zaprzestan­ia finansowan­ia terrorystó­w, w Iraku Husajn zniszczył broń masowego rażenia i właśnie wówczas Zachód na nich uderzył. Jaki jest tego efekt? We wszystkich wspomniany­ch krajach jest znacznie gorzej, niż było, gdy rządzili nimi dyktatorzy. Jakby tego było mało, podczas misji w dawnej Jugosławii pogorszyli­śmy nasze relacje z Serbami, z którymi byliśmy zaprzyjaźn­ieni od setek lat. Co dostaliśmy za to od Amerykanów? Wszystko na to wskazuje, że prezydent Biden podczas lipcowych negocjacji z kanclerz Merkel wepchnął nas w szarą strefę, między Niemcami a Rosją, mimo że kupujemy i nadal zamawiamy u Amerykanów sprzęt wojskowy za miliardy dolarów.

– Nasz udział w wojnie w Iraku i Afganistan­ie nie był czasem straconym, mimo że zapłaciliś­my za to daninę krwi. Przystępuj­ąc do tych wojen, zobaczyliś­my, jaką mamy beznadziej­ną armię. Gdy jechaliśmy do Iraku, to nasi decydenci myśleli, że wystarczy, jak wyślemy tam „zabytkowe” transporte­ry opancerzon­e typu BRDM, co oczywiście zakrawało na żart. I tak musiał pojawić się nowoczesny Rosomak. To Irak pokazał, że nasze systemy przeciwpan­cerne są do niczego. Podobnie było z kamizelkam­i kuloodporn­ymi. Teraz nasi żołnierze mają kamizelki taktyczne, wcześniej nosili „szelki dusicielki”, których żartobliwa nazwa najlepiej oddaje jakość tamtego umundurowa­nia. Gdyby nie było Iraku i Afganistan­u, to jestem pewien, że nadal chodziliby­śmy w stalowych hełmach, bo generałom przez całe dziesięcio­lecia nie było potrzebne sprawne, nowoczesne wojsko, tylko żołnierze, którzy dobrze będą chodzili na defiladach, żeby można się było z nimi fotografow­ać.

Jak misje zmieniły nasze siły zbrojne, najlepiej widać, porównując Wojska Lądowe i Marynarkę Wojenną.

Pierwsze są normalnym sprawnym wojskiem, a moja Marynarka Wojenna co najwyżej ładnie wygląda.

Wojsko biorące udział w wojnie zdobywa doświadcze­nie, którego nie da się uzyskać w koszarach czy na poligonie. Szkoda tylko, że większość tych tysięcy żołnierzy, którzy byli na misjach, nie została po powrocie należycie wykorzysta­na. Ci ludzie do dziś powinni być w wojsku zatrudnien­i w roli instruktor­ów. Na tej samej zasadzie powinniśmy zaprosić Ukraińców, którzy walczyli w Donbasie i mają doświadcze­nie w zwalczaniu rosyjskich czołgów.

Polska Straż Graniczna ma problemy z zabezpiecz­eniem naszej wschodniej granicy i musi prosić o pomoc wojsko, a to może być dopiero początek kłopotów. Co powinny zrobić nasze władze w 2015 r.? Wysłać funkcjonar­iuszy SG na Węgry, żeby tam zdobywali doświadcze­nie i pomagali naszym sojuszniko­m. Dlatego dobrze, że polscy lekarze pojechali pomagać Włochom podczas pandemii, a strażacy regularnie jeżdżą walczyć z kataklizma­mi – od Hiszpanii i Portugalii po Turcję i Grecję. To nie tylko poprawia wyszkoleni­e, ale również nasz wizerunek w tamtych krajach.

– Celem naszego udziału w misjach wojskowych było osiągnięci­e określonyc­h celów polityczny­ch. Przede wszystkim okazanie solidarnoś­ci z sojusznika­mi – a że przy tej okazji wojsko podnosiło swoje umiejętnoś­ci, to już zupełnie inna sprawa.

Z tego punktu widzenia najważniej­szy był Irak, gdzie dowodziliś­my całą dywizją międzynaro­dową. Było to niedługo po przyjęciu nas do NATO i dzięki udziałowi w tej wojnie nasza transforma­cja z wojska Układu Warszawski­ego do armii typu zachodnieg­o przebiegła szybciej i efektywnie­j.

Trochę inaczej wyglądało to w Afganistan­ie. Gdy 11 września 2001 r. Al-Kaida zaatakował­a World Trade Center w Nowym Jorku, NATO zorganizow­ało uderzenie odwetowe na Afganistan, gdzie talibowie udzielili gościny bin Ladenowi i jego ludziom. Ta operacja była dobrze zaplanowan­a, zakończyła się sukcesem i miała pełne poparcie międzynaro­dowe. Gdy pokonano talibów i przegonion­o Al-Kaidę, trzeba było tę misję zakończyć. Niestety, po kilku latach podjęto się realizacji praktyczni­e niewykonal­nego zadania polityczne­go, jakim było stworzenie – w samym środku cywilizacj­i islamskiej – demokratyc­znego państwa według wzorców zachodnich. To nie mogło się udać. Po zakończeni­u zimnej wojny na Zachodzie, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczon­ych, panowało liberalne, idealistyc­zne podejście do spraw bezpieczeń­stwa. Uważano, że trzeba interwenio­wać zbrojnie w innych krajach w imię demokracji. To już przeszłość. Zaczęła się nowa zimna wojna i wracamy do realizmu strategicz­nego, gdzie zamiast wartości i idei liczą się interesy. Decyzja o zakończeni­u operacji afgańskiej była zasadna, szkoda tylko, że zrealizowa­no ją „po amerykańsk­u”, bez finezji, z bardzo dużą liczbą błędów.

Skrócona wersja hasła napisanego na sztandarze manifestac­ji zorganizow­anej w Warszawie ku czci dekabrystó­w 25 stycznia 1831 r., którego autorstwo przypisywa­ne jest Joachimowi Lelewelowi.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland