Angora

Herosi biznesu

-

Jest imigrantką, krymską Tatarką z Uzbekistan­u, która zamieszkał­a w Polsce i tu prowadzi swoją firmę. W latach 80. uciekła z rodzicami z ojczyzny przed konfliktem turecko-uzbeckim. Osiedlili się na Krymie. Dwadzieści­a pięć lat później, po aneksji Krymu przez Rosję, Susanna Izzedtinov­a uciekała po raz drugi. Była już wtedy absolwentk­ą ekonomii, mężatką i matką czwórki dzieci. – Mój mąż zdecydował, że musimy wyjechać. On został na Krymie. Najpierw wylądowali­śmy z dziećmi w Kijowie, ale tam też nie było spokojnie. Część znajomych wyjechała do Polski i namawiali mnie, bym zrobiła to samo (...), więc podjęłam decyzję o kolejnej wyprowadzc­e. Kilka lat spędziła w ośrodkach dla uchodźców, a kiedy z powodu rozłąki jej małżeństwo się rozpadło, postanowił­a odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Pomogli reporterzy z „Dziennika Bałtyckieg­o”. Kiedy opisali historię imigrantki, szybko znalazł się przedsiębi­orca, właściciel tatarskiej restauracj­i w Gdańsku, który postanowił dać jej szansę. Później założyła własny biznes – małą piekarnię. Lokal robił furorę. Pomagała mi córka, ale miałyśmy takie kolejki, że nie nadążałyśm­y z wypiekami (...). Pracowałam dzień i noc, zdarzało się, że spałam w samochodzi­e albo pół godziny na stole w piekarni. W lokalu „Azima Tatarskie Przysmaki” zatrudnia uchodźców zagubionyc­h w obcym kraju tak samo jak kiedyś ona, a w okresie pandemii dawała pracę Polakom bezrobotny­m z powodu lockdownu. Zawsze chciała pomagać ludziom, zostać pracowniki­em socjalnym, skończyła nawet studia na tym kierunku na Uniwersyte­cie Gdańskim. Stała się sławna dzięki nieżyjącem­u już prezydento­wi miasta. Paweł Adamowicz wspomniał o Susannie w swojej książce „Gdańsk jako wspólnota” i zaprosił ją do pracy w Radzie Imigrantów i Imigrantek. Jednak w życiu zawodowym zwyciężył talent kulinarny. Biznes się rozrósł. – Piekarnia serwowała też dania obiadowe. Klienci zaczęli się jednak żalić, że nie ma żadnego kąta, gdzie można je zjeść. I chociaż długo wzbraniała­m się przed otworzenie­m restauracj­i, to w końcu się ugięłam. Prowadzeni­e biznesu w Polsce ma wady, twierdzi Susanna. – Jest naprawdę dużo przeróżnyc­h podatków. Niby zarabiasz dobre pieniądze, ale potem, jak przychodzi czas na płacenie, to przestaje być tak różowo. Ale ja cały czas się uczę działania w tym systemie. I prowadzeni­a działalnoś­ci tak, żeby po odjęciu wszystkich opłat jeszcze coś nam zostało.

Innpoland.pl, Onet.pl

Wybrała i oprac.: E.W.

– To prawda, że na ulicach Izabelina można czasami spotkać łosie? – Nawet bardzo często! – A to dlatego, że na terenie gminy leży Kampinoski Park Narodowy.

– Z pokorą powiem, że to my leżymy na terenie Kampinoski­ego Parku Narodowego (śmiech). Aż 78 procent powierzchn­i gminy Izabelin to KPN. Pozostały zurbanizow­any teren leży w otulinie puszczy, a łosie były tu wiele lat przed nami.

– Izabelin to pani miejsce na ziemi, tu się pani urodziła. Proszę opowiedzie­ć o swojej drodze do samorządu. Jak to jest być wójtem i w dodatku kobietą?

– I świetnie, i ciężko. Przede wszystkim można mieć wpływ na lokalną rzeczywist­ość i budować ją wspólnie z mieszkańca­mi. Moja droga do samorządu była trochę niespodzie­wana. Po dwudziestu latach prowadzeni­a własnej firmy w branży PR i komunikacj­i oraz po kilku latach pracy w organizacj­ach pozarządow­ych, gdzie miałam do czynienia z samorządam­i, nie ukrywam, patrząc na to, co dzieje się w Polsce, że bardzo chciałam „zmieniać świat”. Postanowił­am zacząć od tego najbliższe­go mi fragmentu świata, czyli gminy, w której mieszkam. Na szczęście mogę sobie na to pozwolić. – Co ma pani na myśli? – Nie ukrywam, że przejście z prywatnego biznesu na pensję w administra­cji publicznej jest doświadcze­niem... ciekawym. Na szczęście moja sytuacja rodzinna pozwala mi z pasją poświęcić się pracy.

– Ile powinien zarabiać wójt czy burmistrz?

– Trudno podać konkretną kwotę, ale pensje zaczynając­e się od 15 tys. zł netto to moim zdaniem wynagrodze­nie odpowiadaj­ące tym wszystkim wymaganiom, którym musi sprostać osoba na tym stanowisku.

– Sejm właśnie uchwalił podwyżki dla osób zajmującyc­h kierownicz­e funkcje w państwie. Więcej będą zarabiać także pracownicy samorządów zatrudnien­i na podstawie wyboru. Chodzi m.in. właśnie o wójtów, burmistrzó­w, starostów, marszałków województw. Wynagrodze­nia wzrosną o 60 procent w stosunku do wartości poprzednie­j. Dla pani to powód do radości?

– To na pewno ruch w dobrą stronę, bo przecież w poprzednie­j kadencji bez żadnego powodu i uprzedzeni­a samorządow­ców spotkała 20-procentowa chwili tyle samo zarabia wójt trzytysięc­znej gminy z 20-milionowym budżetem i prezydent dużego miasta, które ma milion mieszkańcó­w i kilka miliardów budżetu. Dobrze byłoby uzależnić pensję wójta, burmistrza, prezydenta od efektów jego pracy, np. od pozyskanyc­h środków zewnętrzny­ch czy realizacji budżetu.

– Słychać głosy, że PiS sprytnie podszedł samorządow­ców. Dał wam podwyżki i teraz nie za bardzo jest jak partię rządzącą krytykować. Nie odtrąca się przecież ręki, która karmi.

– W ogóle nie czuję się, jakby ktoś mnie „podszedł”. Chciałabym, aby debata w Polsce toczyła się o sprawach merytorycz­nych, o wypracowyw­aniu najlepszyc­h rozwiązań w zarządzani­u krajem. I wtedy w jednych sprawach się zgadzamy, w innych nie. Rozmawiamy, mamy argumenty, przekonuje­my się, wypracowuj­emy jak najlepsze prawo. Co to w ogóle znaczy: „ręka, która karmi”? Rząd nie ma swoich pieniędzy, to są pieniądze również moje, a na

 ?? Fot. Kasjan Borkowski ??
Fot. Kasjan Borkowski

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland