Sycylijska pamiątka
Raport ANGORY – Polski Pacjent
Podczas pobytu na Sycylii Polka przeszła operację, podczas której włoscy lekarze zostawili w jej ciele chustę chirurgiczną. Kobieta planowała wytoczyć proces szpitalowi, ale wycofała się z tego pomysłu. Teraz chce o tym jak najszybciej zapomnieć.
Przed kilku laty pani X wyjechała za chlebem do Włoch, na Sycylię. Została opiekunką starszego zamożnego mężczyzny, u którego pracowała na czarno.
Przed trzema laty u kobiety niespodziewanie pojawiły się bóle jamy brzusznej. Polka zgłosiła się do szpitala, gdzie przy przyjęciu postawiono wstępną diagnozę: Niecharakterystyczne objawy zewnętrzne, nagłe bóle jamy brzusznej, objawy postępującego wstrząsu krwotocznego spowodowanego pękniętą ciążą pozamaciczną lewego jajowodu (ciąża jajowodowa), około 9. tygodnia rozwoju.
W sycylijskim szpitalu przeprowadzono operację ginekologiczną i wydawało się, że wszystko wróciło do normy.
Kobieta wróciła do kraju, ale po jakimś czasie pojawiły się kolejne dolegliwości. Polscy lekarze postawili wstępną diagnozę: guz jamy brzusznej „potworniak”. Konieczna była operacja. Po otwarciu powłok brzusznych okazało się, że „guz” jest konglomeratem sieci jelitowej otaczającej chustę operacyjną pozostawioną przez włoskich lekarzy. Po jej wyjęciu i oczyszczeniu była w stanie na tyle dobrym, że bez trudu można było na niej przeczytać nazwę włoskiego szpitala.
X zwróciła się do znajomego sycylijskiego adwokata z prośbą, żeby reprezentował ją przed włoskim sądem w sporze z tamtejszym szpitalem. Zanim jednak do tego doszło, lekarz, który w kraju pomagał jej przygotować dokumentację medyczną, zapytał, jak często przez te kilka lat odwiedzał ją na Sycylii mąż. Okazało się, że nie był ani razu, a pani X w tym czasie ani razu nie przyjeżdżała do Polski.
Pacjent: X (40 l.) Choroba: ciąża pozamaciczna (ektopowa) Miejsce leczenia: szpital na Sycylii Zarzut: brak staranności i ostrożności zawodowej
– Może i wygrałabym ten proces, ale mąż urwałby mi głowę – stwierdziła kobieta i postanowiła o wszystkim zapomnieć.
– Gdy pacjentka wchodzi do gabinetu ginekologa, ten na wstępie powinien odpowiedzieć sobie na dwa podstawowe pytania: czy nie choruje na nowotwór i czy jest w ciąży, a jeżeli jest, czy nie jest to ciąża pozamaciczna – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik. – Podczas każdego zabiegu na zespole operacyjnym ciąży obowiązek policzenia materiałów, których użyto podczas zabiegu: gazików, chust, narzędzi medycznych itd., a tego na Sycylii nie zrobiono. Szczególną odpowiedzialność ponosi kierownik zespołu, lekarz-operator, który musi kontrolować pracę podległego mu personelu. Według orzecznictwa Sądu Najwyższego pozostawienie w obrębie pola operacyjnego jakiegokolwiek ciała obcego, które nie spełnia funkcji terapeutycznej (taką rolę pełnią między innymi cewniki czy wkładki domaciczne), jest brakiem staranności i ostrożności zawodowej, niedbalstwem, za które odpowiedzialny jest cały zespół operacyjny. Zarówno we Włoszech, jak i we wszystkich krajach demokratycznych orzecznictwo jest podobne, a czasem identyczne. Oczywiście ta kobieta miała podstawy, żeby spodziewać się korzystnego dla siebie rozstrzygnięcia przed włoskim sądem. Uznała jednak, że ważniejsze jest zachowanie małżeństwa. Z własnej praktyki pamiętam przypadek, gdy zgłosiła się do mnie pacjentka, u której w miednicy znaleziono kilka metalowych klipsów. Ale wytłumaczyłem jej, że nie ma podstaw do skarżenia szpitala, gdyż podczas endoskopowego usunięcia pęcherzyka zaciska się naczynia metalowymi klipsami (wówczas spełniającymi rolę terapeutyczną), które po pewnym czasie zgodnie z prawem ciążenia odpadają, zsuwając się ku dołowi, i nic złego z tego powodu się nie dzieje.
***
Mater semper certa est
Tożsamość matki jest zawsze pewna – możemy przeczytać już w Kodeksie Justyniana z VI wieku.
W przypadku ojcostwa nie ma takiej pewności. Podobno co dziesiąty ojciec w Polsce, nie wiedząc o tym, wychowuje nie swoje dziecko.
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog:
– Trudno ocenić, ile jest takich „kukułczych jaj”, bo nikt w Polsce w tym zakresie badań nie prowadzi. Przeprowadzono je swego czasu w Wielkiej Brytanii i wyszło z nich, że od 5 do 10 proc. (jeżeli te badania są prawdziwe, to znaczyłoby, że w Polsce każdego roku przychodzi na świat od 20 do 40 tys. dzieci, które są wychowywane nie przez swoich biologicznych ojców – przyp. autora). Z punktu widzenia terapeutycznego w naszym kraju nie jest to jakiś poważny problem, gdyż ogromna większość mężczyzn, którzy wychowują nie swoje dzieci, nie tylko o tym nie wie, ale nawet tego nie podejrzewa. Jeżeli mężczyzna regularnie współżyje z żoną czy stałą partnerką, to gdy zachodzi ona w ciążę, w naturalny sposób przyjmuje do wiadomości, że to jego dziecko. Chyba że wie o tym, iż jego pani ma równolegle innych partnerów, dowiedział się o jej romansie lub jest niepłodny. Wówczas wystarczy badanie DNA, które właściwie w 100 proc. pozwoli ustalić, czy jest się ojcem dziecka. Ale to są rzadkie przypadki, dlatego takich badań robi się bardzo niewiele. Pod względem wierności współczesne Polki specjalnie nie odbiegają od Francuzek, Niemek czy przedstawicielek innych krajów Unii Europejskiej. Natomiast w samej Polsce istnieją spore różnice między mieszkankami poszczególnych regionów kraju. Jak wynika z mojego raportu „Seksualność Polaków 1992 – 2016”, najbardziej konserwatywne obyczajowo są panie z Polski południowo-wschodniej, a najmniej mieszkanki dużych miast. Im większa aglomeracja, tym kobiety są bardziej wyzwolone. Z zamieszczonych w raporcie tabel można dowiedzieć się o liczbie romansów, partnerów, o równoległych związkach. Panuje stereotyp, że współczesne młode Polki, zwłaszcza z dużych miast, są obyczajowo bardziej wyzwolone niż ich matki. Pod względem mentalnym z pewnością tak, jednak pod względem aktywności seksualnej na pewno nie. Może to wynikać z tego, że kilkadziesiąt lat temu seks był jedną z niewielu dostępnych powszechnie rozrywek, a dziś jest ich zdecydowanie więcej. Na wyciągnięcie ręki są też filmy erotyczne czy seks w sieci.
Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133 124 (w godz. 10 – 12).
Ciąża pozamaciczna
O ciąży pozamacicznej mówimy wtedy, gdy zapłodnione jajo umiejscawia się poza macicą (1 – 2 proc. wszystkich ciąż). Przyczyną takiej patologii mogą być zaburzenia anatomiczne, zakażenia, przebyte operacje ginekologiczne.
Może się ona umiejscowić w: jajowodzie, bańce i strzępkach jajowodu. Zdarzały się też przypadki, gdy zagnieździła się w... wątrobie. Historia medycyny zna również przypadki ciąży pozamacicznej zlokalizowanej w szyjce macicy i zakończonej porodem. Czasem kobieta może mieć dalej miesiączkę, a dolegliwości, na które się uskarża, przypominają grypę.
Ciążę ektopową nie zawsze uda się wykryć za pomocą testu ciążowego. Jego skuteczność w takich przypadkach wynosi około 50 proc. Często jest ona wykrywana zbyt późno, co może spowodować pęknięcie jajowodu i w konsekwencji zagrażający życiu krwotok do jamy brzusznej (ciąża ektopowa jest przyczyną 10 – 15 proc. zgonów kobiet w ciąży).
W jej rozpoznawaniu należy stosować ultrasonografię przezpochwową, a nie przezbrzuszną.
U pacjentek po leczeniu technikami wspomaganego rozrodu (ART– assisted reproductive technology), nawet po potwierdzeniu obecności prawidłowej ciąży, przy wystąpieniu bólów brzucha powinno się zawsze rozważyć obecność ciąży ektopowej.
W przypadku kobiet, które chcą zachować płodność, leczenie polega na dotarciu do jajowodu, wykonaniu niewielkiego podłużnego nacięcia długości i usunięciu tkanek płodowych za pomocą ssaka. Mimo stosowania oszczędzających metod chirurgicznych płodność udaje się zachować w 40 – 60 proc. przypadków, jednak bardzo zwiększa się ryzyko wystąpienia kolejnych ciąż pozamacicznych.