Swoją sztuką strzelam w pysk
– Kiedy zaangażowała się pani w pracę prospołeczną?
– Zaczęło się od rysowania memów, czyli dopiero 8 lat temu. Wcześniej byłam skupiona na swoim życiu i ścieżce artystycznej, którą nakreśliła mi Akademia Sztuk Pięknych. Nauczono mnie, że dobry artysta – nie artystka, bo feminatywów nie traktowano poważnie – powinien wystawiać swoje dzieła w znanych i cenionych galeriach. Sztuka i jej przekaz mają być elitarne. Korzystanie z mediów społecznościowych w celach artystycznych określano jako coś poniżającego. Wkurzenie na uczelnię, która okazała się nierównościowym i seksistowskim miejscem, pomogło mi przewartościować moje poglądy. – Czyli sztuka dla sztuki straciła sens? – Dla mnie w obecnym świecie tak. Choć rozumiem, że niektórzy oczekują tylko wrażeń estetycznych. Lubię sztukę, która pracuje na zmiany. Ciekawią mnie eksperymenty z różnymi scenariuszami wyrazu. Sztuka pozwala na więcej. Umożliwia przekraczanie barier ustalonych w codziennym życiu społecznym. Ten margines swobody motywuje do wykorzystania potencjału i spróbowania czegoś nowego.
– Przykładowe „trzy kreski” mogą być wyrazem buntu?
– Nurt konceptualny polega na użyciu zwykłego artefaktu, materii, do ukazania głębszego przekazu. Czasem wytłumaczenie tej koncepcji do mnie trafia, a innym razem czuję w tym fałsz i dorabianą ideologię. Sztuka może być trudna, wymagająca intelektualnie, ale artystki i artyści, kuratorzy i kuratorki, krytycy i krytyczki powinni pracować na to, żeby jak najwięcej ludzi ją rozumiało. To do nich należy zadbanie o dostępność sztuki i zrozumiałe opisanie jej dla każdego człowieka.
– A jaka była pani najważniejsza kampania?
– Walka o godność kobiet. Nie widzę na razie szansy na jej zakończenie i cały czas spotykam kolejne osoby, które przyłączają się do aktywnego bronienia swojej wolności. Istotny jest dla mnie też temat ekologii, bo jeśli nie zmienimy naszego postępowania, to w końcu wszystkie inne pomysły na zmianę świata nie będą miały znaczenia. Po prostu ludzkość nie przetrwa. Na szczęście coraz więcej rządów pracuje nad tym, by tworzyć bardziej ekologiczne rozwiązania. Niektóre z nich, jak nasz, tylko udają. Samo zrezygnowanie z węgla do 2030 roku w Polsce brzmi jak sen, który chyba się nie ziści.
– Feminizm stał się modną formą protestu?
– Chyba nie, bo wciąż bycie feministą czy feministką jest obarczone mnóstwem negatywnych stereotypów. Z drugiej strony rośnie grupa osób, która dostrzega niesprawiedliwość systemu patriarchalnego i chce dokonywać zmian. Z roku na rok staję się bardziej świadoma tego, jak wypracowany przez wieki system krzywdzi kobiety. Ale i relacje społeczne w ogóle. Świetnie pokazuje to książka „Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez, która wykonała gigantyczną pracę, gromadząc setki badań i statystyk z wielu krajów, żeby pokazać, jak bardzo męskocentryczny jest nasz świat.
– Widziała pani te problemy od zawsze?
– Nie, wiele lat grałam w patriarchalną grę, nie łamiąc jej zasad. Tak byłam wychowana i nie zastanawiałam się nad tym. Zaczęłam być przygnębiona porażkami w życiu osobistym i zawodowym. Myślałam nad tym, skąd one się wzięły. Zrozumiałam, że mogłam podjąć lepsze decyzje. Potem zobaczyłam, że kobiet o podobnych rozterkach jest mnóstwo, a wiele naszych wspólnych problemów zostało zbadanych i opisanych w literaturze feministycznej. Na rozładowanie emocji pozwoliło mi tworzenie memów, które zyskały popularność. Ich celem było wywołanie dyskusji i przede wszystkim dodanie otuchy kobietom.
– Którym zachowaniem kobiety uwłaczają same sobie?
– Nie lubię tego określenia – wolałabym powiedzieć: „czym sobie szkodzą”. Robią to, zachowując się tak, jak oczekują od nich inni, a nie one same. Jesteśmy tak mocno tresowane od dziecka, że czasem trudno dojrzeć swój potencjał, poznać siebie i wiedzieć, czego pragniemy naprawdę. To jeszcze trudniejsze w społeczeństwie głęboko patriarchalnym, w którym kobiety socjalizowane są do pełnienia obowiązków opiekuńczych i wychowawczych, a nie do zdobywania świata. Ja przez długi czas myślałam, że nie dam rady być samodzielna i niezależna.
– To wynikało z pani rodziny, z wychowania?
– Może trochę tak... Żyłam w tradycyjnym domu, jeśli chodzi o podział obowiązków domowych. Potem urodziłam syna, a mój ówczesny partner nie był zainteresowany współdzieleniem obowiązków wychowawczych. Pogodziłam się z byciem przede wszystkim matką i przez kilka lat nie miałam żadnego innego życia. Choć czasy się zmieniają, w Polsce nadal wychowanie dzieci spoczywa głównie na barkach kobiet.
– A jak powstają pani prace? – Kiedy tworzyłam memy, to dużo czasu myślałam nad najważniejszą ich częścią, czyli tekstem. Skróceniem przekazu w ten sposób, by zmuszał do myślenia, poruszał istotny temat i był jednocześnie dowcipny. – Ma pani swój ulubiony rysunek? – Ostatnio stworzyłam projekt muralu dla akcji „Warszawa bez smogu”. Jestem z niego dumna i wiem, że jest mocny. Pokazuje chłopca, którego płuca to parking samochodowy. Przekaz ma przerazić, bo dla niektórych strach to jedyna motywacja do zmian. A jeśli chodzi o ilustracje innych twórców, to lubię te, które nakłaniają do zaangażowania się, do działania.
– Ostatnio otworzyła pani sklep i galerię w Gdyni. Skąd pomysł na przeprowadzkę?
– Spontaniczna decyzja moja i Tomka zrealizowana w czasie pandemii. Taki kaprys i marzenie, by mieszkać w miejscu, w którym zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Wcześniej lokal przy ul. Świętojańskiej był siedzibą mojego sklepu internetowego i pracownią. Zaglądało tam mnóstwo przechodniów i szybko stało się jasne, że spokoju do pracy tam nie znajdę (śmiech). To był sygnał, że ludzie chcą się spotykać, rozmawiać. Dlatego otworzyliśmy galerię i sklep stacjonarny. Pierwsza sierpniowa wystawa to reportaż fotograficzny Karola Tomczaka z protestów ulicznych dotyczących zaostrzenia ustawy aborcyjnej.
– Jest tam również okno, na którym wywieszane są różne hasła.
– Tak, nasza witryna to miejsce, gdzie można skomentować rzeczywistość, oczywiście bez obrażania uczuć innych... Z tymi religijnymi to trochę na bakier, no, ale...
– Została pani pozwana za stworzenie wizerunku Matki Boskiej w maseczce z błyskawicą. Jaki przebieg ma ta sprawa?
– Absurdalny. Oskarżenie odnosi się do użycia błyskawicy i czarnej parasolki, czyli symboli Strajku Kobiet. Wskazano też na to, że postać ma czarne buty. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. One też były rażące? (śmiech). W obecnej, dynamicznej sytuacji w sądach to nigdy nic nie wiadomo. Zostałam przesłuchana i czekam.
– A jakie jest rozwiązanie dla Polaków, by nie pozwolili na niszczenie kraju?
– Na rewolucję się nie zanosi, więc jedyne rozwiązanie to pójście na wybory i mądre zagłosowanie.
– Sejm akceptuje kolejne reżimowe ustawy. Tym razem uderzono w wolne media. Może i perspektywa demokratycznych wyborów z każdą chwilą się oddala?
– Może. Trzeba mieć jednak nadzieję, że nie. Robić swoje, angażować się w lokalną społeczność, wychowywać dzieci bez przemocy i stereotypów, sprzątać po swoim psie, segregować śmieci. A kiedy przyjdzie czas, wyjść znów na ulicę i się nie bać.