Jak dobrze mieć synową
Przypadki starszej pani(66)
W końcu syn się ożenił. Nareszcie mam synową! Doczekałam się! Pomijając już fakt, że zawsze chciałam mieć córkę, to ta nowa sytuacja przynosi wiele korzyści. Syn się wyprowadził i zwolnił pokój. Zyskałam zatem pokój gościnny. Teraz spokojnie można kogoś zaprosić na weekend, bo gość nie będzie musiał spać w salonie na rozkładanej niewygodnej kanapie. Duży pokój nie będzie blokowany przez wizytującego, któremu trzeba przecież zapewnić choć minimum intymności i do późna mu się nie kręcić. Poza tym odeszło sporo sprzątania, prania i szykowania posiłków. A ile czasu się dla siebie zyskało. Dom wolny od młodzieńczych problemów, to można sobie poszaleć. Posiedzieć w spokoju i posłuchać ciszy. A tak to człowiek codziennie toczył jakieś rozmowy, które z reguły kończyły się późną nocą. Już nie mam na głowie codziennych spraw dorosłego dziecka, którymi żyło się, chcąc nie chcąc. Teraz to synowa ma urwanie głowy. Musi się mierzyć z charakterem mojego syna, który jak skrytykuje, to człowiek nie wie, w którą stronę ma się obrócić. A po co mi to? Tak to człowiek robi sobie, co chce, i nie musi się pilnować na każdym kroku. Synowa mnie od tego wyzwoliła. Skończyło się życie pod czujnym okiem dziecka, przed którym nic się nie ukryje. Ile lat można być pod taką presją? Człowiek latami się stara, wychowuje od maleństwa, a potem i tak się okazuje, że zrobił coś źle i potomek sobie to pamięta i się mądrzy. Teraz jak mu się coś nie podoba, to zwraca się z tym do żony, a nie do mnie. I dlatego – wiwat synowa!