Biednym wiatr w oczy Haiti
W sobotę 14 sierpnia o godzinie 8.30 czasu lokalnego Haiti nawiedziło potężne trzęsienie ziemi o sile 7,2 w skali Richtera. Zginęło ponad 2200 osób, a prawie 14 tys. zostało rannych. Pracę ratowników utrudniała burza tropikalna Grace, która nadciągnęła na wyspę 16 sierpnia.
Dziesiątki tysięcy ludzi straciło dach nad głową. Ulewny deszcz, który nadszedł dwa dni po trzęsieniu ziemi, sprawił, że grunt zmienił się w błoto, a dostęp do osób uwięzionych pod gruzami budynków stał się jeszcze trudniejszy. Strumienie wody lały się na ludzi przebywających na polach, bo stracili domy, oraz na poszukujących ofiar.
Najbardziej zniszczona została południowo-zachodnia część Haiti. Do największych zniszczeń doszło w okolicach miasta Les Cayes. Epicentrum znajdowało się około 12 kilometrów na północny wschód od miasta Saint-Louis-du-Sud.
W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania ukazujące skalę zniszczeń. Niektóre ulice w Les Cayes zostały zasypane gruzem. W powietrzu unosił się pył. Autor nagrania powiedział, że miał ogromne szczęście, bo budynek, w którym przebywał, nie zawalił się tak jak wiele innych domów w okolicy. Wśród gruzów widać było rannych oczekujących pomocy. Eveline Dominique Cherie, pracownica UNICEF-u w Les Cayes, powiedziała dziennikarzom, że wstrząsy były bardzo silne. Miała wrażenie, że jej dom nie przestawał się trząść. Musiała szybko wyprowadzić dzieci na zewnątrz. Na ulicy był tłum, bo inni ludzie postąpili podobnie. Wszędzie byli ranni. Wiele domów legło w gruzach.
Merone, rzecznik organizacji World Vision na Haiti, w czasie trzęsienia ziemi był w Port-au-Prince, około 160 kilometrów od Saint-Louis-du-Sud. Jego zdaniem wstrząsy trwały przez pięć do dziesięciu sekund. Wszystko w jego domu drżało. Trzęsienie ziemi zburzyło dziesiątki tysięcy domów, doprowadziło do zablokowania dróg i zniszczyło infrastrukturę. Kataklizm zrównał z ziemią biura, kościoły i szkoły. Szpitale, które pomagały rannym, szybko się przepełniły. Zaczęło brakować środków opatrunkowych i innych niezbędnych rzeczy. Ponadto niektórym groziło zawalenie – m.in. szpitalowi Ofatma w Les Cayes, z którego pacjentów trzeba było wynieść na zewnątrz. Chorzy leżący na łóżkach pod drzewami i namiotami oganiali się od much. Niektórzy krzyczeli z bólu.
Gdy ziemia zadrżała, Elsy dopiero się zbudziła. Jej syn złamał nogę. W szpitalu nie było odpowiednich warunków, by udzielić mu pomocy. Lekarze chodzili zdenerwowani, bo brakowało im wszystkiego, nawet leków przeciwbólowych. Jedna z przebywających tu kobiet złamała nogę. Jest w ciąży i przez dwa dni nie można było w żaden sposób złagodzić jej bólu.
Jak podaje ONZ, aby konwoje z pomocą humanitarną mogły przejechać, konieczne okazały się negocjacje z gangami z Martissant, nadmorskiej dzielnicy Port-au-Prince. W tych okolicach znajdują się siedziby przestępców, którzy już niejednokrotnie atakowali pracowników organizacji humanitarnych. Przez dwa ostatnie miesiące na tutejszych drogach stały blokady, które trzeba było usunąć, by mogły przejechać ciężarówki wiozące między innymi żywność dla ofiar trzęsienia ziemi.
Kataklizm nawiedził kraj, który już wcześniej pogrążony był w kryzysie politycznym – jego prezydent, Jovenel Moïse, w zeszłym miesiącu zginął w zamachu – oraz w kryzysie zdrowotnym wywołanym przez pandemię. Przywódcy polityczni, ochotnicy i wielu zwykłych ludzi z różnych państw na całym świecie zaoferowało wsparcie dla Haiti. Organizacje charytatywne i specjaliści podkreślają jednak, że pomoc oraz zbieranie funduszy na rzecz ofiar trzęsienia ziemi są utrudnione przez sytuację, w jakiej znalazło się to państwo. (AS)