Klęczą pod figurą...
Jest taki kraj w Europie uznający się za cywilizowany i chrześcijański, dla którego grupa uchodźców mieszczących się w jednym autobusie stanowi problem przerastający jego możliwości. To byłoby śmieszne, gdyby nie było tragiczne.
Ze strony rządzących padają słowa o prowokacji wrogich sił i nacji. Wymieniają różnych zagranicznych inicjatorów prowokacji, a własną opozycję nazywają pożytecznymi idiotami, że to niby dają się na tę prowokację nabierać. To, że w grupie uchodźców są przecież LUDZIE, rządzących nie obchodzi. Owszem, ewakuujemy z Afganistanu ludzi, ale to są sytuacje, o których można zrobić program w TVP, pokazać się z nimi na lotnisku, opowiadać bajki o polskiej odpowiedzialności i solidarności z całą Europą.
Jeśli o pomoc uchodźcom apeluje papież, to – w oczach naszych rządzących – tym gorzej dla papieża. My potrafimy co najwyżej do kanonu lektur wprowadzić teksty naszego papieża, choć widać, że nawet autor tego nowego spisu lektur ma problem z czytaniem tekstów Jana Pawła II ze zrozumieniem. Nawet głos polskiego episkopatu, który ma szansę odegrać się na rządzących za proponowaną podwyżkę podatków dla księży, na rządzących nie robi wrażenia. Oczywiście, wszyscy poszli się pokazać na niedzielnych nabożeństwach, nawet jeśli są gdzieś na wakacjach, ale na tym ich chrześcijaństwo się kończy.
Polacy uciekali z kraju od bardzo dawna. Wystarczy wspomnieć Wielką Emigrację we Francji, gdzie przyjmowano naszych z otwartymi ramionami, organizując nawet komitety powitalne i zapewniano im środki do życia, oferując etaty w wojsku francuskim. Nie znaczy to wcale, że emigrantom było łatwo, że żyli dostatnio, ale pomoc jednak im oferowano.
Pomocy doświadczali również polscy emigranci w czasach drugiej wojny światowej, często w krajach, które raczej chrześcijaństwo zwalczają, aniżeli mają na swych sztandarach naukę Jezusa. Podróżując po świecie, można w wielu krajach spotkać ślady przyjmowania i otaczania opieką Polaków, zwłaszcza polskich dzieci, czego mam przykłady w rodzinie. Pomagano nawet wtedy, gdy uciekali nie tylko przed wojną, ale także przed totalitarnym systemem.
Polacy mogli liczyć na pomoc i opiekę także w czasach PRL, gdy żadnej wojny w naszym kraju już przecież nie było. Obozy dla uchodźców, przerzuty do innych krajów, organizowanie wsparcia w początkowym okresie osiedlania się w nowym środowisku itp. Wielu moich szkolnych kolegów i znajomych wyjechało w ten sposób z Polski. Czy możemy sobie wyobrazić sytuację, by polski pilot uciekający z kraju i uprowadzający przy okazji samolot został odesłany do kraju? Albo że dwaj chłopcy, bohaterowie filmu „300 mil do nieba” (reż. Maciej Dejczer), mają siedzieć pod ciężarówką, bo są uchodźcami z kraju, w którym nie ma wojny?
Im bardziej rządzący deklarują przywiązanie do chrześcijańskich wartości, tym bardziej nienawidzą innych ludzi i zmiana w kanonie lektur niczego w tym względzie nie poprawi. I zawsze znajdą się tacy, którzy własnym ciałem zasłonią pomoc dla potrzebujących, bo wydano im taki antyludzki i antychrześcijański rozkaz.