Supereksfakty
Artur Groc (45 l.), były działacz partii Kukiz’15, ujawnił szczegóły urabiania Pawła Kukiza (58 l.) przez Jarosława Kaczyńskiego (72 l.). „(...) 11 sierpnia Sejm przegłosował w atmosferze skandalu lex TVN, nowelizację ustawy medialnej, która uderza w amerykańskiego właściciela TVN SA (...). Najpierw zdecydowano o odroczeniu posiedzenia do początku września. Ale doszło do reasumpcji i marszałek sejmu Elżbieta Witek zarządziła jeszcze raz głosowanie nad odroczeniem. Wtedy PiS z pomocą Kukiz’15 przegłosował ustawę. – W przerwie wiele się działo w pokoiku na tyłach sali plenarnej (...). Kukiz został tam wezwany. Był tam premier Mateusz Morawiecki, marszałek sejmu Elżbieta Witek i oczywiście Jarosław Kaczyński. O nich wiem. Spotkanie prowadził Morawiecki. Starał się wytłumaczyć Pawłowi, jak wielka krzywda się przed chwilą stała, że może dojść do odwołania rządu, a na czele gabinetu technicznego stanie Grzegorz Schetyna, więc Paweł może zapomnieć o jakimkolwiek wprowadzeniu w życie swoich marzeń politycznych dotyczących ordynacji wyborczej, sędziów pokoju, dnia referendalnego itd. Wydaje mi się, że wtedy Paweł, jak mały chłopiec, został postawiony przed ścianą. Na jego pytanie, co dalej, pani marszałek Witek złożyła propozycję reasumpcji głosowania. Ewidentnie była przygotowana na taką okoliczność. I Paweł się zgodził. Że się przyzna do pomyłki w trakcie głosowania nad odroczeniem obrad i umożliwi reasumpcję. Czuł się mocno zastraszony wizją nowego rządu PO – opowiada Groc.
Groc podkreśla, że Kukiz nie żądał niczego w zamian. – Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że nie zażądał kompletnie niczego. Paweł, jak to się mówi w nomenklaturze rockandrollowej, okazał się frajerem. Ten żłób polityczny zupełnie go nie interesował. Nie dostał w tym pokoiku żadnych stołków ministerialnych – tego by i tak nie wziął – ani, co gorsza, obietnicy głosowania nad najważniejszą dla nas ustawą dotyczącą mieszanej ordynacji wyborczej – czytamy w Fakcie.
Jarosław Gowin (59 l.) stracił pozycję wicepremiera, a jego partia Porozumienie odłączyła się od Zjednoczonej Prawicy. Jednak pocieszenie znalazł w PSL-u, w ramionach Władysława Kosiniaka-Kamysza (40 l.). Politycy ogłosili, że rozpoczynają współpracę. „(...) Mają podobną, konserwatywną wizję działania państwa. Jak zaznaczył kiedyś prezes ludowców, zależy mu na takim konserwatyzmie, gdzie władza nie zagląda nikomu za firankę (...)”. Poseł PSL-u Marek Sawicki (63 l.) w rozmowie z Faktem jasno podkreśla, że kooperacja może się udać. – Życie prywatne zostawiamy ludziom, a nie próbujemy im ustawić nie tylko meble, ale też to, z kim mają sypiać. Wydaje mi się, że Gowin nie był w tym nurcie
Zjednoczonej Prawicy, która by zaglądała za tę firankę. Od Zjednoczonej Prawicy będziemy się różnić tym, że nie będziemy kolejnym PZPR-em, tylko formacją rzeczywiście centroprawicową i przede wszystkim uczciwą, w przeciwieństwie do PiS-u. Oczywiście widzę wady samego Jarosława Gowina i jego dotychczasową działalność polityczną, natomiast każdy ma prawo do naprawy. Czym różnią się poglądy Gowina i jego kompanów od moich? W mojej ocenie Polskie Sprawy, tak jak Porozumienie i PSL, jeśli chodzi o system wartości, są tożsame. Odniesienie do przedsiębiorczości, do samorządności – i w jednym, i w drugim samodzielność i subsydialność, kwestie światopoglądowe – czy też do ram wartości. To są trzy podstawowe filary możliwości współpracy.
Super Express ujawnił, że prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej (60 l.) zarabia ponad 10 tys. zł, ale z lokalnego szpitala inkasuje też niezłą sumkę. „(...) Szełemej z wykształcenia jest kardiologiem. Oprócz zarządzania Wałbrzychem znajduje czas, aby dorobić w miejscowym Specjalistycznym Szpitalu im. dr. A. Sokołowskiego. I to szokująco dużo. Od stycznia do lipca tego roku Szełemej dostał stamtąd 402 tys. zł, a dochód za sam tylko lipiec wynosi 109 tys. zł! Jak informuje szpital, na tę ostatnią kwotę składa się m.in. wypłata, premie i nagroda jubileuszowa. Jej wysokość (...) wynosi ponad 82 tys. zł! W szpitalu Szełemej jest zatrudniony raptem na ćwierć etatu. Ogromne sumy biorą się m.in. stąd, że po wyrobieniu przewidzianych umową o pracę godzin pozostały czas poświęcony szpitalowi jest dodatkowo płatny. Szełemej dostawał też pieniądze za kwalifikowanie pacjentów do szczepień przeciwko koronawirusowi – tu godzina jego pracy kosztuje 160 zł. Średnio miesięcznie – bez nagrody jubileuszowej – zarobki polityka w szpitalu wynoszą 45 tysięcy zł (...)”!
Krystyna Pawłowicz (69 l.) tym razem postanowiła zająć się korelacją między popieraniem władzy przez obywateli a ich dobrem. Co w tej sprawie napisała w mediach społecznościowych najsłynniejsza prawnik w Polsce, możemy przeczytać w Super Expressie.– Pokój nie jest wieczny, zwłaszcza w naszej części Europy. Polska musi być na to przygotowana... na każdą formę agresji. Polacy muszą w tym popierać swe władze. Dla własnego dobra – napisała. „(...) Czy była posłanka PiS-u doszukała się związku między władzą i jej poparciem a dobrem obywateli? Tego nie wiemy. Jednak z całą pewnością można stwierdzić, że Pawłowicz otworzyła dyskusję, w której wzięli udział obserwatorzy sędzi TK. Nie wszyscy jednak poparli słowa Pawłowicz. Część obserwatorów, odnosząc się do wpisu, nie zgodziła się z jego treścią. Może z uwagi na to, że nie wszyscy popierają prezesa Kaczyńskiego i PiS. Jeden z użytkowników napisał: – Problem w tym, że władza nie popiera obywateli. Szczególnie małych przedsiębiorców! (...)”.