Mors zatapia drogie jachty
Nazywa się Wally, pochodzi ze Spitsbergenu i jest obywatelem Norwegii, choć nie ma paszportu ani żadnych dokumentów. Latem widziany był na wybrzeżu francuskim i hiszpańskim. Ostatnio upodobał sobie przystanie jachtowe w Kornwalii, gdzie został nazwany terrorystą. Ten ogromny arktyczny mors wchodzi na jachty i ucina sobie na nich długie drzemki. Gdy się wybudzi, przewracając swoje wielkie ciało, niszczy wyposażenie lub przewraca łodzie. A kiedy chce się na nie wdrapać, wielkimi kłami przegryza kadłuby.
Zwierzę ważące 1500 kilogramów, a długości 3,5 metra, posiada kły dochodzące do metra długości i mające siłę do przegryzienia 20-centymetrowej warstwy lodu. Jak wyjaśnił Audun Rikardsen, biolog morski z Uniwersytetu w Tromsø, kadłub jachtu z kompozytu jest dla tego zwierza bułką z masłem. Rikardsen, analizując zdjęcia i filmy z brytyjskich mediów, rozpoznał „swojego morsa”. – Jego obecność w tej części Europy jest jak najbardziej dziwna, lecz nie jest niemożliwa, ponieważ to świetny pływak, który może pokonywać tak długie dystanse. Zdaniem badacza powodem takiej dalekiej wycieczki może być ocieplenie klimatu powodujące odrywanie się fragmentów gór lodowych na Spitsbergenie. – Kiedy na jednej z nich spał, ona z silnym prądem podryfowała w stronę stałego lądu w Norwegii. Zgubił się, więc płynął dalej i dalej – opowiada biolog.
Aktywiści brytyjskiego stowarzyszenia ratowania fok wspólnie z zarządcami przystani jachtowej w porcie St. Mary zbudowali ogromny ponton w kształcie tratwy, aby mors mógł na nim wypoczywać i nie niszczył łodzi. Popełnili jednak błąd, ponieważ był on w kolorze... czarnym, więc został szybko przedziurawiony kłami morsa i zatopiony. – Nic dziwnego, bo Wally przyzwyczajony jest do środowiska arktycznego i woli kolor biały, jaki ma kra, a czarnego nie lubi – wyjaśnił Rikardsen.
Wyczyny morsa są spektakularne. Nie tylko zatapia łodzie, lecz je anektuje. 20 sierpnia w okolicach irlandzkiego Cork wszedł na motorówkę, a gdy wyskoczyli z niej przerażeni ludzie, popłynął z pracującym silnikiem. Jednostkę znaleziono z przegryzionym kadłubem. Tydzień wcześniej opanował łódź należącą do destylarni ginu i przebywał na niej kilka dni.
Zdaniem badaczki fauny morskiej Lucy Babey Wally szykuje się do podróży do domu i teraz dużo śpi. – Morsy spędzają co najmniej 25 proc. doby na wypoczynku, magazynując energię, a on ma do pokonania 3500 kilometrów. Rikardsen dodał, że chociaż Wally wzbudza sympatię, to jest najbardziej drapieżnym zwierzęciem w Arktyce. – Polując w wodzie, staje się bezwzględnym potworem, który nie atakuje ludzi. Na lądzie jest niemrawy oraz niezgrabny i staje się małym kotkiem. – W 2014 roku pewien mors zamieszkał na plaży przy moim domu na wyspie Kvaløya. Przez trzy miesiące nawiązaliśmy tak bliski kontakt, że sam byłem zdziwiony. Nazwałem go Kompis (Kolega) i świetnie reagował na swoje imię. Był dla mnie bliższym przyjacielem niż pies lub kot. Zachowuje się tak, jakby doskonale wiedział, że jest pod ochroną.
Arktyczny mors stał się utrapieniem właścicieli drogich jachtów i motorówek, ale Norwegia jest z niego dumna i zadowolona z promocji kraju. Walijczycy zarobili na nim duże pieniądze, warzą piwo beczkowe o nazwie „Wally” i sprzedają pamiątki z jego wizerunkiem i podpisem: „On tu był”.