Henryk Martenka, Sławomir Pietras
Z ŻYCIA SFER POLSKICH
Miranda to zbój był amerykański, którego przy aresztowaniu nie uprzedzono, że ma prawo milczeć, bo cokolwiek chlapnie, może zostać wykorzystane przeciw niemu w sądzie. Zbój wykorzystał ten błąd policji i został uniewinniony. Ergo: zawsze warto trzymać pysk w ryzach i nie kłapać jęzorem! Zapominają o tym politycy, bijąc pianę bez umiaru, ale u nas spór polityczny dawno przeniósł się z kategorii idei do sfery słów.
Dogłębnie świadczy o tym przykład posła Nitrasa. Mimo że znany, Nitras jest nie tyle ważnym posłem, co kłopotliwym. Znanym z tego, że pyskuje jak najęty i byłby cenną ozdobą stadionowej „Żylety”, a nie parlamentu. Jako ustawodawca przedstawia wartość niewielką, aliści wystarczającą, bo przygruntowa klasa Nitrasa nie odstaje od poselskiego gumna. Tenże chlapnął ostatnio o konieczności opiłowania katolików z przywilejów i dalibóg, lepiej żeby nie chlapnął, bo natychmiast wykorzystano to przeciw niemu, a niezrównoważony abp Jędraszewski z Krakowa przyrównał go od razu do nazistów i antysemitów. Żachnął się nawet kwaśno jakiś Fogiel z PiS-u, ale w potępieniu Nitrasa zabrakło jak dotąd opinii Viki Gabor i telelowelasa Jakimowicza.
Na tym samym wyjeździe firmowym senator Grodzki, w cywilu wieloletni dyrektor szpitala, chlapnął, że jest w Polsce szpitali... za dużo. O jakieś osiemset! Że gdyby było ich mniej niż dwieście, byłoby lepiej, co dowiódł na przykładzie Danii. Grodzkiemu rezonował dr Judym Karczewski, orzekając, że pomysł to kryminalny, objaw nie na rozwijanie, ale na zwijanie Polski, „szczególnie powiatowej, i dyskryminacja mniejszych miejscowości”. A na to PiS nigdy nie zezwoli! Aż dziwne, że ten ciągle rozgoryczony lekarz z Senatu nie zaproponował, aby szpitale budować w każdej gminie, a nawet sołectwie. Karczewski może duby smalone pleść bezkarnie, bo zarówno pierwszy, jak i drugi przykład pokazują, że władzę i jej satelitów (Kościół katolicki!) nadal obowiązuje taktyka odwracania kota ogonem, ciągle skuteczna taktyka Kaczyńskiego, że białe nie jest białe, a czarne wcale nie jest czarne.
Oczywiście Nitras z Grodzkim mogliby się nie odzywać i mieć święty spokój, jak nie przymierzając Kaczyński na Kaszubach. Ale co mieli, to powiedzieli, a ten i ów z naszych rodaków na to pomyślał: Przecież oni mają rację! Dla większości wierzących katolików w Polsce zblatowanie Kościoła z władzą skutkuje jego moralną erozją, niknącym zaufaniem i religijną atrofią. Ludzie odwracają się od Kościoła z niesmakiem, widząc korupcyjną sztamę biskupów z ministrami, strumień państwowej kasy płynący na kościelne konta, oglądając rozmodlone gęby polityków u ołtarzy. To są fakty!
Wspomniany abp Jędraszewski, jeszcze niedawno oddany defensor kochającego inaczej pryncypała Paetza, organizujący akcję ratunkową dla starego homosia, dziś pohukuje na ludzi spod flagi LGBT i straszy prosty lud tęczową zarazą. Ale jak takiemu wierzyć? Katolicy wiedzą, tylko uczciwy – i realny! – rozdział Kościoła od państwa może go uratować, ale jak się zdaje, chyba już na to za późno. Czeka nas niebawem moment, że zamykane będą kościoły, wyludnią się parafie, bo ludzie zaczną łukiem omijać świątynie, nie widząc tam niczego poza kasą i nikogo poza duchem Jędraszewskiego. Tak więc głos Nitrasa jest głosem wołającego w pustym kościele... Być może już wkrótce, w kościele na sprzedaż.
Tymczasem pomysł Grodzkiego jest zbieżny z przesłaniem Nitrasa. Oba „rewolucyjne” pomysły łączy bowiem pragmatyzm oraz intencja zmiany ilości w jakość. Mniej szpitali oznacza lepszą ich organizację. Oznacza więcej lekarzy specjalistów, więcej zadowolonych pielęgniarek i wyższy standard opieki medycznej. Popatrzmy na szpitale w bogatych krajach Zachodu – tam nikt nie pracuje 400 godzin w miesiącu. Takie są fakty!
Co to ma wspólnego ze zwijaniem Polski? To wyjaśni ony Karczewski, gość specyficzny, bardzo lubiany na przykład przez ciepłego Białorusina Łukaszenkę. A zatem powiedzcie nam, Karczewski, czy zamykanie szkół nie jest zwijaniem Polski, a „szczególnie mniejszych miejscowości”? Tymczasem, jak informuje Radio Zet, ostatniego dnia sierpnia (tego roku!) zamknięto ponad dwieście szkół i przedszkoli! Szkoły znikną na Lubelszczyźnie, na Śląsku, w Kujawsko-Pomorskiem. Wnioskowały o to samorządy do rządowych organów, czyli kuratoriów. Jakiż to powód sprawił, że ludzie Morawieckiego zaczęli po cichu zwijać polską oświatę? Ot, demografia i pieniądze. Czyli fakty! Wyliczono bowiem, że nie na wszystko wystarczy pieniędzy. Ale przecież lepiej, gdy ilość przechodzi w jakość!
Niestety, zasada zamiany ilości w jakość ciągle z oddali omija ekipę rządzącą. Decyzja Komisji Europejskiej, że Krajowy Plan Odbudowy, na którym wisi przyszłość rządów PiS-u, nie został zaakceptowany, oznacza, że rzeka pieniędzy, jaka miała się wlać do polskiej gospodarki, ominie nasz kraj. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie! Choć prezesowy przyboczny Bielan utrzymuje, „że nie ma powodu, aby odebrać Polsce choćby jedno euro”, to właśnie jego oświadczenie przekonuje do zastosowania prawa Mirandy. Skoro Ziobro, Buda, Kaleta, Wójcik, Czarnek, byle Jaki czy inne Fogle nie potrafią zachować milczenia, to i my, wyborcy, nie miejmy zahamowań, by wykorzystać to przeciw nim. We właściwym czasie, rzecz jasna.