Lękajcie się! (Angora)
Po zreformowaniu sądownictwa rząd Prawa i Sprawiedliwości bierze się za reformę w szkołach. Istnieją uzasadnione podejrzenia, że skutek obu działań będzie równie opłakany
Po sądownictwie rząd Prawa i Sprawiedliwości bierze się do reformy w szkołach.
Od 1 września obowiązuje nowy kanon lektur, które, zdaniem resortu, warto omawiać ze względu na ich walory edukacyjne i wychowawcze (czytelny system wartości), elementy konstrukcyjne utworu (konstrukcja świata przedstawionego, wyraziście zarysowana akcja) oraz warstwę językową utworu (polszczyzna staranna, pozbawiona wulgaryzmów i kolokwializmów, nadmiernych ozdobników).
Tłumacząc z urzędniczego na polski, również pozbawiony wulgaryzmów, choć te uparcie cisną się na usta, przekaz władzy brzmi – wychowajmy młode pokolenie w pisowskim, narodowo-katolickim duchu.
Bo wielkim Polakiem był
Filozof Leszek Kołakowski nie ma polskim dzieciom nic do zaoferowania, zdecydował minister Czarnek wraz ze swoimi ekspertami od edukacji. Zamiast nad bajką „Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca?”, maluchy mają pochylać się nad opowieściami o dzieciństwie Marii Curie-Skłodowskiej. Ostatnie klasy podstawówki pozbawiono „Stowarzyszenia umarłych poetów”, książki Nancy H. Kleinbaum, która nie harmonizuje z linią partii, bo surowej dyscyplinie w szkole przeciwstawia ideę uczniowskiej indywidualności. Licealiści z kolei nie będą czytać wierszy Marcina Świetlickiego, ponieważ myśli w nich zawarte nie zgadzają się z wartościami, które wpisane zostały w podstawę programową. Dostali za to szansę przestudiowania „Raportu Witolda”, oczywiście Pileckiego. A ci, którzy wybrali język polski rozszerzony, mogą poczytać „Zapiski więzienne” Stefana Wyszyńskiego i zgłębiać zawiłe losy cudownego obrazu Matki Boskiej Gregoriańskiej. W nowym kanonie lektur ewidentnie lansowane są dwie postacie – Jan Paweł II oraz Zofia Kossak-Szczucka. Papież występuje jako bohater i jako autor. Najmłodsi zostaną uszczęśliwieni książeczką Piotra Kordyasza „Lolek. Opowiadania o dzieciństwie Karola Wojtyły”. Nota od wydawcy nie pozostawia wątpliwości, iż to lektura wielce pożyteczna: Skąd się bierze świętość? Piotr Kordyasz nie odpowiada na to pytanie wprost. Przygląda się po prostu dzieciństwu i wczesnej młodości człowieka, którego Kościół na naszych oczach ogłasza świętym. Wyprawiając się wspólnie z Autorem w przeszłość, możemy szukać – niczym ziarnka gorczycy – tego zaczątku świętości wśród faktów znaczących i drobnych, dziecięcych zabaw, szkolnych psot i rodzinnych więzów. A może też inaczej spojrzymy na swoje własne życie? Cóż, nawet jeśli pierwszy raz się nie uda spojrzeć, trzeba próbować spoglądać w kolejnych szkolnych latach. W klasach VII – VIII – w lekturach obowiązkowych – znajdziemy bowiem „Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II” André Frossarda, a w klasach ponadpodstawowych z rozszerzonym językiem polskim pełen wybór dzieł papieża, aż żal, że większość tylko we fragmentach: „Przekroczyć próg nadziei”, „Tryptyk rzymski”, „Pamięć i tożsamość”, „Fides et ratio”. A także jego sztukę teatralną „Przed sklepem jubilera”. Czemu aż taka obfitość? Przemysław Czarnek tłumaczy, że do tej pory książek o Janie Pawle oraz jego własnych utworów było w szkole zdecydowanie za mało, jak na najwybitniejszego z rodu Polaków w 1050-letniej historii. Na zarzuty, iż obszerne studiowanie papieża w placówkach państwowych, do których uczęszczają również niewierzący, jest kiepskim pomysłem, minister edukacji odpowiada na antenie Radia Wrocław: – Pragnę przypomnieć, że są również w Polsce osoby wierzące. Pragnę przypomnieć, że my, chrześcijanie, też mamy swoje dzieci w szkołach publicznych i też żyjemy w tym kraju (...). My tolerujemy i akceptujemy absolutnie ateistów i to są nasi przyjaciele, prosimy o takie samo zachowanie w stosunku do nas. Tolerancja, według Czarnka, powinna przejawiać się nie tylko w doborze lektur, ale i w akceptacji krzyży w salach lekcyjnych: – Gdybyśmy zlikwidowali wszystkie elementy życia religijnego z przestrzeni publicznej i w ogóle przestali mówić o chrześcijaństwie i Panu Bogu, to byłoby sprzeczne nawet z preambułą do prawa oświatowego. To wtedy mielibyśmy dyktaturę ateizmu, mielibyśmy promowanie tylko jednego światopoglądu ateistycznego. A neutralność polega na tym, że nie promujemy żadnego. Czego najlepszym dowodem jest Jan Paweł II na lekcjach polskiego, ukrzyżowany Chrystus nad tablicą oraz przyszli nauczyciele etyki, których kształcić będą katolickie uczelnie namaszczone przez Ministerstwo Edukacji.
Bóg, honor i ojczyzna
Następną ulubioną autorką obecnej władzy jest Zofia Kossak-Szczucka.
Z tych Kossaków, wnuczka malarza batalisty Juliusza Kossaka, którą pewnego razu w Szwajcarii owionął wielki dech chrześcijaństwa rzeczywistego. Nie kpimy tu, rzecz jasna, z jej wiary, podkreślamy jedynie wartości, jakie promuje Ministerstwo Edukacji. A Kossak-Szczucka świetnie do nich pasuje. Zagorzała katoliczka i patriotka z Wołynia, uciekająca przed bolszewicką rewolucją i ukraińskimi mordami na Polakach, była i jest postacią mocno kontrowersyjną. Jan Sztaudynger w jednej ze swoich fraszek wykpił ją jako drugiego Sienkiewicza: Klacz jej mleko dawała, Ogier dawał podkówek, Gdy powieść napisała, Przetrzymała przednówek. Sienkiewicz przestał straszyć, Poszedł przespać się w grobie, Nowy Henryk w spódnicy Historyczeć jął sobie. Żarty, żartami, lecz z Kossak-Szczucką mamy o wiele poważniejszy problem niż bogoojczyźniana retoryka, a mianowicie antysemityzm. Minister Czarnek pyta, jaka z niej antysemitka, skoro ratowała Żydów i dostała za to medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata? Jednak manifest, który w obronie Żydów rozpowszechniła podczas Zagłady, jest dzisiaj odbierany jednoznacznie. Uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie – pisała. – Nie przestajemy uważać ich za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski. Co więcej, zdajemy sobie sprawę z tego, iż nienawidzą nas oni więcej niż Niemców, że czynią nas odpowiedzialnymi za swoje nieszczęście. Dlaczego, na jakiej podstawie – to pozostanie tajemnicą duszy żydowskiej, niemniej jest faktem nieustannie potwierdzanym. Świadomość tych uczuć jednak nie zwalnia nas z obowiązku potępienia zbrodni (...). Kto tego nie rozumie, kto dumną, wolną przyszłość Polski śmiałby łączyć z nikczemną radością z nieszczęścia bliźniego – nie jest przeto ani katolikiem, ani Polakiem! Jedną z książek Kossak-Szczuckiej, „Z otchłani”, włoska historyczka prof. Carla Tonini nazywa „arcydziełem nacjonalizmu”. Tam wszystkie Polki są bohaterkami, natomiast Ukrainki, Niemki i Żydówki to czarne charaktery, osobowości słabe, skłonne do niegodnych zachowań.
Literaturoznawca François Rosset, wnuk Szczuckiej, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” uznał włączenie utworów babki do kanonu lektur za operację ideowo-polityczną nieopartą na dogłębnej znajomości jej twórczości. Teraz cała nadzieja w nauczycielach, którzy, by uniknąć płaskich interpretacji, muszą umieścić książki Szczuckiej w szerszym kontekście historyczno-polityczno-społecznym. Ją samą również, bo, jak mówi Tonini: – Wielu biografów przedstawiało ją jako osobę perfekcyjną, niemalże świętą. Taka Kossak jest jednak płaska i nudna. Tymczasem to była osoba fascynująca. Tylko czy pisowskiemu Ministerstwu Edukacji naprawdę zależy na tej głębi?
Szczujnia
Wysiłki ministra Czarnka, by uczynić szkołę przyjazną dla prawdziwych Polaków, nie zostały docenione. A już prawdziwą furię wywołały jego plany przyznania kuratorom prawa do odwoływania dyrektorów, zawieszania działalności placówek niepublicznych oraz blokowania zajęć dodatkowych z organizacjami społecznymi. Ruszyła kampania „Wolna szkoła” zainicjowana przez 40 społecznych organizacji, poparta przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, Unię Metropolii Polskich i Związek Miast Polskich. Organizatorzy wymieniają cechy i cele edukacji według Czarnka: Zakuć-zdać-zapomnieć; Jedynie słuszna wizja; Lęk i karanie; Równanie pod linijkę; Chłopcy do wojska, dziewczyny do kuchni. Dzień przed 1 września ukazał się w sieci spot: rodzina, siedząc przy stole, rozmawia o studiach córki. Nagle wstaje młodszy syn i zwraca się do siostry słowami ministra: – Kariera w pierwszej kolejności, a później może dziecko. Prowadzi to do tragicznych konsekwencji. Jeśli pierwsze dziecko rodzi się w wieku 30 lat, to ile można tych dzieci urodzić? To są konsekwencje tłumaczenia kobiecie, że nie musi robić tego, do czego została przez Boga powołana. Głos lektora w tle: – Nie pozwól, żeby tak wyglądała edukacja twojego dziecka. Na krytykę minister ma jedną odpowiedź, charakterystyczną zresztą dla wielu przedstawicieli obecnej władzy: – Jeśli ktoś mówi, że jest za wolną szkołą, to niech jej nie zniewala swoją lewacką wizją. Ci ludzie z lewicy i ze środowiska lewackiego muszą zrozumieć, że są mniejszością w tym kraju i żyje tu większość, która też potrzebuje tolerancji.
Niestety, uwolnienia szkoły od Przemysława Czarnka pragnie o wiele więcej osób, niż on sobie wyobraża. O lewicowość raczej trudno posądzać Szymona Hołownię, szefa Polski 2050, który ostrzega: – Minister pragnie z naszych dzieci zrobić swoje kopie. Zamiast płynnej znajomości angielskiego po podstawówce, będzie płynna znajomość dzieł kard. Stefana Wyszyńskiego i realizacja wizji (...): szkoła neutralna poglądowo, pod warunkiem że będą w niej prezentowane poglądy ministra Czarnka i wiceministra Rzymkowskiego.
Naszemu Wielkiemu Edukatorowi nawet sondaże nie przyznają racji, więc jak tu mówić o reprezentowaniu większości. W badaniu przeprowadzonym na zlecenie Wirtualnej Polski 39 proc. respondentów wystawiło Czarnkowi ocenę „zdecydowanie negatywną”, 13 proc. „raczej negatywną”. 1 września oliwy do ognia dolał przewodniczący Rady Dzieci i Młodzieży RP przy ministrze edukacji Jakub Lewandowski, pisząc na Twitterze: Nie ma zgody młodego pokolenia na szczucie na mniejszości, na chamstwo i brak szacunku do kobiet, czy wreszcie radykalne zmiany w programie nauczania, które mają służyć tylko tępej propagandzie rodem z TVP Info. Polska szkoła stała się szczujnią na indywidualizm i różnorodność. Protekcjonalne podejście do kobiet, brak szacunku do jakichkolwiek mniejszości sprawia, że nie każdy dobrze się czuje w budynku, który powinien być bezpiecznym miejscem nauki. Lewandowski został wezwany na dywanik. Minister nie dał mu dojść do głosu, a po spotkaniu resort opublikował oświadczenie: Pan Jakub Lewandowski nie przedstawił żadnych merytorycznych racji uzasadniających jego radykalne, zaangażowane politycznie wypowiedzi z ostatnich dni. Rada Dzieci i Młodzieży zawnioskowała do Czarnka o odwołanie swojego szefa.