Na głowę mieszkańca...
Z ostatniej chwili: premierem rządu talibów w Kabulu został Abdul Ghani Baradar, ale nie musi to być wiadomość ostateczna
Talibowie robią w Afganistanie, co chcą.
...przypada tu rekordowa liczba nieszczęść i zmartwień, a przy tym talibowie mają zwyczaj martwiące się głowy ucinać. Bandyci paradują z przejętą po Amerykanach bronią. Popisują się rajdami humvee. Patrzą, gdzie ulicą idzie przestępca naruszający prawo koraniczne, czyli szariat.
Zamordowali komika Nazara Mohameda, który grał spektakle uliczne, bawiąc ludzi na bazarach. Zabójcy znęcali się nad trupem. Zabijali humor. Pochodził z Kandaharu, źródła fundamentalizmu i stolicy talibów. Zrywają plakaty filmowe Bollywood. Rozbijają manekiny na wystawach. Ludzie mają się bać. I rzeczywiście – mieszkańcy Kabulu boją się tak bardzo, że nie zauważyli trzęsienia ziemi o sile 4,5 stopnia w skali Richtera. A na dodatek na bandytyzm nałożyła się pandemia covidu.
Najnowszym pomysłem religijnym talibów jest zakaz szczepienia na covid i polio. W Dżalalabadzie, dużym mieście przy granicy z Pakistanem, której nikt nie uznaje ani z jednej, ani z drugiej strony, zamordowano trzy kobiety, bo prowadziły punkt szczepień. Afgańscy Uzbecy mieszkający w rejonie Khorasan, czyli na obszarze czwórgranicznym obejmującym północno-zachodni Afganistan, wschodni Iran i południe Tadżykistanu oraz Uzbekistanu, uciekają dokąd się da. To rejon będący gniazdem ISIS-K, czyli Państwa Islamskiego. Z kolei afgańscy Ujgurzy, czyli turkofońscy muzułmanie, uciekają do matecznika, to znaczy Xinjiangu w zachodnich Chinach. Hazarowie będący szyitami przesiedlają się do Iranu. Natomiast Tadżycy pod dowództwem Masuda juniora z Doliny Padższiru stawili zbrojny opór, gromiąc talibów przy wejściu do spichlerza Afganistanu.
Szefem tymczasowego rządu talibów miał być Hibatullah Akhundzada. Wiadomość tę podał Abdul Ghani Baradar, który sam został premierem. Ale to wcale nie musi być ostateczna informacja w tej sprawie.
Baradar – przedstawiałem go już w poprzednim odcinku Afghan story – wychował się w Kandaharze w czasach sowieckich. Walczył jako partyzant pod dowództwem mułły Omara, inicjatora ruchu afgańskich talibów. Był internowany w Pakistanie, zbliżył się do prezydenta Karzaja, a Amerykanie przenieśli go do Kataru w roku 2018, gdzie był szefem biura talibów i nadzorował negocjacje w sprawie wycofania wojsk USA z Afganistanu.
Celebryta egipski Khaled Montaser powiedział gazecie „Al-Watan”: – Kto cieszy się ze zwycięstwa talibów, powinien iść do psychiatry. Taliban jest ruchem faszystowskim.
Akhundzada, mało znany duchowny, nie ma z formacjami militarnymi talibów nic wspólnego. Dostał błogosławieństwo od szefa Al-Kaidy Ajmana al-Zawahiriego, a pojawia się publicznie tylko z okazji świąt religijnych. Korzystał z protekcji mułły Omara, póki ten żył. Omar przekazał mu polecenie zjednoczenia frakcji, które ze sobą walczyły (i walczą). Będzie musiał zaznaczyć swą obecność w Kabulu, Heracie i Mazar-i Szarifie. W Dżalalabadzie i Kandaharze jest znany. Nie znaczy jednak, że kto włada Kandaharem, jest władcą kraju. Pierwszą decyzją lidera było uwolnienie więźniów w kraju. Więźniów, czyli własnych wrogów.
Reakcje świata bliskowschodniego na zmianę porządku politycznego w Kabulu są typowe, ale ostrożne. Dowódca Hezbollahu Nasrallah oświadczył, że wyjście USA z Afganistanu jest lekcją dla amerykańskich sojuszników w Libanie i regionie. Jest także zachętą dla Izraela, aby wzorem USA wycofał się z Palestyny.
Zaskakującą reakcją popisał się Bassam Abu Szarif, były doradca Jasira Arafata, założyciel Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Rozmawiałem z nim w 1993 r. dla „Playboya” w Tunisie w dzień przed wyjazdem Arafata na spotkanie z premierem Rabinem w obecności Billa Clintona. Bassam przeszedł drogę od terrorysty do liberała i demokraty. Jako terrorysta stracił dłoń i oko, rozbrajając bombę. Jako liberał stał za porozumieniem Rabin-OWP. Teraz wrócił na pozycję krwiożerczego mentora takich ludzi jak dowódcy Hezbollahu. Do Nasrallaha napisał bałwochwalczy list, zapewniając go, że „światła jego twarzy przypominają poświatę Proroka”. Dalej czytamy w tym liście: „Po wyzwoleniu Afganistanu możliwe jest wykorzenienie syjonizmu z naszej ziemi”. Trzeba, żeby Nasrallah naszkicował plan operacji, dzięki czemu Izraelczycy uciekną do krajów, z których przybyli. „Ukochany dowódco, pokaż swój talent”. Arafat przewraca się w grobie.
Talibowie zwrócili się do wszystkich ambasad, zapewniając dyplomatów, że można pracować bez przeszkód, po czym zabili pięciu Irańczyków w konsulacie na północy Afganistanu w Mazar-i Szarif. Władze Kabulu twierdzą, że za bałagan w tym mieście odpowiedzialne są Stany Zjednoczone.
Poprzedni prezydent Afganistanu Hamid Karzaj i jego konkurent doktor Abdullah Abdullah puszczają oko do talibów, licząc na obecność w komitecie porozumienia narodowego, jeśli taki powstanie. Ma na to nadzieję także Gulbuddin Hekmatjar, nestor terrorystów, który wsławił się pionierskim atakiem na dziewczynę z Politechniki Kabulskiej w roku 1968. Nawiasem mówiąc, dzisiejsze studentki nie mogą wrócić na zajęcia, bo nie da się podzielić grup studyjnych na męskie i żeńskie, gdyż nie ma wystarczającej liczby wykładowczyń.
Co do innych reakcji można sądzić, że trochę przypadkowa zbieżność terminów konferencji Emmanuela Macrona w Bagdadzie oraz wejścia talibów do Kabulu pozwala prezydentowi Francji wrócić na obszary należące niegdyś do imperium francuskiego. Konferencja G7 bez Joe Bidena była w istocie konferencją G6 i zwróciła uwagę na dwa kierunki polityki wschodniej Zachodu. Pierwszy to ruch Francji tam, gdzie przenosi się świat, czyli nad Pacyfik. Ruch ten zatrzymany został w pół kroku – i to jest drugi kierunek – na Bliskim Wschodzie, gdzie polityka Francji bardzo często budziła irytację Izraela.
Chiny, żeby w takiej kolejności umieścić komunistyczny kraj bez komunistycznej gospodarki, są pierwszym krajem, który ogłosił gotowość nawiązania dobrych stosunków z talibami. Tu zwróćmy uwagę na fakt, że talibowie wkroczyli do Kabulu z odmienną twarzą. Ich program, jeśli Koran można nazwać programem, to coś na kształt zarysów ideologii, którą nazwiemy roboczo komunizmem islamskim. Chiny mają w swym składzie ludnościowym milion muzułmanów i myślę nie tylko o Ujgurach. Dobre stosunki z talibami to pokój i spokój na jednej z niewidzialnych granic, w sytuacji gdy na innych niewidzialnych granicach niepokój może oznaczać wojnę. Dziś wojna kosztuje ogromne pieniądze, co mocarstwo takie jak Chiny (nie mówiąc już o Japonii i Korei) musi wiedzieć. Najdroższy pokój jest tańszy od najtańszej wojny.
Niezależnie od uznania politycznego Chiny już wydzierżawiły na 30 lat tereny pod kopalnie żelaza, ołowiu, aluminium, cyny, cynku i litu. Agresywne wystąpienia polityków chińskich dotyczące zjednoczenia Tajwanu i Chin kontynentalnych budzą zaniepokojenie w krajach ASEAN (Stowarzyszenie Krajów Azji Południowo-Wschodniej). Indie zastanawiają się skromnie, czy uznać talibów. Dla premiera Modiego, który zarządza Indiami jak korporacją, Afganistan pod rządami talibów nigdy nie będzie przyjazny premierowi rządu wielkohinduskiego, a niektóre frakcje talibskie mogą stać się bardziej propakistańskie niż opozycja w Islamabadzie.
USA decyzją prezydenta Trumpa uznały już talibów. Jest to uznanie takie, jak słowa skierowane do Kim Dzong Una: „Dzień dobry, panie prezydencie”. Jak będzie potrzeba, to reakcja w Korei będzie taka, jakiej świat nie widział. Prezydent Putin wezwał społeczność międzynarodową, żeby nie pozwoliła Afganistanowi upaść, ale chodzi mu przede wszystkim, by nie dać upaść Łukaszence i jego reżimowi.
Szef państwa rosyjskiego rozmawiał już z liderami Syrii i Jordanii, a co do Polski, to podoba mu się catch 22, w jaki obydwaj złapali Polskę na granicy Unii Europejskiej z Białorusią. Będziemy musieli uaktywnić wobec tego naszą dyplomację w Uzbekistanie, Tadżykistanie i Kirgistanie, a więc wszędzie tam, skąd pochodzą afgańscy basmacze.
Jeśli ktoś sądził, że na kuli ziemskiej jest bodaj cal kwadratowy wolny od wpływów na całą resztę jej powierzchni, to się mylił. Gdyby talibowie nie weszli do Kabulu, to władze w Warszawie nie musiałyby ogłaszać stanu wyjątkowego na wschodzie kraju. I rzecz na tym nie ma się zamiaru skończyć.