Najmłodsza miliarderka przed sądem
Jeśli Elizabeth Holmes zostanie skazana, może spędzić za kratami nawet 20 lat
Wymyśliła przełomowe badanie organizmu, które okazało się oszustwem.
Siedem lat temu Elizabeth Holmes, która dorobiła się wielkiej fortuny, ogłoszono najmłodszą miliarderką. Gościła na okładkach „Forbesa”, a o jej firmie Joe Biden powiedział, że to „laboratorium przyszłości”. Właśnie rusza proces Elizabeth. Oskarżona może trafić za kratki nawet na dwadzieścia lat.
Gdy w 2003 roku Holmes zakładała firmę, miała zaledwie 19 lat. Porzuciła prestiżowy Uniwersytet Stanford, a pieniądze, które powinna przeznaczyć na czesne, zainwestowała w rozwój biznesu. Do jego stworzenia zainspirował ją własny strach przed igłami. Nie znosiła pobierania krwi, więc zaczęła się zastanawiać, czy nie dałoby się – zamiast wkłuwać się w żyłę – wykorzystać do badań minimalnej ilości krwi, np. z czubka palca.
Rozmowy ze specjalistami, w tym z profesorem medycyny ze Stanford, nie wypadły pomyślnie. „To się nie uda” – słyszała Holmes. W końcu udało jej się przekonać do pomysłu Channinga Robertsona, dziekana wydziału Uniwersytetu Stanforda. Został on pierwszym członkiem zarządu firmy Theranos. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Jak przystało na młode przedsiębiorstwo z Doliny Krzemowej, Theranos szybko zdobył rozgłos i pieniądze od inwestorów. Do 2010 roku Holmes zebrała 92 miliony dolarów, a w 2014 roku jej firmę wyceniono już na 9 miliardów dolarów. Na liście udziałowców znalazły się takie osoby jak magnat medialny Rupert Murdoch, meksykański potentat telekomunikacyjny Carlos Slim i polityk Henry Kissinger.
W 2014 roku 30-letnia wówczas bizneswoman trafiła na 100. miejsce listy czterystu najbogatszych
Amerykanów publikowanej przez „Forbesa”. Ogłoszono ją też najmłodszą miliarderką, która dorobiła się swojej fortuny. Wizerunek uśmiechniętej blondynki o przenikliwym spojrzeniu, ubranej w czarny golf w stylu Steve’a Jobsa, stał się symbolem sukcesu. Jeszcze w 2015 roku siedzibę firmy odwiedził Joe Biden, ówczesny wiceprezydent. Nazwał wtedy firmę Theranos „laboratorium przyszłości”.
Wkrótce za sprawą artykułu w „The Wall Street Journal” nad Theranosem zaczęły zbierać się czarne chmury. Ujawniono, że „rewolucyjna technologia” tak naprawdę nie jest rozwijana, a w swoich badaniach przedsiębiorstwo musi używać tradycyjnie pobieranej krwi. Okazało się też, że urządzenia, które zaprezentowano Bidenowi, wcale nie działają. Już w 2016 roku „Forbes” obniżył wycenę majątku Holmes do zera. Kobieta została oskarżona m.in. o oszustwa finansowe, nielegalne pozyskiwanie pieniędzy od inwestorów, nieprawidłowe przechowywanie próbek krwi i stwarzanie zagrożenia dla pacjentów, którzy otrzymywali błędne wyniki badań. Theranos zakończył działalność w 2018 roku. Teraz 37-letnia Elizabeth Holmes staje przed sądem. Proces miał ruszyć już trzy lata temu, ale całą sprawę najpierw opóźniła pandemia, a potem ciąża oskarżonej. Syna, którego ojcem jest biznesmen z branży hotelarskiej, urodziła kilka tygodni temu.
Po procesie eksmiliarderki na ławie oskarżonych zasiądzie jej były wspólnik i partner życiowy, starszy o dziewiętnaście lat Ramesh Balwani. Holmes nie przyznaje się do winy i broni się, twierdząc, że naprawdę wierzyła w swoją firmę. Wskazuje też na winę Balwaniego, oskarżając go o manipulacje, wykorzystywanie seksualne i przemoc psychiczną.
Jeśli Elizabeth Holmes zostanie skazana, może spędzić za kratami nawet dwie dekady. O wzlocie i upadku Theranosa powstały już filmy dokumentalne. Eksperci komentują, że sprawa jest „ukoronowaniem” filozofii młodych firm z Doliny Krzemowej, które bardziej stawiają na robienie dobrego wrażenia niż na rozwój produktów. „Ale to nie powinno tak działać w przypadku firm medycznych. Tam wszystko musi być jawne i nikogo nie wolno krzywdzić. W tym przypadku stało się inaczej” – stwierdził w artykule „The New York Timesa” Phyllis Gardner, profesor medycyny z Uniwersytetu Stanforda, który 18 lat temu sceptycznie podchodził do pomysłów Holmes. (MA)