Przeczytane
CZAR URLOPU Z FWP Dzięki wczasom górnik, nauczyciel, hutnik i włókniarz, którzy może nigdy nie widzieli gór ani morza, będą mieli możność poznania najpiękniejszych regionów kraju – głosiła uchwała Centralnej Rady Związków Zawodowych (CRZZ) z 1946 roku. Ruszyła więc akcja nacjonalizacji pensjonatów i ośrodków wczasowych ocalałych po drugiej wojnie światowej. W 1949 roku utworzono Fundusz Wczasów Pracowniczych, który dysponował 1000 obiektów i stał się wyłącznym organizatorem wypoczynku dotowanego z budżetu państwa. Aby jednak pracownik mógł z niego skorzystać, potrzebował skierowania wystawianego przez biuro wojewódzkie FWP i jego agencje działające w zakładach pracy oraz zgody rady zakładowej. Nie wszyscy prześlizgiwali się przez to ucho igielne. – Do połowy lat 50. nie miałem szans pojechać z rodziną do najatrakcyjniejszych ośrodków w Międzyzdrojach, Zakopanem czy Krynicy – opowiada 93-letni kaliszanin. – Tam kierowani byli głównie przodownicy pracy, racjonalizatorzy, aktywni funkcjonariusze partii, na okrasę jacyś naukowcy czy wspierający ludową władzę ludzie kultury. Dla nas, szeregowych pracowników przemysłu, szczytem marzeń były Duszniki. Urlop z Funduszem był dostępny cenowo, nie nadwyrężał kieszeni nawet najmniej zarabiającym. Czteroosobowa rodzina płaciła najczęściej połowę wynagrodzenia pracownika. W ofercie – oprócz pejzażu, wycieczek z przewodnikiem, wspólnej świetlicy z telewizorem i zupy mlecznej na śniadanie – przez długie lata była poranna gimnastyka i spotkania z przodownikami pracy. Do tego pogadanki i odczyty propagandowe prowadzone przez tzw. kaowców, czyli instruktorów kulturalno-oświatowych. Powiew swobody przyszedł wraz z Gomułką. Od połowy lat 50. zaczęto oferować urlopowiczom ogniska, dancingi i rozgrywki sportowe. Dla milionów Polaków wczasy z FWP były pierwszymi w życiu innymi niż „pod gruszą” u rodziny. Klientela szybko rosła. Pod koniec lat 60. wyjeżdżało na nie prawie milion ludzi. Później już było gorzej. Gdy państwowe pieniądze na organizację wakacji popłynęły do przedsiębiorstw, uczelni, urzędów, a nawet spółdzielni, FWP stracił monopol. Działał jeszcze prawie przez 30 lat, a potem padł łupem centrali związkowej, która w ciągu kilkunastu lat go sprywatyzowała. Z dawnego imperium (...) pozostało kilka obiektów w Kotlinie Kłodzkiej.
Wybrała i oprac.: E.W. Na podst.: Miłosz Węglewski, „Wyprzedane wczasy”. „Newsweek” nr 34/2021