TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Na lipcowym kongresie Polskiej Zjednoczonej Partii Prawo i Sprawiedliwość zabrał głos i pouczył na miejscu ukochany przywódca pislamistów Jarosław Kaczyński. W przemówieniu owym, jak zawsze niebywale wnikliwym, analitycznym i wybiegającym daleko w przyszłość, odniósł się on między innymi do nepotyzmu. Oczywiście potępił to zjawisko i – co ważniejsze – ostrzegł towarzyszy przed jego zgubnymi konsekwencjami. Nie owijając w bawełnę, rzekł był, iż zatrudnianie na państwowych posadach, obsadzanie w spółkach Skarbu Państwa członków bliskiej i dalszej rodzinki stanowi największe zagrożenie dla władzy. „Syndrom tłustych kotów to jest nepotyzm! Obowiązkiem tego kongresu jest, aby to zmienić!”. Słowa prezesa zrobiły piorunujące wrażenie. Nikt z uczestników kaczystowskiego spędu nie miał wątpliwości – to jest nakaz chwili, to rozkaz, który trzeba niezwłocznie wykonać. Toteż kongres z mety tym się zajął. W try miga podjął uchwałę, którą propagandziści z Kurwizji nazwali sanacyjną! Jak zwał, tak zwał, nie w nazwie istota problemu, a w skuteczności tejże uchwały. Jej efektem miało być oczyszczenie partii z nepotyzmu. Odzyskanie utraconego zaufania wyborców i poprawienie sondażowych wyników przewodniej siły narodu! Odpowiedzialnym za realizację uchwały, za przeprowadzenie tej swoistej dezynfekcji w rodzinie PiSiewiczów został wicepremier Jacek Sasin. Znakomity wybór. Ten ceniony w partii, dyspozycyjny aparatczyk znany jest z dobrze wykonywanej roboty. Po nominacji Sasina i podjętych przez niego natychmiastowych decyzjach słuch o nepotyzmie zaginął. Nie ma problemu, tłuste koty zniknęły z pola widzenia. Na intratnych państwowych posadach, w spółkach Skarbu Państwa zasiadają już wyłącznie osoby wykształcone, kompetentne, doświadczone, spełniające wszelkie wymogi niezbędne do pełnienia owych funkcji! Wiem to, bo oglądam TVinfo i czytam wszystko, co jest napisane na czerwonym pasku. Gdyby było inaczej, bogobojne, prawdomówne Rachonie na pewno POINFORMOWAŁYBY o tym widzów!