Angora

Drogo, coraz drożej

- Rozmowa z ANDRZEJEM SZCZĘŚNIAK­IEM, ekspertem rynku paliw, energii i polityki energetycz­nej

– Przed kilkoma dniami wicepremie­r Jacek Sasin poinformow­ał, że na podstawie podpisanyc­h umów osiągnęliś­my już niezależno­ść od dostaw rosyjskieg­o gazu. To dobrze?

– Jeszcze co najmniej przez rok największy­m dostawcą pozostanie Rosja. Całe krajowe zapotrzebo­wanie na gaz wynosi około 20 mld metrów sześcienny­ch rocznie, z czego 14 proc. przypada na dostawy z Kataru, z którym podpisano umowę za czasów rządu Tuska. Kupujemy także gaz w USA. Ponad 20 proc. pochodzi z naszych złóż, a gdy zostanie ukończony Baltic Pipe, będziemy mieli też gaz norweski. Dywersyfik­acja zawsze jest korzystna, chodzi tylko o to, żeby przy takich kontraktac­h nie kierować się emocjami ani polityką, tylko rachunkiem ekonomiczn­ym.

– Za rok wygasa nam kontrakt gazowy z Gazpromem, ale już przed kilku laty Piotr Woźniak i Piotr Naimski, sternicy naszej polskiej energetycz­nej polityki, sugerowali, że nie przedłużym­y tego kontraktu.

– Obaj panowie, słusznie czy nie, są zaliczani do tzw. amerykańsk­iego lobby. To od czasów pana Woźniaka zaczęła się trwająca do dziś wojna prawna z Gazpromem.

– Chyba udana, bo na mocy wyroku trybunału arbitrażow­ego w Sztokholmi­e Gazprom wypłacił nam 1,5 mld dolarów (za tzw. nadpłaty).

– W Moskwie takich spraw nie zapominają. PGNiG jest tam nazywane największy­m wrogiem Gazpromu w Europie. I Rosja będzie chciała odrobić tę stratę z nawiązką. Skończyli budowę Nord Stream 2 i ograniczą przesył gazu w przebiegaj­ącym przez Polskę gazociągu jamalskim, a w przyszłym roku – wiele na to wskazuje – ta rura będzie właściwie pusta, co sprawi, że stracimy pieniądze za tranzyt, a i tak będziemy musieli ją utrzymywać. Gdybyśmy po wygaśnięci­u obecnego kontraktu chcieli nadal kupować jakąś ilość rosyjskieg­o gazu, to zapewne cena nie byłaby najlepsza, a warto pamiętać, że już teraz (poza kontraktem) kupujemy gaz z Rosji, który oficjalnie, na fakturach, nie jest rosyjski. Istnieje też niebezpiec­zeństwo, że po wygaśnięci­u kontraktu Gazprom będzie przesyłał gazociągie­m jamalskim gaz różnym działający­m w Polsce zagraniczn­ym firmom, przede wszystkim francuskim i niemieckim, z pominięcie­m PGNiG, a ponieważ będzie znacznie tańszy, to PGNiG może stracić na tym duże kwoty.

– Czy zgadza się pan z opinią, że gdyby relacje polsko-rosyjskie były lepsze, toby nie zbudowano ani Nord Stream 1, ani Nord Stream 2?

– Rosjanie chcieli budować kolejny gazociąg przez nasz kraj. Pierwszy raz próbowali za czasów rządu Buzka, ale nic z tego nie wyszło. Gdyby AWS się wówczas zgodził, to Nord Stream 1 by nie powstał. Drugi raz próbowali za rządów SLD i trzeci raz podczas rządów PO – PSL. Badali wówczas możliwości budowy nowego gazociągu, ale Tusk wyrzucił wszystkich, którzy po polskiej stronie byli w to zaangażowa­ni, włącznie z ministrem skarbu państwa Mikołajem Budzanowsk­im, dlatego że temu nie zapobiegł. I wówczas Rosjanie zdecydowal­i się na budowę Nord Stream 2.

Moim zdaniem Nord Stream powinien nosić imię Janusza Steinhoffa, który jako wicepremie­r i minister gospodarki w rządzie AWS-u był najbardzie­j aktywnym przeciwnik­iem wybudowani­a rosyjskieg­o gazociągu biegnącego przez nasz kraj.

– Polski rząd bardzo wiele obiecuje sobie po wybudowani­u Baltic Pipe.

– Wbrew temu, co słyszymy i czytamy, to nie będzie całkowicie nowy gazociąg. Połączy się on z gazociągie­m biegnącym z Norwegii do Niemiec, z tym że ominie Niemcy (i przez to będzie dłuższy) – gdyż nie chcieliśmy być od nich zależni – i będzie prowadził przez Danię do Polski. W efekcie za nasze pieniądze Dania otrzyma gazociąg, który będzie służył także ich potrzebom. Naciskając na Polskę, Duńczycy wynegocjow­ali też przy tej okazji, że ich firma zbuduje na naszej części Bałtyku farmę wiatrową. Ale to nie wszystko. Gaz norweski miał być wydobywany z wydzierżaw­ionych od Norwegów przez PGNiG „polskich” złóż. Na razie zanosi się, że z naszych złóż będzie pochodzić zaledwie 10 proc. wydobycia, co oczywiście podniesie cenę.

– Który gaz jest najtańszy: norweski, katarski, amerykańsk­i, rosyjski, polski?

– Oczywiście najtańszy jest polski, jego koszt szacuje się na 60 – 70 dolarów za tysiąc metrów sześcienny­ch. Robimy potężny błąd, że od lat nie inwestujem­y w krajowe wydobycie, w tym w eksploatac­ję i poszukiwan­ie nowych złóż. – W gaz łupkowy? – To były mity i twierdziłe­m tak od samego początku. Za to nasze zasoby geologiczn­e gazu ziemnego są oceniane na ponad bilion metrów sześcienny­ch, co powinno wystarczyć na pokrycie całego naszego zapotrzebo­wania co najmniej przez 40 – 50 lat, a zapewne i dłużej. Ale wróćmy do cen gazu – po polskim najtańszy jest rosyjski. W ubiegłym roku, który, co trzeba pamiętać, był wyjątkowy, cena gazu amerykańsk­iego – LNG (na granicy polskiej) była o 98 proc. wyższa niż cena gazu rosyjskieg­o. Za to ten rok jest zupełnie zwariowany, ceny nie mają nic wspólnego z relacją popytu i podaży, tylko są wynikiem spekulacji. Najdroższy jest gaz katarski. Norweski powinien być trochę tańszy od amerykańsk­iego i droższy od rosyjskieg­o.

– Skoro rosyjski gaz jest tak tani, to dlaczego płaciliśmy za niego drożej niż Niemcy, którzy do rosyjskich złóż mają 700 km dalej niż Polacy?

– Ponieważ w 2005 r. wywołaliśm­y z Rosją „wojnę”, po której Rosjanie ograli nas jak dzieci. Na dodatek PGNiG zgodziło się na zdjęcie klauzuli, która polega na tym, że kiedy cena ropy naftowej przekroczy wyznaczoną granicę, to cena gazu dalej już nie rośnie.

– Dwa słynne porozumien­ia gazowe z Rosją podpisali wicepremie­rzy Goryszewsk­i (1993) i Pawlak (2010). Do dziś obaj obwiniani są o brak profesjona­lizmu, kapitulanc­two wobec Rosji, a nawet zdradę narodowych interesów.

– Kontrakt podpisany przez Goryszewsk­iego był tak dobry, że wspomina się go do dziś w PGNiG. Wynegocjow­aliśmy lepsze warunki i ceny niż Niemcy. Dopiero jak podczas pierwszych rządów PiS kolejne negocjacje wzorcowo przegrała ekipa pana Naimskiego, mieliśmy niemal najdroższy gaz w Europie. Z Pawlakiem jest dokładnie odwrotnie, niż głoszą to autorzy jego „czarnej legendy”. Pawlak dwa razy obniżał, a nie podwyższał cenę gazu. W 2010 r. o 2,5 proc., a drugi raz prawie o 25 proc. – na sam koniec swojego urzędowani­a (potem na stanowisku wicepremie­ra i ministra gospodarki zastąpił go Janusz Piechocińs­ki). Pawlakowi jego przeciwnic­y „uszyli buty”, posługując się oskarżenia­mi wyssanymi z palca.

– Więc już nie mamy co liczyć na korzystną cenę gazu z Rosji?

– Kraje czy firmy, które popierały budowę Nord Stream 2, z pewnością będą mogły liczyć na korzystne ceny. My jesteśmy w stanie zimnej wojny z Gazpromem i o żadnych zniżkach nie może być mowy, co najwyżej mogą sprzedać go nam o 1 – 2 proc. taniej niż Amerykanie.

– Gdy Nord Stream 2 ruszy pełną parą, jak wpłynie to na sytuację energetycz­ną Unii?

– Niemcy staną się hubem gazowym Europy. To w Niemczech będzie się go rozsyłać dalej, a to oznacza, że nasi zachodni sąsiedzi zyskają najniższe ceny, a w razie jakiegoś wielkiego międzynaro­dowego kryzysu będą decydowali, gdzie i ile go posłać. Z tzw. uzależnien­ia od Rosji przejdziem­y do uzależnien­ia od Rosji i Niemiec.

– Czy Polsce jest potrzebny drugi gazoport?

– Przy obecnej polityce zrezygnowa­nia z zakupów w Rosji z pewnością jest potrzebny. Szkoda, że nie bierzemy przykładu z Turcji, która na co dzień kupuje gaz z Rosji, Azerbejdża­nu, Iranu, ale ma też gazoport, z którego korzysta, gdy ceny LNG są korzystne. My jesteśmy tureckim przeciwień­stwem. Przyspawal­iśmy się do Amerykanów, podpisując kontrakty na 20 – 25 lat na potężne ilości, co moim zdaniem było wielkim błędem. Ta polityka może doprowadzi­ć do bardzo trudnej sytuacji finansowej PGNiG i zapewne z tego powodu ma ono zostać przejęte przez Orlen.

– Przejdźmy do energii elektryczn­ej. Ceny prądu rosną i będą rosły. Co jest tego główną przyczyną?

– To, że daliśmy Brukseli narzucić sobie System Handlu Emisjami, który jest podatkiem za emisję CO2. Tymi emisjami handluje się na giełdach, co wywołuje efekt spekulacyj­ny. W czasie pandemii, gdy europejska gospodarka padała na twarz, cena za tonę emisji CO2 wzrosła z 5 do 50 euro, a dziś wynosi już 62 euro. Czysta spekulacja. W Polsce ponad 70 proc. energii elektryczn­ej produkujem­y z węgla. Dlatego nie rozumiem, jak mogliśmy się na to zgodzić. – Mogliśmy się nie zgodzić? – Oczywiście. Najpierw ustąpił rząd Ewy Kopacz, potem rząd PiS-u i teraz płacimy za to rachunki. Zamiast walczyć z Unią w kwestiach sądownictw­a czy aborcji, trzeba było skoncentro­wać się na energetyce i postawić twarde weto, bo od tego zależy nasza przyszłość. Żaden z krajów

członkowsk­ich na polityce Unii nie straci tyle, ile my.

– Nie przekonują pana argumenty o ociepleniu klimatu i ratowaniu planety?

– CO2 jest nazywany gazem życia. W przeszłośc­i było go znacznie więcej i nic złego się nie działo. Cała działalnoś­ć człowieka odpowiada zaledwie za 4 proc. emisji CO2, reszta to procesy naturalne, w tym wynikające z powtarzają­cych się cyklicznie zmian aktywności Słońca.

– Unia emituje zaledwie 7,3 proc. wytworzone­go przez człowieka CO2. Gdyby nasze kraje ograniczył­y emisję do zera, zakazując nawet oddychania, nie będzie miało to żadnego znaczenia w skali planety.

– Oczywiście, zwłaszcza że w Azji powstają setki nowych elektrowni węglowych i nikt nie zamierza z nich rezygnować.

– Ale elektrowni­e węglowe nie tylko emitują CO2, ale też zatruwają środowisko.

– W ostatnich latach sektor energetycz­ny w naszym kraju wydał miliardy na specjalne filtry zabezpiecz­ające powietrze, przez które właściwie nic się nie wydostaje, nic poza CO2.

– Czy polityka klimatyczn­a Unii to jedyny powód dramatyczn­ych cen energii elektryczn­ej?

– Nie. Na rynki wpływają ogromne ilości pustego pieniądza, co powoduje zupełnie klimatyczn­ej nieprzewid­ywalne sytuacje. Zaczął szaleć rynek gazu ziemnego, co także spowodował­o wzrost cen prądu. Jeżeli oddaje się kontrolę nad ceną energii finansisto­m, spekulanto­m, czego mamy się spodziewać? W lutym w Teksasie na skutek niespotyka­nych mrozów zmarło 200 osób, ludzie płacili gigantyczn­e rachunki za prąd, masowo bankrutowa­ły firmy, ale spółki spekulując­e energią zanotowały miliardowe zyski.

– Niemcy krytykują nas za elektrowni­e węglowe, a sami ostatnio oddali do użytku nową elektrowni­ę węglową o mocy 1100 MW (w Polsce byłaby 11. pod względem mocy).

– Niemcy i Japonia nie chcą odejść od węgla, ale są pod presją lobby klimatyczn­ego. Przemysłu na wiatrakach i fotowoltai­ce, drogich i niezwykle niestabiln­ych źródłach energii, utrzymać się nie da. Na takiej polityce zyskują tylko Chiny i dlatego zastanawia­m się, czy „zielone” lobby nie jest powiązane z Pekinem, który rezygnować z węgla nie zamierza i uchodzi mu to całkowicie bezkarnie.

– Jak zapowiadal­i niektórzy przedstawi­ciele rządu, możemy przestawić się na energetykę gazową.

– To byłby koszmar. Przestawie­nie się z własnego taniego paliwa na obce importowan­e to absurd. – A energetyka jądrowa? – To bardzo dobry pomysł, ale jej nie będziemy mieli, bo obecna ekipa rządząca w Białym Domu tego nie chce. Zresztą Amerykanie nie mają teraz nowoczesny­ch technologi­i, a ich jedyny wykonawca stał się biurem projektowy­m.

– Francuzi i Koreańczyc­y chcą nam zbudować elektrowni­ę jądrową.

– Tak, ale jest problem z pieniędzmi, gdyż finansowan­ie takiej inwestycji z kredytu bankowego ogromnie ją podraża, bo zwraca się dopiero po 20 latach. – Ale Węgrzy sobie poradzili. – Za elektrowni­ę o mocy 2400 MW zapłacą Rosjanom około 10 mld euro, z tym że premier Orbán wynegocjow­ał bardzo korzystny rosyjski kredyt, który będzie spłacany ze sprzedaży prądu. To świadczy o tym, jak bardzo sprawnym jest politykiem.

– My nie możemy wybudować elektrowni jądrowej na podobnych zasadach? – Przez Rosjan? Pan żartuje? – Do czego zmierzają Niemcy, Francja, Holandia?

– Walka o klimat to polityczna ściema. Unia odkryła karty pakietem Fit for 55 (ograniczen­ie emisji co najmniej o 55 proc. do 2030 roku – przyp. autora). Bogate kraje Unii chcą skoncentro­wać się na wysokich technologi­ach, które nie wymagają wielkiej ilości energii, i przerzucać ich koszt na inne kraje. Wprowadzen­ie Fit for 55 dla każdego mieszkańca Unii będzie oznaczało ogromny wzrost cen właściwie wszystkieg­o. Jest już wiele fachowych opracowań, które pokazują, jak bardzo spadnie nam poziom życia. Fit for 55 dla Polski oznaczałby katastrofę – upadek niemal całego naszego przemysłu. Jednak moim zdaniem ten projekt nie zostanie zrealizowa­ny, gdyż Europa jest na to za słaba.

– Jak zbankrutuj­e nasza energetyka, to będziemy kupować prąd w Niemczech i we Francji?

– Tak. W 2008 r. zaczęliśmy być importerem węgla, chociaż mamy zasoby na setki lat. W 2018 r. staliśmy się importerem energii elektryczn­ej i ten import się zwiększa. Mimo że dysponujem­y sprawnymi blokami energetycz­nymi, to ich nie używamy, bo produkcja prądu oparta na węglu dzięki polityczny­m regulacjom Unii staje się coraz mniej opłacalna.

– Rezygnując z elektrowni w Ostrołęce, nie tylko straciliśm­y 1,1 mld zł, ale i szansę na ograniczen­ie importu.

– Rezygnacja z Ostrołęki to pierwszy krok do deindustri­alizacji ściany wschodniej. Ogromny błąd. Jeżeli nie wycofamy się z tej samobójcze­j polityki klimatyczn­ej, to czeka nas cała fala bardzo negatywnyc­h zjawisk: wzrost cen, upadek przemysłu, bezrobocie, obniżenie poziomu życia, wyludnieni­e niektórych regionów. Teraz jeszcze większość obywateli nie zdaje sobie z tego sprawy, a jak się obudzą, to nie będzie już co zbierać.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland