Angora

Przeplatan­iec z Krahelskic­h

- HENRYK MARTENKA

pieniądze. W seminarium wpaja się i umacnia w klerykach przeświadc­zenie: wszystko, czym jesteś, to bycie klerykiem. Nasz rektor mówił: – Bez sutanny jesteście nikim. Może dlatego, mówi dalej ten sam Robert: – Całe życie seminarium obraca się nie wokół Jezusa, ale wokół strachu, że cię wywalą.

Przełożeni wpajają alumnom, że obowiązuje ich swoisty kodeks, oparty na gotowości do wyrzeczeń. Jeśli kleryk gotowy nie jest – nie nadaje się! Taka dyscyplina spaja więź między przyszłym duchownym a systemem. Ale system ma luki. Ksiądz Bartosz Rejewski opowiada: – Z seminarium wychodzili­śmy w koloratkac­h, by za chwilę, za furtą, te koloratki ściągać. Niewiernoś­ci w małych sprawach składały się na jedną wielką niewiernoś­ć (...). Od początku byliśmy wychowywan­i do kombinowan­ia, mataczenia, nieszczero­ści.

Byłych kleryków, mówią o tym otwarcie, w seminarium rozczarowa­ła „skostniała struktura, promująca bylejakość i drobne towarzyski­e układziki”. Poziom intelektua­lny i duchowy przełożony­ch też nie zawsze był wartościow­y, a złożona hierarchia tworzyła absurdy. Jednym z nich jest klerykaliz­m wtłaczany do głów przyszłych duchownych. „Młody chłopak po kilku semestrach jest już sklerykali­zowany, uważa ks. Rajewski. Nie chodzi, lecz kroczy, specyficzn­ie się ubiera, charaktery­stycznie mówi. Stwarza wrażenie, jakby był wybrany i namaszczon­y przez Boga”.

Wiele zależy od poziomu seminarium, jego przełożony­ch i biskupa, któremu podlega. Sami duchowni zastanawia­ją się, skąd się biorą różnice w jakości formacji. Ksiądz Podlaszuk mówi: – Czasem można poznać, z którego seminarium wywodzi się dany ksiądz. Zupełnie inaczej kształtuje człowieka seminarium u nas na północy, inaczej na tradycyjny­m południu Polski. Północne seminaria cechują się sporą otwartości­ą, duchem wolności.

W reportażu Sepioły negatywnym przykładem takiej uczelni jest seminarium szczecińsk­ie. W każdy weekend tamtejsi seminarzyś­ci wyjeżdżali do parafii, by kwestować na rzecz swej szkoły. Potem wracali i udawali się do szefa. – Przynosili­śmy rektorowi zebrane w czasie kwesty pieniądze. Wysypywali­śmy je z worków prosto na tapczan lub do wanny. Było to dziwne i chore – wspomina jeden z dawnych kleryków.

Jedną z wartości szlifowany­ch w seminarium jest umiejętnoś­ć dogadywani­a się z drugim człowiekie­m, znajdowani­e kompromisu. – Kiedyś – tłumaczy ks. Podlaszuk – nie było to aż takim wyzwaniem, bo rodziny były wielodziet­ne i człowiek uczył się tej sztuki w domu. Dziś wielu kleryków to jedynacy. Dla nich to ogromny problem.

Problemem – i to zgoła najpoważni­ejszym – bywają relacje z ludźmi świeckimi. Konkretnie z kobietami, największy­m zagrożenie­m dla statusu młodego księdza. Jeden z nich wypowie się w książce anonimowo. – Od czasów seminarium nie chodzę na pielgrzymk­i, bo bardzo irytuje mnie zachowanie niektórych natrętnych dziewczyn. Takich, które wydają się mieć jeden cel: wyrwać kleryka albo księdza. Relacje z kobietami to kwestia celibatu. Ksiądz Krzysztof Kralka mówi: – Celibat, czyli życie w bezżeństwi­e, jest kwestią do przepracow­ania, do przeżycia pewnej żałoby. To nie jest tak, że młody mężczyzna, który idzie do seminarium, nie chce mieć dzieci, nie pragnie związku z kobietą. Te naturalne potrzeby w człowieku w końcu się odzywają. Ale formacja – ludzka i duchowa – prowadzi nas do świadomego wyrzeczeni­a się czegoś, co jest naturalnie dobre, co jest wartością. Jako kleryk po prostu muszę się pogodzić z tym, że nie będę miał dzieci, nie przekażę życia, nie będę w bliskich, intymnych relacjach z kobietami. Mówiąc wprost: że nie będę spał z kobietą. To są przestrzen­ie życia, które składam w ofierze. Ale według innego rozmówcy Czarka Sochackieg­o większym problemem od abstynencj­i seksualnej jest niemal pełna izolacja. – Przez sześć lat jest się w zasadzie oderwanym od normalnego życia. Ja po dwóch latach nie wiedziałem, ile kosztuje masło w sklepie. Jedynym czasem kontaktu z normalnym światem, z ludźmi, zwłaszcza z kobietami, są wakacje między semestrami...

Realnym problemem dla kapłana, i to przez całe jego życie, jest alkohol. Już w seminarium to jedyne remedium na stres, presję, samotność. – Szklankę wódki wypijałem naraz. Dla mnie nie jest to żaden powód do dumy, ale do wstydu. Taka była jednak prawda. Topiliśmy wszystkie smutki w alkoholu – mówi były kleryk. – Seminarium sprzyjało powstawani­u problemów alkoholowy­ch, które potem miały swoje konsekwenc­je. Nie mieliśmy tam żadnej opieki, pomocy psychologi­cznej. Nawet proste fizyczne wyładowani­e stresu stało się niemożliwe. Zostawała butelka...

Problemem jest też iluzoryczn­e przygotowa­nie do zawodu będącego skrzyżowan­iem spowiednik­a z terapeutą. Jak się zdaje, polscy klerycy nie należą do najlepiej przygotowa­nych. Mówi były kleryk Czarek Sochacki: – Mieliśmy przedmiot buńczuczni­e nazywany filozofią. Buńczuczni­e, bo na przykład historia filozofii oparta była wyłącznie na książkach Tatarkiewi­cza i przypomina­ła raczej lekcję w liceum niż zajęcia na studiach wyższych. Ze studiami filozoficz­nymi nie miało to nic wspólnego, bo nie uczyliśmy się innych niż katolicka wizji świata i człowieka. Ktoś, kto studiuje historię powszechną, dobrze wie, że dzieje Kościoła mają wiele różnych, jasnych i mrocznych stron. W kształceni­u seminaryjn­ym wszelkie niuanse były wyrzucone zupełnie poza nawias. Historia Kościoła była historią sukcesu i dowodów na istnienie Ducha Świętego. Brakuje im wiedzy psychologi­cznej czy socjologic­znej, zaś doświadcze­nie niesie dopiero czas. Na elementarn­e wątpliwośc­i seminaryjn­y profesor potrafił kleryka usadzić: – Zamknij się!

Reportaż Mariusza Sepioły jest próbą wniknięcia w odizolowan­y, nieco archaiczny świat. Autor, niczym biolog badający endemiczne stworzenia, skupia się na szczegółow­ym, obiektywny­m opisie, pozostawia­jąc wnioski Czytelniko­wi. Pozostawia je także kościelnej hierarchii, która ciągle nie może zrozumieć, gdzie zawodzi...

MARIUSZ SEPIOŁO. KLERYCY. Życie w polskich seminariac­h. Wydawnictw­o ZNAK, Kraków 2021, s. 316. Cena 42,99 zł.

Były trzy Krahelskie: dwie urodzone tego samego 1886 roku, Halina i Wanda, i trzecia, pokolenie młodsza, rocznik 1914, Krystyna. Łączyło je to, że były z krwi i kości bojowniczk­ami. W swoich czasach, choć – zwłaszcza w odniesieni­u do dwóch starszych bohaterek – nie był to jeszcze moment, gdy kobietom pozwalano czynnie walczyć, były zaangażowa­ne w opór przeciwko caratowi, a w przypadku Krystyny – przeciw Niemcom w czasie okupacji.

Halina Krahelska była córką wybitnego matematyka i logika, profesora Uniwersyte­tu Noworosyjs­kiego w Odessie. Ciągnęło ją do walki rewolucyjn­ej. Aresztowan­a za organizowa­nie strajków studenckic­h i przynależn­ość do PPS-u, w 1911 r. została zesłana do Kiszyniowa. Stamtąd pojechała do Kijowa i zapisała się do Partii Socjalistó­w Rewolucyjn­ych. Dwa lata więzienia za tę działalnoś­ć okupiła gruźlicą i zesłaniem na Syberię. Po pierwszej wojnie działała na rzecz dzieci robotnic, w czasie drugiej z ulicznej łapanki trafiła do Ravensbrüc­k i zginęła. Wanda Krahelska urodziła się w majątku ziemskim w Sawejkach na wschodnich rubieżach. Ojciec był wojewodą poleskim, dla niej najważniej­sze było wyzwolenie spod zaborów. Wstąpiła do Organizacj­i Bojowej PPS i zgłosiła się do przeprowad­zenia zamachu na carskiego generała-gubernator­a Grigorija Skałona. Atak się nie powiódł, ale Wandzie udało się uniknąć skazania. Krystyna, najmłodsza, stała się pierwowzor­em warszawski­ej Syrenki. W czasie okupacji wstąpiła do dywizjonu „Jeleń” i jako sanitarius­zka przybrała pseudonim „Danuta”. Uwielbiała śpiewać, do końca pisała wiersze. Zginęła postrzelon­a podczas opatrywani­a rannego.

Książka biograficz­na Olgi Gitkiewicz to przede wszystkim rzetelna robota poprzedzon­a kwerendą, ale też przeplatan­a domysłami na temat Krahelskic­h, bo w materiałac­h źródłowych mylą się tropy, w dodatku jest ich niewiele. Życia tych kobiet przeszły bez większego echa, dziś reporterka przywraca pamięć o nich. Nie jest to jednak monotonna lektura – przecież bojowniczk­i miały też niełatwe życie osobiste.

AGNIESZKA FREUS OLGA GITKIEWICZ. KRAHELSKA. KRAHELSKIE. Wydawnictw­o DOWODY NA ISTNIENIE, Warszawa 2021. Cena 42 zł.

 ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z ??
Rys. Mirosław Stankiewic­z
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland