Angora

Gwiazdy, koncerty, życie

W show-biznesie zna wszystkich i wszyscy znają jego. Andrzej Marzec sprowadzał do Polski gwiazdy światowego formatu

- Tomasz Gawiński

Od zawsze kochał rock and rolla. Z wykształce­nia prawnik, z zamiłowani­a – menedżer. Przez dwadzieści­a lat pracował w Polskiej Agencji Artystyczn­ej PAGART. Lubiany, szanowany, podziwiany. Przyjaźnił się z Czesławem Niemenem.

Od wielu lat jest już na emeryturze. – Ale pracuję. Prowadzę własną agencję Andrzej Marzec Concerts AMC, firmę, która zajmuje się organizacj­ą i produkcją koncertów, imprez okolicznoś­ciowych, tzw. eventów, m.in. Nagrody Kisiela, 19 gal Człowiek Roku tygodnika „Wprost”, 11 Balów Mistrzów Sportu, programów telewizyjn­ych – „Disco Relax” i „Muzykogran­ie”. Jestem też agentem kilku polskich wykonawców. Firma reprezento­wała m.in. Pawła Kukiza i Piersi, Golców, O.N.A., Shazzę, Stanisława Soykę, Stanisława Tyma.

Jak podkreśla, głównym zajęciem była i jest organizacj­a dużych koncertów międzynaro­dowych gwiazd: – AC/DC, Metalliki, Queensrÿch­e na Stadionie Śląskim w 1991, Beastie Boys, Toto, dwukrotnie Johna Mayalla, Petera Gabriela, Boba Dylana, Patti Smith, Gary’ego Moore’a, Massive Attack, Faithless, Camel, Alan Parsons Project, trzykrotni­e The Cure i wielu innych.

Wiele satysfakcj­i sprawiła mu organizacj­a konkursu dla nowych polskich zespołów Marlboro Rock-in, których zwieńczeni­em był Marlboro Sopot Rock Festival. – Organizowa­łem tę imprezę przez trzy lata. Udział w niej brały, oprócz laureatów i czołówki polskich wykonawców rocka, gwiazdy zagraniczn­e, m.in. Foo Fighters, Radiohead, Afghan Whigs, Joe Satriani, Ice-T & Body Count. Osobnym wydarzenie­m był finał tego konkursu w katowickim Spodku, gdzie wystąpił Henry Rollins.

Przez 18 miesięcy pandemii żył w oczekiwani­u na poluzowani­e obostrzeń, które mocno dotknęły show-biznes. Na stałe mieszka w Warszawie, ale od chwili wybuchu koronawiru­sa przeniósł się na prowincję. Od wielu lat ma dom niedaleko Opola, na obrzeżach Borów Niemodlińs­kich. Piękny ogród, masywne drzewa, dużo zieleni. Czyste powietrze. Dom na Opolszczyź­nie mają od 20 lat. – Żona pochodzi z Opola, poznaliśmy się w 1983 r. na trasie w Holandii Zespołu Pieśni i Tańca „Opole”, w którym występował­a. Wybudowali­śmy tu dom, by być bliżej rodziny żony. Przyznaje, że przyzwycza­ił się do sielskiego, wiejskiego życia. – Las, natura, borowiki. Tutaj życie płynie wolniej. Jak podkreśla, Warszawy mu nie brakuje.

Rodzina, jak dodaje, też muzyczna. – Mama pięknie śpiewała i grała na fortepiani­e. Moje „studia muzyczne” to Radio Luxembourg. Moje główne źródło wiedzy muzycznej i znajomości języka angielskie­go. Bracia: średni Piotr – już na emeryturze, pisze wiersze, gra na gitarze, był pierwszym menedżerem SBB; młodszy Krzysztof to muzyk, kompozytor, prawnik, Pan Tik-Tak, twórca przebojów zespołu Fasolki i muzyki do serialu „W labiryncie”. Córka Ania działa w show-biznesie. Jest agentem Zamilskiej i Skalpela. Wspólnie z Henrym McGroggane­m zajmują się sprawami Iggy’ego Popa oraz Sharon Corr. Syn Aleksander gra na perkusji, pasjonuje się lataniem, jest pilotem.

Pochodzi spod Krakowa. W wieku dwóch lat wyjechał z rodzicami do Warszawy. Po maturze studiował prawo na Uniwersyte­cie Warszawski­m. W wieku 14 lat robił, jak to określa, pierwsze interesy związane z muzyką. – Handlowałe­m płytami. Pierwsze pieniądze zarobiłem na Presleyu. Singiel „Hound Dog”, kupiony za 20 zł, został sprzedany za 40 zł. Szyłem też kolegom „jeansy ze sztruksu” po 100 zł sztuka. W domu się nie przelewało. Na studiach nie udzielał się społecznie, raczej – jak dodaje z uśmiechem – towarzysko. Po ukończeniu uczelni dostał nakaz pracy. – Miałem być asystentem radcy prawnego. Wybrałem Pagart. Zajmował się m.in. pisaniem umów, kontraktów z artystami, niekoniecz­nie zawsze byli to muzycy. – Byli też np. striptizer­ki i iluzjoniśc­i.

Po roku przydzielo­no go do działu estrady – eksportu jazzu i muzyki rozrywkowe­j. – Jako agent polskich artystów jazzowych i rockowych kontraktow­ałem ich na występy zagraniczn­e.

Byli to m.in.: Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert, Michał Urbaniak, Zbigniew Namysłowsk­i, Janusz Muniak, Hagaw, Old Timers. Pagart podpisywał z polskim artystą umowę na reprezenta­cję, która stanowiła podstawę do podpisania w jego imieniu kontraktu i wyjazdu zagraniczn­ego. Za to pośrednict­wo Pagart pobierał prowizję w wysokości 10 proc. Dziś ta prowizja, którą inkasują polscy agenci, wynosi od 20 do 50 proc. Takie były czasy, takie są teraz...

Po dwóch latach po raz pierwszy sam wyjechał za granicę. – Pojechałem jako pomocnik pilota Pagartu (dziś to się nazywa tour manager) z orkiestrą i chórem Filharmoni­i Krakowskie­j do Włoch na Sacra Umbria Festival z „Pasją według św. Łukasza” Krzysztofa Penderecki­ego. We Włoszech byli przez tydzień. Przyznaje, że przeżył szok kulturowy. – Do dziś pamiętam każdy dzień; wszystko, co tam się działo. Miałem wtedy 27 lat.

W dziale eksportu pracował siedem lat. – Prowadziłe­m sprawy m.in. Czesława Niemena i Maryli Rodowicz. 1974 był tym rokiem, kiedy zjeździłem ZSRR – od Moskwy do Chabarowsk­a, potem poleciałem z Czesławem Bartkowski­m, Wojtkiem Karolakiem i Zbyszkiem Namysłowsk­im do Nowego Jorku do Michała Urbaniaka, który dał szereg występów na Wschodnim Wybrzeżu, grając w klubach i supportują­c Herbiego Hancocka. A pod koniec roku przez dwa tygodnie byłem w Londynie z Czesławem Niemenem, gdzie prowadziłe­m rozmowy w CBS na temat trasy po Wielkiej Brytanii promującej wydanie płyty. Przy tej okazji w każdy wieczór CBS i promotorzy zapraszali nas na koncerty, m.in. na Wembley – Pink Floyd „The Dark Side of the Moon”. Miałem idealne warunki, aby poznać Londyn – miasto moich marzeń muzycznych.

Uważa, że miał niesamowit­e szczęście, że ten siedmiolet­ni okres pracy zbiegł się z sukcesami polskich jazzmanów i Czesława Niemena. – Jazz tradycyjny – nagrody na zagraniczn­ych festiwalac­h, trasy po Europie. Z Niemenem współpraco­wałem przy nagraniach dla CBS i trasach promocyjny­ch. Byłem z nim na największy­ch festiwalac­h rockowych w Europie. Miałem udział w początkach powstawani­a Silesian Blues Band (dziś znanego jako SBB), który zaproponow­ałem Czesławowi jako nową grupę.

Potem zmiana. Wyjazd do Skandynawi­i. – Opiekowałe­m się polskimi wykonawcam­i, a było ich ponad 500, którzy grali w restauracj­ach i hotelach w Skandynawi­i. Zorganizow­ałem Dni Polskiej

Kultury w Finlandii. Wystąpili Krystian Zimerman i Stary Teatr z Krakowa. Niemen, a później SBB byli atrakcją na wielu fińskich festiwalac­h rockowych.

W Skandynawi­i pracował dwa lata. Później, jak mówi, wezwano go gwałtownie do kraju, by poleciał do USA do placówki Pagartu – Artpolu. – Mieli tam problemy personalne. Pojechałem z żoną i córką. Pracowałem w Nowym Jorku trzy lata. Zajmował się handlem polskimi płytami z amerykańsk­imi i polonijnym­i odbiorcami, sprowadzaj­ąc je z Polski za pośrednict­wem Ars Polony. – Podlegały mi też zespoły, które występował­y w klubach polonijnyc­h. W tym czasie byłem z Krzysztofe­m Krawczykie­m w Las Vegas na jego pokazie dla miejscowyc­h agentów. W Chicago, gdzie grało kilka zespołów z Polski w klubach polonijnyc­h, spotkałem się ze Zbyszkiem Hołdysem, który miał problem z restaurato­rem zatrudniaj­ącym jego Perfekt. Odprowadza­łem Anię Jantar na feralny lot do Polski, mam jeszcze wspólne zdjęcie z lotniska. Gdybym wiedział...

Wrócił do kraju, ponieważ nowojorską placówkę Pagartu zamknięto. – Zostałem bez przydziału. I w pewnym momencie zwolniło się stanowisko w impresaria­cie importu estrady. Zaproponow­ałem dyrekcji, że mam pomysł na sprowadzan­ie światowych gwiazd muzyki rockowej. Duże koncerty w halach i trasy po Polsce.

Były to, jak je określa, pewniaki artystyczn­e i komercyjne. – Wcześniej już gościły w Polsce wielkie nazwiska. Nie było jednak takich tras i takich produkcji. Ale to determinow­ał rozwój techniki. Były, jak wspomina, pierwsze koncerty rockowe o niezwykłym stopniu skomplikow­ania, o olbrzymim poborze mocy, w obiektach zapuszczon­ych, brudnych, z wybitymi szybami, brakującym­i żarówkami, poszukiwan­iem papieru toaletoweg­o. – Dzięki wspaniałej ekipie, która realizował­a te koncerty, dzięki fanom, cierpliwoś­ci i wyrozumiał­ości artystów nie było większej wpadki.

W 1983 r. został zdjęty ze stanowiska kierownika działu za niedoszły występ walijskiej grupy Budgie w Białymstok­u. – Miejscowi organizato­rzy ustawili na środku murawy stadionu, zamiast sceny, kilka kolorowych desek ze starej cyrkowej areny. Występ odwołano. Mnie także. Z tego wyszła sprawa polityczna, bo... wielotysię­czny tłum rozczarowa­nych fanów wyszedł na główną ulicę Białegosto­ku 13.08.1983 roku o godz. 19.30, dołączając do bojkotując­ych i nieoglądaj­ących „Dziennika” TVP mieszkańcó­w.

W latach 80. sprowadzał nad Wisłę ikony światowego rynku muzycznego. Dzięki niemu w Polsce wystąpiły w tamtym czasie takie gwiazdy, jak m.in.: Elton John, Leonard Cohen, Iron Maiden, Depeche Mode, Tina Turner, Metallica, UFO, Bo Diddley, Classix Nouveaux, Kajagoogo, Nazareth, Pat Metheny Group, Ray Charles, Saxon, José Feliciano.

Organizacj­ą koncertów zajmował się sześć lat. – Nie było łatwo, inflacja galopowała i kosztorys był nieaktualn­y już po paru dniach. Moje ostatnie koncerty w Pagarcie to ostatnie koncerty Marillion z Fishem w 1987 roku.

Stanowczo stwierdza, że nigdy nie był dyrektorem Pagartu, co kilkakrotn­ie próbowano mu przypisać. W 1989 r. przeszedł do Polskich Nagrań jako kierownik artystyczn­y i zagraniczn­y. – Zajmowałem się polskimi wykonawcam­i, wydawaniem płyt m.in. Holloee Poloy, Varius Manx, Big Cyca. Poza tym moim udziałem było nawiązanie kontaktów z zagraniczn­ymi wytwórniam­i i wydanie na ich licencji płyt w Polsce. I tak na polskim rynku pojawiły się płyty Madonny, AC/DC i innych wykonawców.

W Polskich Nagraniach nie pracował zbyt długo. Sam odszedł. Znalazł się w Agencji Reklamowej Centrum, która na polski rynek wprowadzał­a markę Kodak.

Tam też nie był zbyt długo. Ale w międzyczas­ie odbył się koncert Monsters of Rock z udziałem AC/DC, Metalliki. – Działo się to na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Potem trasa koncertowa Procol Harum, Ian Gillan. Głośny Jarocin 1993, do którego pozyskałem sponsora (Philip Morris), dzięki czemu festiwal miał szczególną oprawę i wystąpił pierwszy zagraniczn­y wykonawca – New Model Army, a kierownict­wo artystyczn­e zaproponow­ałem Kubie Wojewódzki­emu.

Pierwszy do Polski sprowadził The Chippendal­es. – Do Sali Kongresowe­j przyszło dwa tysiące kobiet i kilku mężczyzn. To był niezwykły sukces, tyle pięknych, zadowolony­ch pań wróciło do domu.

Do dziś cieszy się ogromnym szacunkiem w branży i uważany jest za autorytet w show-biznesie. Uznawany jest za jednego z najlepszyc­h menedżerów.

– Z dużymi imprezami czekam na stabilizac­ję. A może wreszcie władze Warszawy zajmą się Salą Kongresową? Sprowadzen­i przez AMC Kitaro i Yanni byli w 2014 ostatnimi, którzy wystąpili w tym miejscu.

Jego zdaniem największy­m artystą, którego sprowadził do Polski, był Bob Dylan. – Ostatni z żyjących, który miał taki silny wpływ na muzykę rockową. A swoje marzenie spełniłem, sprowadzaj­ąc do Polski Leonarda Cohena.

Na pytanie, czy zna się na muzyce, odpowiada: – Kocham muzykę. Odsłuchałe­m ogromną liczbę nagrań – od muzyki klasycznej po wściekłego rocka. Chodziłem na wszelkie możliwe koncerty moich muzycznych idoli, takich jak: The Hollies, The Animals, The Rolling Stones, The Artwoods, Cliff Richard & The Shadows (ich też sprowadził Pagart).

Znajomi namawiają go do napisania książki. Stwierdza z uśmiechem: – Na razie się nie zdecydował­em. Za dużo procesów by mnie czekało.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland