Angora

Po prostu – ludzie

-

Gdy w Polsce ogłoszono stan wojenny, miałem 6 lat, ale do dziś pamiętam dźwięk jadących czołgów, sny z tamtego okresu przedstawi­ające nuklearną zagładę i moje pytania do mamy: Czy wszyscy umrzemy? Parę lat później rozmyślałe­m, jak to możliwe, że grupka komunistów terroryzow­ała 40-milionowy kraj przez prawie pół wieku? Wtedy nie znalazłem odpowiedzi, ale zrozumiałe­m to niedawno, gdy przeczytał­em list pani Zofii z Jasła pt. „Larum grają!” (ANGORA nr 36).

Po prostu Polacy wierzyli w to, co usłyszeli od rządzących. Socjalizm jest najlepszym systemem, partia najlepszym opiekunem, a wszyscy dookoła próbują za wszelką cenę nas zniszczyć. W dużej mierze nasi rodzice i dziadkowie wierzyli, że opozycja to zdrajcy i agenci zgniłego kapitalizm­u, a przedsiębi­orcy to bogacze, którzy okradają prosty lud z ich krwawicy.

Pani Zofia również wierzy, że podanie wody i chleba ludziom koczującym w lesie spowoduje zagładę Polski. Mogę zrozumieć, że pani Zofia nie zna struktury etnicznej Afganistan­u, nawet to, że nie wie o oceanie znajdujący­m się pomiędzy Afganistan­em i USA, który trudno pokonać wpław. Ale jest dla mnie niepojęte, że naprawdę wierzy, że ci ludzie opuścili swoje domy i w ciężarówka­ch lub na piechotę przemierzy­li tysiące kilometrów tylko po to, aby zrobić na złość rządowi PiS.

Nazwanie błagania o pomoc szantażem nie skomentuję.

Nie mogę się również pogodzić ze stwierdzen­iem, że żołnierze na granicy „tylko wykonują rozkazy”. O ile rozumiem zwykłych żołnierzy, o tyle postawa oficerów i dowódców jest skandalicz­na. Gdyby ci oficerowie mieli honor, to, zamiast wysyłać oddział żołnierzy do spacyfikow­ania jednej posłanki, sami wyszliby i wyjaśnili sytuację. Przez wiele dni kryzysu na granicy do tej pory nie pokazał się żaden oficer. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak ci dowódcy, kryjący się przed dziennikar­zami i posłankami, zachowalib­y się na prawdziwym polu walki.

Proszę sobie wyobrazić, jak byłaby postrzegan­a Polska, gdyby na samym początku kryzysu na granicy rząd kupił za równowarto­ść jednej pensji ministra wodę, żywność, parę namiotów i śpiworów, a następnie w asyście tłumu dziennikar­zy ze wszystkich krajów, przerzucił to wszystko przez granicę koczującym uchodźcom.

Bo w tym wszystkim nie chodzi o wpuszczeni­e uchodźców do Polski, ale o sposób, w jaki się ich traktuje na granicy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland