Moda kanclerz Merkel Niemcy
To, jak przez 16 lat urzędowania ubierała się Angela Merkel, nigdy nie powinno mieć dużego znaczenia. Ale żakiet dla kobiety nie jest tym samym, co garnitur dla mężczyzny. Jakie znaczenie miały jej kolorowe blezery?
Może to część losu kobiet będących szefami krajów, że pamięta się je – nawet te niedbające specjalnie o modę – ze względu na stroje. Margaret Thatcher nie przywiązywała wagi do ubioru, a wszyscy wspominają jej niebieskie żakiety z typowymi dla tamtych czasów zarysowanymi ramionami i torebki noszone blisko ciała. W naszych głowach tkwi obraz Elżbiety II ubranej w suknie w kolorach tęczy oraz pasujące kapelusze i w eleganckim, choć solidnym obuwiu. Także pierwsza kobieta na stanowisku ministra finansów w państwach wchodzących w skład G8 oraz na stołku dyrektora zarządzającego IMF, a obecna prezes Europejskiego Banku Centralnego ma swój znak rozpoznawczy. Christine Lagarde nosi apaszki. Raz ma ją zawiązaną, innym razem przerzuconą przez szyję.
Trudno znaleźć zdjęcie Angeli Merkel, by nie miała na sobie świecącego blezeru. Na początku jej urzędowania naród próbował odgadnąć, co chce mu tymi kolorami powiedzieć. Kanclerz zepsuła zabawę, mówiąc: – Kolory nic nie oznaczają, wybieram je przypadkowo, tak jak w przypadkowej kolejności wiszą na wieszaku.
A może przykład z żakietami Merkel oraz pań wymienionych wyżej to dowód na to, że kobiety liderki wciąż nie potrafią komunikować się strojem? Może przywódcze zadania są po prostu odchyleniem od normy kształtowanej przez wieki? Męski świat mimo problemów wizerunkowych (trampki czy brak krawata na oficjalnych spotkaniach) ma jednak jeden żelazny, niezmienny rekwizyt dla wszystkich – ciemny garnitur.
Kiedy Merkel wygłosiła ostatnie orędzie noworoczne, nazajutrz agencja prasowa DPA zrobiła kolaż z 16 jej dotychczasowych przemówień. 16 zdjęć i 16 różnych kolorów żakietów. Fotografowie uwielbiali ujęcia, na których ktoś w otoczeniu Merkel pojawił się w barwie wybranej tego dnia przez kanclerz. Tak uwieczniono moment, gdy Merkel spotkała pakistańską działaczkę na rzecz praw kobiet Malalę Yousafzai podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 2015 roku w Nowym Jorku. Obie były w turkusie! W 2016 roku, na zjeździe partii CDU, jeden z fotografów uchwycił moment, gdy nagle trzy polityczki zorientowały się, iż wybrały na ten dzień podobne odcienie czerwieni. Na zdjęciu widać zaskoczenie i szczere uśmiechy na twarzach Merkel i Ursuli von der Leyen, a Julia Klöckner pokazuje ponadto palcem na rękaw żakietu. W kolorowe blezery Merkel ubierała się nawet na szczyty G7 i G8, mimo że pozostali przywódcy byli w ciemnych garniturach.
Moda jest wyrazem stylu, ale strój może łatwo kogoś ośmieszyć. W 2008 roku Merkel przekonała się, że naród może nagle stać się dorastającym chłopcem z podwórka. Gdy na inaugurację nowej Opery Narodowej w Oslo włożyła suknię wieczorową z głęboko wyciętym dekoltem, następnego dnia wszyscy w Niemczech zastanawiali się, jak dużo może pokazać kanclerz. A tabloid „Berliner Kurier”, stosując grę słów, pytał na okładce: „Czy Niemcy mogą się tym przechwalać?”. Gdzie w niemieckim brüsten to przechwalać, a Brust to pierś.
Sprowadzanie człowieka do jego stroju, zgodnie z powiedzeniem Kleider machen Leute, jest obecnie absurdem. Żakiety Angeli Merkel mogą być postrzegane jako pomost pomiędzy czasem, kiedy damskie marynarki oznaczały bezpieczny wybór, ponieważ nie dało się w nich nic skrytykować, a czasem, kiedy kobiety są traktowane poważnie niezależnie od butów, lejącej sukienki czy właśnie jaskrawego żakietu. Merkel była pierwszą kobietą kanclerzem i był to przełom. Pod koniec jej rządów wydaje się wręcz naturalne, że także następnym szefem rządu może zostać kobieta. Z czasem czyny matki narodu będą się zacierały w pamięci, na szczęście zawsze będzie błyszczeć na zdjęciach: w czerwieni, w żółci, czy w jej ulubionej zieleni w odcieniu liści lipy. (PKU)