Strach grać w Neapolu Włochy
Gaetano Scutellaro, właściciel jednej z neapolitańskich kolektur, został zatrzymany na lotnisku Fiumicino, skąd zamierzał uciec na Wyspy Kanaryjskie. Mężczyzna ukradł emerytce, która przyszła weryfikować wygraną, zwycięską zdrapkę o wartości pół miliona euro. Prawdopodobieństwo takiej wygranej to 1 do 6 000 000.
Ta historia jest jednocześnie niewiarygodna i stara. Wątek kradzieży szczęśliwego kuponu w kolekturze wymyślił Eduardo De Filippo, kandydat do literackiego Nobla, tyle że w opowieści teatralnej poszkodowanym był nie klient, lecz współpracownik i ostatecznie wszystko zostało w rodzinie. W życiu było tak: do punktu przy Via Materdei, pod szyldem z literą „T” na niebieskim tle oznaczającym sklep tytoniowy z kolekturą, zgłosiła się 70-letnia kobieta, zresztą stała bywalczyni. Dzień wcześniej nabyła tu dwie zdrapki. W domu okazało się, że jedna z nich kryje kwotę maksymalnej wygranej, 500 tysięcy euro!
Takiej nagrody nie można ot tak odebrać w sklepiku. Trzeba zwrócić się do biura nagród loterii krajowej w Rzymie. Mimo to kobieta przyszła do punktu, by upewnić się co do swej wygranej. Najpierw pokazała zdrapkę pracownikowi, prywatnie narzeczonemu córki właścicieli. Ten, po pozytywnej weryfikacji kartonika, przekazał go szefowi, a ten... schował los do kieszeni, wyszedł z lokalu i odjechał skuterem.
Gdy szok minął, zdesperowana klientka, obawiając się utraty majaczącego na horyzoncie majątku, wezwała na pomoc karabinierów. Ci poprosili włoską agencję ceł i monopoli o zamrożenie wypłaty. Sprawa była poważna, tym bardziej że Scutellaro ma na koncie wyroki za krwawe rozboje na jubilerach. Poszukiwanego odnaleziono na lotnisku Fiumicino. Nie zdążył skorzystać z lotu na wyspę Fuerteventura, ale od chwili ucieczki coś jednak zdziałał: założył nowe konto, zdeponował zdrapkę w skrytce, wykupił polisę ubezpieczeniową na życie i skontaktował się z rodziną poszkodowanej, proponując zwrot zdrapki pod warunkiem, że dostanie połowę wygranej.
Bezczelność? Oskarżony twierdzi, że to on padł ofiarą starszej znajomej, którą jedynie poprosił o przysługę sprawdzenia zdrapki w maszynie kontrolnej, bo jako właściciel punktu nie chciał być podejrzany o oszustwo. Na razie śledczy nie wierzą w jego wersję. Postępek Gaetana Scutellaro będzie słono kosztował całą rodzinę, bo po skandalu zawieszono im licencję na działalność pod znakiem „T”. Mogą stracić możliwość zarobkowania i pieniądze włożone w uruchomienie punktu, a chodzi o sumę rzędu 200 – 300 tysięcy euro.
Wygrana bywa źródłem śmiertelnego zagrożenia i łatwo można się znaleźć w potrzasku fortuny. Dotyczy to Neapolu – kolebki słynnego sennika dla graczy, przypisującego liczby sennym postaciom i epizodom – ale i innych miast Italii. Są osoby, które po latach obcowania z wygranymi milionami popełniają samobójstwo, żegnając się sentencją, że pieniądze szczęścia nie dają. Tak było w przypadku 49-letniego wulkanizatora z Sardynii. Czasami lepiej zrezygnować z niespodzianej kasy, niż dostać kulkę. Przekonali się o tym członkowie kalabryjskiego klubu rekreacji, którzy wspólnie wypełnili kupon i wygrali 42 tysiące euro. Ich błąd polegał na tym, że powiadomili, kiedy i gdzie będą dzielić kasę. Pod wskazany adres wtargnęło pięciu panów w kominiarkach, strzelili w sufit i zgarnęli wygraną. Nie zostali ujęci. (ANS) Na podst.: Il Corriere della Sera, La Repubblica, Il Messaggero, napolitoday.it, vocedinapoli.it, radionorba.it