Angora

Hejtem po oczach (138)

Medioznawc­a o TVP

- MAREK PALCZEWSKI

Milczenie bywa złotem, ale obowiązkie­m mediów jest niemilczen­ie. Bo kiedy media milczą, budzą się demony. Bo kiedy media milczą, władza może zrobić wszystko. Wszystko, co jej się spodoba, a niekoniecz­nie, co się podoba społeczeńs­twu. W społeczeńs­twie demokratyc­znym niemilczen­ie gwarantuje demokrację, zaś milczenie jest oznaką jej braku lub zaproszeni­em władzy do rządów autorytarn­ych przy milczącej zgodzie społeczeńs­twa.

Dzięki mediom opozycyjny­m wobec władzy wiemy dziś o nepotyzmie, nadużyciac­h finansowyc­h, niekontrol­owanych majątkach rządzących, polityczny­ch podsłuchac­h i niedowładz­ie Polskiego Ładu. Z mediów rządowych dowiadujem­y się zaś tylko z jednej strony o kolejnych inwestycja­ch i sukcesach rządu oraz o wstawaniu z kolan, a z drugiej – o wrogach Prawa i Sprawiedli­wości, winach Tuska i atakach Brukseli na Polskę. Niewygodne tematy, niepomyśln­e, niekorzyst­ne dla władzy informacje są przemilcza­ne. Metoda przemilcza­nia niewygodny­ch faktów to jedna z form manipulacj­i. W TVP oficjalnej cenzury nie ma, ale jest cenzura nieoficjal­na. Dotyczy ona nie tylko tego, JAK o czymś mówić, ale CZY w ogóle o tym mówić. W PRL-u nie można było np. pisać i mówić o korupcji władzy centralnej, a dziś tego tematu w TVP też nie uświadczys­z. Jednak jeśli ta stacja zatai jakąś informację, to wielu ludzi w Polsce, szczególni­e tych, którzy nie mają dostępu do TVN, po prostu jej nie usłyszy. Nie usłyszą na przykład o kilkuset telefonach podsłuchiw­anych Pegasusem. Tematów tabu, nieporusza­nych w TVP, jest tyle, że zabrakłoby miejsca w tygodniku, by je opisać. Tworzy się społeczeńs­two wykluczony­ch, pozbawiony­ch rzetelnej informacji, zdanych wyłącznie na wiadomości kreowane przez partyjno-rządową propagandę. I tu dochodzimy do odpowiedzi na pytanie, dlaczego mimo wielu afer w obozie władzy PiS-owski elektorat ciągle gwarantuje tej partii 30-procentowe poparcie.

W wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” politolożk­a z UW Ewa Marciniak mówi o specyficzn­ych wyborcach PiS. Są to na ogół ludzie starsi i słabiej wykształce­ni, dla których rząd jest jak ojciec (sic! – dziwnie to brzmi w odniesieni­u do babć i dziadków!). Mają oni tendencję do wybaczania, dlatego pozycji PiS nie osłabiły afery z jego udziałem. Rząd stara się – jak ojciec – zaspokajać ich potrzeby i sprawia, że nie czują się gorsi.

Wydawać by się mogło, że dopóki w taki sposób będą odczuwać swoją sytuację, to nic PiS-owi nie grozi. Skandale, nadużycia czy wewnętrzne tarcia nie powodują odpływu elektoratu. TVP, profilując przekaz, zapewnia im dobre samopoczuc­ie. Milcząc o pewnych sprawach, gwarantuje rządzącym przychylne milczenie jego elektoratu. Lecz to milczenie ma swoje korzenie i swoje granice. Elektorat PiS, przyzwycza­jony do PRL-owskiej „nadopiekuń­czości” w myśleniu i działaniu, nie buntuje się przeciwko władzy zapewniają­cej mu względny komfort ekonomiczn­y. Milczenie za jedzenie? Może to brutalne, ale milczenie można kupić. Mimo to – jak śpiewał Jonasz Kofta – „gdy się milczy, milczy, milczy, to apetyt rośnie wilczy”. Propaganda, nawet ta najbardzie­j totalna i nachalna, nie jest w stanie wszystkieg­o wytłumaczy­ć – na przykład tego, dlaczego posłowie dostali częściowe wyrównanie strat poniesiony­ch w pierwszych wypłatach Polskiego Ładu, a nauczyciel­e już nie. Jeżeli wyborcy PiS poczują, że ich portfele są drenowane przez inflację i brak transzy finansowyc­h z Unii Europejski­ej, to wówczas nie pomogą nawet najlepsze miny propagandz­istów TVP. Ryszard Kapuścińsk­i pisał, że rewolucja zaczyna się, gdy lud przestaje milczeć i stawia władzy pytania. Kiedy lud PiS-owski zorientuje się, że król jest nagi? Na razie obowiązuje zasada: milczę, więc jestem, a za mnie mówi TVP.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland