Italia ezoteryczna
Italia to prawdziwa skarbnica ezoterycznych cudów, zaczynając od tajemniczych zamków i zagubionych w górach małych wiosek, które zdają się skrywać mroczne sekrety.
Szlak zawoalowanych znaczeń otwierają Katania i zamek Ursino wybudowany w średniowieczu na zlecenie Fryderyka II, zaawansowanego ezoteryka i erudyty, otaczającego się wyłącznie ludźmi wiedzy i talentu, jak upamiętniony w operze Wagnera poeta Tannhäuser czy matematyk Fibonacci. Wśród aluzyjnych elementów na budowli pojawia się złożona z pięciu przecinających się liter alfa gwiazda Pitagorasa – dawne godło szkoły myślenia, a dziś emblemat lóż masońskich – chroniąca przed wrogami z różnych wymiarów i wyostrzająca pięć zmysłów. Zamek ma osiem wież, bo w kabale liczba ta opisuje drogę do doskonałości i odnowy duchowej, podczas gdy w innych szkołach oznacza światło nieba, oko filozofa, zwierciadło mądrości, bytu i życia pozagrobowego. Cylindryczna forma wież wyraża to, co niezmienne, perfekcyjne, bez początku i końca, bez zmienności.
Faktycznie nic się nie zmienia: mimo kataklizmów na przestrzeni wieków, zalania okolicznych terenów lawą i trzęsień ziemi, zamek przetrwał i dąży do swojego milenium. Po tysiącu lat według legendy ma się odrodzić jego fundator Fryderyk II, niegdyś książę Szwabii, król Sycylii, Rzymian i Jerozolimy oraz cesarz rzymski, któremu w zaprojektowanej na planie ośmiokąta kaplicy w Akwizgranie włożono na głowę ośmiokątną koronę. Jeśli powróci, będzie mógł zweryfikować, czy sprawdziły się przepowiednie jego zaufanego astrologa Bonattiego, którego Dante posłał do diabła, czyli do piekła w Boskiej komedii. Teoretycznie powrót wypada w 2250 roku.
Możliwe, że wtedy nie będzie już żadnego papieża, z którym potężny Hohenstauf mógłby się skonfliktować, jak w średniowiecznym wcieleniu, gdy kwestionował władzę doczesną Kościoła i ociągał się z krucjatami, za co dwa razy był ekskomunikowany i odsądzany od wiary jako prekursor Antychrysta, ateista, heretyk i konwertyta na islam. Współcześnie łatwiej byłoby mu strawić te epitety, szczególnie po zaznajomieniu się z supozycją Nietzschego, że tam, gdzie moralność jest zbyt silna, ginie intelekt, który Fryderyk II odżywiał w pierwszej kolejności – tak skutecznie, że za jego zdumiewające zalety i możliwości doczekał się, podobnie jak Juliusz Cezar, miana Stupor Mundi.
Obecnie ten zaszczytny tytuł zamiast w odniesieniu do osób używany jest raczej w nazwach klubów i obiektów noclegowych, choćby w Palermo, kolejnym mieście tej niestereotypowej wyprawy, w którym nietrudno o ukryte wiadomości przeznaczone dla oczu potrafiących wydobyć ich znaczenie. Kierujemy się do wpisanego na listę dziedzictwa ludzkości pałacu Zisa, łączącego architekturę normańską z arabskimi dekoracjami i orientalną inżynierią wymiany powietrza w pomieszczeniach. Powstał dokładnie tam, gdzie ukryła się para młodych kochanków, która uciekła ze skarbem, gdy nie uzyskała od rodzin zgody na ślub. Ten skarb nadal znajduje się w pałacu, a chronią go diabły. Aby odczarować historię, trzeba policzyć dokładnie czartów „obecnych” na fresku w sali z fontanną na parterze. Nikomu to się dotąd nie udało, bo te dziwne postaci wciąż się poruszają i wywołują zamieszanie, a do tego co roku w dniu Zwiastowania Pańskiego, 25 marca, każdemu, kto zbyt długo wpatruje się w szczegóły fresku, pokazują, jak poruszają ogonami i wykrzywiają usta. Na ten widok nie wstyd uciekać!
Frapujące ezoteryczne przygody gwarantowane są również w Apulii. Dla miłośników horrorów i grozy atrakcją będzie twierdza w Trani z duchem niewiernej mężowi Armidy oraz zamek w Pulsano, w którego murach zakotwiczył się duch młodziutkiej Angeliki uwięzionej tu przez afrykańskie hordy i ściętej. Zupełnie inne doznania będą towarzyszyły wizycie w Ugento, niedużej gminie w prowincji Lecce, kiedyś miastu-państwu z własną mennicą, armią i portem na Morzu Jońskim. Magnesem ściągającym turystów w te okolice jest Krypta Krucyfiksu. Jest to hypogeum wykute w gruboziarnistej skale, na głębokości 5 metrów, z inskrypcjami łacińskimi i greckimi oraz freskami przedstawiającymi ukrzyżowanie, Świętego Mikołaja, gwiazdy o sześciu i ośmiu ramionach, motywy roślinne, zwierzęta prawdziwe i fantastyczne. Na suficie „odciśnięto” tarcze krzyżowców, przeplatające się z czerwonymi krzyżami templariuszy. Niezrównaną sensacją jest jednak wizerunek intronizowanej Madonny z Dzieciątkiem: Jezusek został na nim przedstawiony z kolczykiem w lewym uchu. Ozdoba ma kształt koła z krzyżykiem pod spodem, wygląda jak znaczek na drzwiach damskich toalet publicznych. Taki kształt w astronomii symbolizuje Wenus, planetę zwaną Gwiazdą Poranną, w chemii – miedź, zaś w alchemii reprezentuje duszę instynktowną, w konotacjach przyciągania, unikania konfliktów i kochania życia takim, jakie ono jest. Dla chrześcijan kolczyk na fresku to odniesienie do Apokalipsy Świętego Jana, w której Jezus mówi o sobie, że jest „Gwiazdą świecącą, poranną”; zapowiedź zbawczego posłannictwa Chrystusa i zwycięstwa nad grzechem. A czy Jezusowy kolczyk kiedykolwiek istniał i co się z nim stało, to już temat dla Dana Browna.
Zostawiamy Apulię i przenosimy się do Lacjum, docierając do tysiącletniej wioski Bagnaia i świętej równiny przy wzgórzu Montecchio (które jest odgałęzieniem łańcucha Monti Cimini), mistycznego miejsca obrzędów inicjacyjnych; punktu zjednoczenia nieba, ziemi i podziemia, kanału komunikacji między żywymi a starożytnymi mieszkańcami. Aby przeżyć wstrząsający seans w głąb siebie, wystarczy ułożyć się w pozycji jak do rodzenia albo godowej na głazach tworzących tron czarownic, jaki pozostał po zamieszkujących te tereny urodziwych Córkach Księżyca. Jedną z czarownic miała być Rita Angelutii, spalona na stosie w rejonie Viterbo 675 lat temu, ale bardziej prawdopodobne, że piękne kobiety nie były wiedźmami, tylko członkiniami odnotowanego w XV-wiecznych dokumentach i żyjącego w odosobnieniu zgromadzenia samodyscyplinujących się biczowniczek, które chłostały się za popełnione grzechy.
Pokuta kojarzy się z Rzymem, lecz w Wiecznym Mieście ponad ekspiację przedkłada się dolce vita i to najchętniej takie toczące się w intrygującej lokalizacji, którą na pewno jest stuprocentowo ezoteryczna dzielnica Coppedè wykreowana przez architekta Gina Coppedègo – tego samego, który sto lat temu zaprojektował posiadłość Villa La Gaeta nad jeziorem Como, gdzie nakręcono niektóre sceny filmu o Jamesie Bondzie z Danielem Craigiem w roli głównej. Wracając do Coppedè: dostać się tam można od strony via Tagliamento przez baśniową bramę z żyrandolem. Mimo że ceny apartamentów są obłędnie drogie, to chętnych, by codziennie łykać klimat tej rzymskiej Barcelony Gaudiego, inkrustowanej wysoką magią, heretyzmem, mitami i snami, nie brakuje. Tu, przy via Serchio 2, przez trzy dekady mieszkał Beniamino Gigli, najlepszy śpiewak minionego wieku. To zupełnie inny świat, w którym sąsiadami ludzi są bóstwa, wróżki, smoki, orły, lwy, konie, pszczoły, kogut i pająk – stawonóg transmisyjny do przywoływania sił ciemności.
Główną sceną dzielnicy jest plac z fontanną dwunastu żab, w której można zobaczyć swoje przeznaczenie – zarówno w wodzie, jak i w odbiciu na trawertynie – i dosłownie skąpać się w słońcu. Wędrówka przez Coppedè to spektakl światła rozgrywający się w bajkowej scenerii z wieżyczkami, detalami z kutego żelaza, pochodniami, płaskorzeźbami i rzeźbami, mozaikami i freskami, zegarami słonecznymi i wiatrowskazami. Kluczem do zrozumienia tego spektaklu jest symbolika wolnomularzy, wykraczająca daleko poza cyrkiel i węgielnicę.
W Toskanii, oprócz cyprysów, których wydłużony do nieba kształt i ciemny kolor dobrze pasują do naszego wyobrażenia o śmierci i zmartwychwstaniu duszy, do poszukiwań sensu zachęca magiczny kwadrat z katedry w Sienie (istnieje ich więcej), zawierający pięć pięcioliterowych słów, wyrytych jedno pod drugim: SATOR, AREPO, TENET, OPERA, ROTAS. Brzmią one identycznie czytane na wspak, od dołu do góry i odwrotnie. Mimo wachlarza tez, że tekst to modlitwa prześladowanych chrześcijan, łacińskie Ojcze nasz lub sentencja (o tym, iż człowiek rozporządza uczynkami, a Bóg losem), interpretacja pozostaje łamigłówką dla archeologów, filologów i paleografów.
Tropiąc we Włoszech ezoterykę, nie wolno pominąć Turynu. Metropolia usy
tuowana częściowo na równoleżniku 45° – dokładnie w połowie północnej półkuli – zawsze była przesiąknięta wierzeniami, na skrzyżowaniu pozytywnych i negatywnych przepływów, które tutaj mają kulminację. Giorgio De Chirico, największy przedstawiciel malarstwa metafizycznego, tak definiował miasto, które uderzyło jego wyobraźnię: „Turyn to miasto najgłębsze, najbardziej enigmatyczne i najbardziej niepokojące nie tylko we Włoszech, ale na całym świecie”. Turyn był celem podróży Paracelsusa, Nostradamusa (swoimi sztuczkami miał umożliwić księciu Emanuelowi Filibertowi i Małgorzacie de Valois poczęcie potomka), często spotykanego po własnej śmierci hrabiego de Saint-Germain, a także uzdrowiciela i okultysty hrabiego Cagliostra, który nocował przy via Barbaroux 25 (obecnie dom przenumerowano na 27).
W Turynie działał Gustavo Adolfo Rol, oczytany poliglota, posiadacz dyplomów uzyskanych w Italii, Wielkiej Brytanii i we Francji, ktoś w rodzaju medium, chociaż on sam nienawidził się definiować. Mussoliniemu przepowiedział porażkę i datę śmierci; zadziwił Einsteina i kilku prezydentów Ameryki. Felliniemu odradzał robienie filmu o życiu pozagrobowym (przywiązany do projektu reżyser początkowo nie chciał odpuścić, ale gdy ciężko się rozchorował, ze scenariusza powstała tylko książka Podróż G. Mastorny). Rol ostrzegał, stawiał diagnozy bez żadnych pytań i oględzin, czytał zamknięte książki, zmniejszał się, materializował i dematerializował, lecz unikał popularności i za pomoc nie brał pieniędzy.
Po tych niezwykłych osobach pozostała aura misteriów, ale największy sekret współczesnego Turynu dotyczy domniemanego istnienia wykopanych pod miastem trzech jaskiń alchemicznych będących bramami do równoległych wymiarów. Ich lokalizacja jest niepewna, jednak przypuszcza się, że pierwsza jest tunelem ciągnącym się od podziemi Pałacu Królewskiego do Piazza Statuto, pod piramidalny pomnik poległych przy budowie tunelu kolejowego Frejus, zwieńczony figurą mitologicznego skrzydlatego geniusza, którego brano za Lucyfera ze względu na pięciopromienną i odwróconą dwoma wierzchołkami do góry – niczym rogi kozła – gwiazdę na głowie. Wejście do drugiej jaskini to przypuszczalnie starożytna Porta Fibellona. O trzeciej grocie, w której ma być ukrywany kamień filozoficzny, wie grono wtajemniczonych.
Italia to więcej niż historia, sztuka, architektura i przyroda. To głębokie prawdy, alegoryczne znaczenia i ukryte przesłania w zasięgu wzroku. Ich nadawcy kierowali się zasadą „potajemnie ujawniać i po cichu demonstrować”, co jest wstępną lekcją ezoterycznej turystyki odkodowywania. (ANS)