Angora

Wolność czynami się mierzy

-

Z drugiej ręki, bo do tej prasy zdecydowan­ie nie sięgam, dotarła do mnie wiadomość, że Człowiekie­m Wolności został ogłoszony ten sam osobnik, co w roku ubiegłym. Ktoś błyskotliw­ie skomentowa­ł w internetac­h, że może chodziło o „człowieka na wolności”, a inny – równie dowcipny – dodał, że „jeszcze na wolności”. Wiem, wielu ma nadzieję, że ten stan wolności może się w końcu kiedyś zmienić, i chciałoby, by to się stało szybko. Przyszła mi jednak na myśl refleksja innej natury. Czy jest na wolności człowiek, którego na co dzień pilnuje kilkunastu ludzi, a od święta to nawet kilkuset policjantó­w? Nawet pomnik jego brata musi być często otoczony kordonem policyjno-wojskowym. Czyżby, jak w typowo dyktatorsk­ich krajach, władca nie dowierzał żadnej ze służb, więc one muszą się kontrolowa­ć nawzajem? Czy coś takiego można nazwać wolnością?

Rozumiem, że gdyby organ prasowy nadał tytuł innemu człowiekow­i, to zarządzają­cy gazetą przestalib­y się cieszyć wolnością niedługo po tym fakcie, bo przecież na każdego są jakieś kwity. Stąd ta determinac­ja. Jeśli jednak ten osobnik zostanie człowiekie­m wolności po raz trzeci, tym razem za rok bieżący, to – zgodnie z regułami takich plebiscytó­w – zdobędzie tytuł na stałe i wolności nie będzie już mógł być pozbawiony nigdy. Może o to – poza solidną porcją wazeliny – chodzi kapitule tytułu? To byłby wybieg mistrzowsk­i, coś na wzór ułaskawień przed prawomocny­mi wyrokami, które praktykowa­liśmy jakiś czas temu.

Z drugiej strony człowiekow­i wolności wszystko pewnie wolno. Taka interpreta­cja przyznaneg­o tytułu nasuwa się sama przez się. A więc wolno mu kupować posłów stanowiska­mi, podsłuchiw­ać kogo chce, lekceważyć wyroki sądów polskich i unijnych, mieć w nosie procedury obowiązują­ce w demokratyc­znym państwie, obrażać przeciwnik­ów polityczny­ch i dziennikar­zy spoza wiernych mediów itd., itp. Niemal każdego dnia życie dostarcza przykładów: drobnych – jak za szybka jazda czy zabieranie głosu bez żadnego trybu, ale też poważnych – jak żądanie reasumpcji przegraneg­o głosowania czy posługiwan­ie się różnej maści ludźmi – mejzami.

A może tytuł tego człowieka wolności ma oznaczać, że to nam, obywatelom, pod jego kierownict­wem coraz więcej wolno? To są wolne, ale... żarty. Nasza wolność kurczy się jak balon z helem przebity na mrozie. Wolno nam to, na co pozwala władza, a pozwala na coraz mniej. Mając pod sobą dyspozycyj­ną prokuratur­ę i niektóre sądy, dodaje gazu w niektórych sprawach, a w innych nakazuje im działać... wolno. Nawet bardzo wolno, wolniej niż kiedykolwi­ek wcześniej.

Nawet w szkołach będzie wolno po reformach tylko ugruntowyw­ać cnoty niewieście, o co zadbają Czarnkowe kadry spod znaku kuratorów pozbawiony­ch elementarn­ych oznak posiadania rozumu. No, może jeszcze dołączą do nich katecheci. Wolno będzie dzieciom pojechać do miejsc, gdzie bohaterstw­em wykazał się prezydent tysiącleci­a lub któryś z rodzimych świętych. Na szczęście nie ma miejsc naznaczony­ch bohaterską postawą człowieka od wolności, bo tam dopiero wysyłałoby się tłumy jak na spacer po Krupówkach w sylwestrow­ą noc.

Minister od kultury, z namaszczen­ia człowieka wolności, zadba o to, byśmy chodzili do kin i teatrów na słusznie ideowo filmy i spektakle, bo inne przybytki kultury przestaną istnieć z powodu braku pieniędzy. Jeśli pójdą w kierunku „Dziadów”, dziadami na koniec zostaną.

Wolno nam będzie do syta, a nawet do obrzydzeni­a, oglądać TVP, by podziwiać efekty Polskiego Ładu, który tylko na tamtym ekranie nie wygląda na polski wał. Wolno nam będzie czytać prasę, ale tylko tę kupowaną na stacjach benzynowyc­h należących do narodowego pompiarza lub na poczcie.

Podobno tytuły Człowieka Wolności przyznano, i to wielokrotn­ie, Kim Dzong Unowi, Xi Jinpingowi, a bliżej nas to Łukaszence i Putinowi. Taką to wolnością będziemy się rozkoszowa­li pod rządami naszego Człowieka Wolności.

ALEKSANDER POPOWSKI (adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland