Najtrudniejszy sprawdzian w życiu
– Rewolucja na igrzyskach w Pekinie. W konkursie drużyn mieszanych w skokach narciarskich zdyskwalifikowała pani aż pięć zawodniczek!
– Wolałabym nie dokonywać żadnych rewolucji. Niestety, dyskwalifikacje zawodniczek z czterech czołowych reprezentacji były konieczne, bo kombinezony były nieprzepisowe i nie mówimy o minimalnych odstępstwach regulaminowych.
– W jaki sposób wybiera się zawodniczki do kontroli?
– Robimy to wybiórczo. Możliwości kontroli jest bardzo dużo; można sprawdzać narty, wiązania, kombinezon, rękawiczki, bieliznę. Kontroler decyduje w danym dniu, na czym będzie się skupiał, i w Pekinie zdecydowaliśmy się na sprawdzanie głównie kombinezonów. – Jak taka kontrola przebiega? – W specjalnym pomieszczeniu zawodniczka ustawia się w regulaminowej pozycji. Nogi muszą być w odstępie 40 centymetrów od siebie. Kontroler optycznie i manualnie ocenia strój i jego ułożenie na ciele, a jeśli pojawiają się wątpliwości, to zaznacza markerem na kombinezonie określone miejsca, które chciałby sprawdzić. Na ciele i na kombinezonie musi zmierzyć ten „wątpliwy” punkt. Przykładowo, jeśli zaznaczył punkt na ręce, to odnośnikiem może być środkowy palec i od tego palca mierzymy odległość miejsca na kombinezonie, a potem dokonujemy pomiaru na ciele. Może to być punkt na klatce piersiowej, na wysokości bioder, a wtedy odnośnikiem jest pasek, który od kilku lat jest wszywany w kombinezony, i odległość mierzy się od jego dolnej krawędzi, a następnie od kości, nad którą pasek powinien się znajdować. W czasie kontroli chodzi o porównanie wyników zmierzonych obwodów kombinezonu i ciała. – Jaka jest dopuszczalna różnica? – U kobiet maksymalna tolerancja wynosi 4 centymetry, właśnie o tyle kombinezon może być większy od ciała. U skoczków centymetr mniej.
– A jakie były różnice u zawodniczek zdyskwalifikowanych w Pekinie?
– Nie mogę podać dokładnych informacji, jak to wyglądało u konkretnych zawodniczek, ale nie chodziło o różnicę jednego centymetra, a zdecydowanie więcej. Było to znaczące naruszenie przepisu. Głównie chodziło o zbyt obszerny kombinezon w okolicach bioder, krocza i uda, bo te miejsca dają najwięcej przewagi w czasie lotu. Im większa powierzchnia lotna właśnie w tej części stroju, tym teoretycznie można skakać dalej. Dlatego najczęściej naruszane są przepisy dotyczące właściwego rozmiaru kombinezonu.
– Kombinezony mogą być sprawdzane również pod względem przepuszczalności powietrza.
– Tak, uszyte są z dość specyficznego materiału i muszą mieć określoną minimalną przepuszczalność powietrza. Dlatego kontrolerzy zaopatrzeni są w specjalne urządzenia, z których korzystano także w Pekinie. Pod tym względem rozbieżności nie było. Sprawdzamy również krój kombinezonu, jest on z góry określony. W przepisach są rysunki, które wyraźnie pokazują, jak powinien być skrojony i z ilu części może być uszyty kombinezon.
– Jak reagowały dyskwalifikowane na igrzyskach zawodniczki?
– Nie dyskutowały, wszystkie przyjęły decyzję z pokorą. Był płacz, bo pojawiły się wielkie emocje, co w momencie, kiedy walczono o medale, jest zrozumiałe. Jednak żadna nie kwestionowała decyzji kontrolera.
– Za to krytyczne słowa padły ze strony trenerów.
– Zgadza się! Nikt nie chce tracić medalu w ten sposób. Nadal jest gorąco, bo przecież nigdy dotąd nie było takiej sytuacji, by w ważnym konkursie na zimowych igrzyskach zdyskwalifikowanych zostało aż tyle czołowych zawodniczek. Celem kontrolerów nie jest eliminowanie jak największej grupy sportowców, tylko zapewnienie równości rywalizacji. Kiedy padają mocne oskarżenia pod naszym adresem, to oczywiście zastanawiam się, czy zrobiłam wszystko prawidłowo, ale nie mam sobie nic do zarzucenia, i jestem przekonana, że postąpiłam słusznie. Zawodniczki nie zgłaszały żadnych uwag, wyszły z pomieszczenia z opuszczonymi głowami. Formalnych protestów też nie było, przecież każda ekipa mogła w ciągu 15 minut od ogłoszenia oficjalnego komunikatu zgłosić sprzeciw. Nikt w Pekinie tego nie zrobił.
– Zdyskwalifikowana słynna Japonka Sara Takanashi przeprosiła, przyznała się do włożenia złego kombinezonu.
– Nie tylko ona. Austriaczka Daniela Iraschko również publicznie potwierdziła, że miała niewłaściwy strój. A Japończycy z natury nie bronią za wszelką cenę swoich racji, w ich mentalności jest przyznanie się do łamania reguł.
– W skokach narciarskich trwa ciągła pogoń za nowinkami.
– I dlatego musimy być ciągle czujni. Drużyny w trakcie sezonu pojawiają się z różnymi nowościami. Tak było z butami polskich skoczków na zawodach Pucharu Świata w Willingen.
– Zdyskwalifikowano wtedy Stefana Hulę i Piotra Żyłę.
– Skakali w nowym modelu butów, nie był zaakceptowany przez specjalną komisję, która spotyka się raz w roku i podejmuje decyzję. Każdy sprzęt, każda nowinka musi być formalnie zatwierdzona przed sezonem przez właściwy podkomitet federacji narciarskiej. Jeśli ekipa korzysta z nowych butów na tydzień przed igrzyskami i kontrolerzy stwierdzają, że to niezatwierdzony model, to nie ma możliwości na legalne ich użycie. Zgodnie z przepisami nowy model musi być ogólnie dostępny na rynku, chodzi o to, by każdy miał równe szanse; wszelkie nowinki technologiczne muszą być sprawdzone i zatwierdzone przez odpowiednie, kompetentne osoby.
– Oprócz kombinezonów najczęstszym powodem dyskwalifikacji jest stosowanie nieodpowiednich nart.
– Tak, chodzi o właściwą długość nart, odpowiednią do wzrostu i wagi zawodnika. Stosowany jest przelicznik BMI. Przed sezonem mierzony jest wzrost, a w czasie konkursów zawodnik jest ważony; opierając się na specjalnych tabelach, możemy szybko stwierdzić, czy danego dnia skakał na nartach odpowiedniej długości. Niestety, również w czasie igrzysk w Pekinie właśnie z tego powodu zdyskwalifikowano jedną z Kanadyjek.
– Stwierdziła pani, że mogą być badane również rękawiczki.
– Nie przypominam sobie, by za niewłaściwe rękawiczki dyskwalifikowano skoczków. Przepis określa, że rękawiczki muszą odpowiadać wielkości dłoni, nie mogą mieć wstawek między palcami. Nie można stosować rękawic bramkarskich, bo one są wyjątkowe duże.
– A mogą być rękawice jednopalczaste?
– Nie, zdecydowanie nie, muszą być pięciopalczaste i dopasowane. Kaski mają odpowiednią homologację producenta. Można jeszcze sprawdzać bieliznę, jej przepuszczalność powietrza i dopasowanie do ciała.
– Kiedyś kombinezony były plombowane.
– Przed dopuszczeniem do zawodów musiały być plombowane po sprawdzeniu przepuszczalności powietrza. Od kilku lat już się tego nie robi, ale planujemy powrócić do znakowania, bo chcemy mieć pewność, że stroje są skrojone i uszyte prawidłowo. Ponadto będziemy mieli zapewniony lepszy wgląd w to, co się dzieje u producentów kombinezonów, a to pozwoliłoby zapobiec wielu przyszłym dyskwalifikacjom.
– Od dawna jest pani kontrolerem sprzętu w konkursach skoków narciarskich?
– Chyba jedenaście lat temu dostałam propozycję z Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Organizowano konkursy Pucharu Świata kobiet i kompletowano grupę ludzi, którzy mieli się tym zająć. Funkcję koordynatora zaproponowano Japonce Chice Yoshidzie, a ja otrzymałam propozycję pracy na stanowisku kontrolera sprzętu.
– Zdarzało się, że kontrolowała pani skoczków?
– Kiedyś tak, ale od pewnego momentu skoczkami zajmują się tylko panowie, a kontrolerkami zawodniczek są kobiety. Kontroler jest narzędziem w rękach jury zawodów. Ja dokonuję pomiarów i zgłaszam odstępstwa od zasad, formalnie decyzje o dyskwalifikacjach podejmują i zatwierdzają: delegat, jego asystent i kierownik zawodów.
– Często na podstawie obrazu telewizyjnego pojawiają się opinie o nieprawidłowych kombinezonach, a ich posiadacze nie są dyskwalifikowani.
– I bardzo często uśmiecham się, kiedy słyszę zarzuty o zbyt dużym rozmiarze stroju, zwłaszcza w kroku. Pamiętajmy, że materiał, z którego uszyty jest kombinezon, nie jest zbyt elastyczny, a dość gruby i nie układa się łatwo na ciele. Jeżeli zawodnik miałby kombinezon dokładnie tam, gdzie kończy się jego krocze, to nie byłby w stanie przyjąć pozycji najazdowej, bo strój wbijałby mu się w tyłek. Tolerancja musi być dość znaczna. skoczków