Cena marzeń
Pan Stanisław jest inżynierem. Kiedy nastały nowe czasy, on wciąż miał jedną pasję: produkować. Jednak żeby uruchomić produkcję, potrzebował hali. Więc ją wynajął od dobrego znajomego, pana Zbyszka. Hala mieściła się na warszawskiej Pradze, miała w niej ruszyć produkcja wafli. Przy czym panowie się umówili, że za pierwszy rok wynajmu zapłata będzie z góry, bo pan Zbyszek potrzebował gotówki, a na czynsz za następne lata właściciel poczeka, aż ruszy produkcja. Jednak po jakimś czasie wynajmujący zażądał zabezpieczenia czynszu w postaci fikcyjnej umowy pożyczki. Inwestor włożył w maszyny i przygotowanie produkcji 370 tys. zł. Jednak nigdy niczego nie wyprodukował, bo zanim do tego doszło, pan Zbyszek coraz natarczywiej żądał spłaty rzekomej pożyczki i pobierał znaczne kwoty, niczego nie kwitując. Na jakikolwiek opór ze strony Stanisława pan Zbyszek groził zamknięciem hali i udaremnieniem inwestycji. Aż w końcu swoje groźby zrealizował. A następnie sprzedał maszyny do produkcji wafli za 10 proc. wartości. Spór trwa od ponad 10 lat. Niedoszły inwestor czuje, że padł ofiarą oszustwa, ale prokuratura sprawy umarza. Tymczasem już wczesną wiosną ma dojść do licytacji jedynego mieszkania niedoszłego producenta wafli. Z emeryturą ok. 2000 zł raczej niczego sobie nie wynajmie. 47-metrowe mieszkanie na warszawskiej Saskiej Kępie komornik wycenił 5 lat temu na 350 tys. zł. Dziś jest warte ponad pół miliona. Wcześniej na żądanie wierzyciela dłużnik sprzedał kawalerkę i wręczył kilkadziesiąt tysięcy właścicielowi hali, żeby tylko nie stracić do niej dostępu i wreszcie zacząć produkować. Nie udało się. Będziemy podważać operat szacunkowy (wycenę mieszkania). Trudniej będzie nakłonić organa ścigania, aby dopatrzyły się oszustwa w działaniach właściciela hali. Wiele ustaleń poczyniono „na gębę”. A trudno znaleźć w prokuraturze kogoś, kto uwierzy, że można być aż tak naiwnym, łatwowiernym i bezbronnym. Z jednej strony nikt nie chce wierzyć, że ktoś przy zdrowych zmysłach podpisałby fikcyjną umowę pożyczki, poddając się jednocześnie dobrowolnej egzekucji (art. 777 Kodeksu postępowania cywilnego) z powodu niezapłaconego czynszu. Trudno też zrozumieć, jak można komuś płacić duże sumy z tytułu fikcyjnej pożyczki bez jakiegokolwiek pokwitowania. Ja temu stojącemu na skraju bezdomności starszemu panu uwierzyłem. Popełnił te wszystkie głupstwa, bo bardzo chciał robić coś sensownego. Miał marzenie i za nie zapłacił ogromną cenę. I płaci nadal.
Prawdą jest, że Polak potrafi. Zwłaszcza obchodzić przepisy. Po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele przez rząd PiS sklepy zaczęły zmieniać się w placówki pocztowe. Nowelizacja przepisów sprawiła, że od 6 lutego sklepy mogłyby być czynne w niedziele i działać – jak wcześniej – na podstawie statusu placówki pocztowej, ale pod warunkiem że działalność pocztowa byłaby przeważająca, tzn. stanowiła co najmniej 40 proc. miesięcznego przychodu ze sprzedaży detalicznej w danej placówce. Ustawodawca zaciekle walczący z handlowcami, przygotowując kompletnie nieżyciową ustawę, zdecydowanie nie docenił kreatywności Polaków w przemykaniu przez furtki prawne.
Podpunkt 10 w art. 6 ust. 1 ustawy wyłącza z niedzielnych ograniczeń „placówki handlowe w zakładach prowadzących działalność w zakresie kultury, sportu, oświaty, turystyki i wypoczynku”.
Państwo oficjalnie uznało religię, która podobno ma w Polsce kilkanaście tysięcy wyznawców. Problem w tym, że nic nie słyszeli o niej religioznawcy.
„Kościół Naturalny powołany zostaje, aby głosić i szerzyć odwieczne, pierwotne, niezmienne i przyrodzone prawa boskie zawarte w naturze jako jedyną prawdę otrzymaną w darze jako dzieło Stwórcy Wszechświata” – głosi statut Kościoła Naturalnego, najnowszej wspólnoty uznanej przez państwo. W grudniu ubiegłego roku został wpisany do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych prowadzonego przez MSWiA.
W rejestrze jest 170 pozycji. Dochodzą do tego wspólnoty, których działalność regulowana jest odrębną ustawą, jak Kościół Katolicki, Autokefaliczny Kościół Prawosławny czy Muzułmański Związek Religijny w RP. Nowe związki wyznaniowe pojawiają się w rejestrze co kilka, kilkanaście miesięcy, jednak najczęściej są to wspólnoty chrześcijańskie i buddyjskie. Przypadku spoza tych dwóch religii nie było od 2013 roku, więc rejestracji Kościoła Naturalnego postanowiliśmy się bliżej przyjrzeć. I od razu natrafiliśmy na trudności ze zdobyciem informacji.
Religia stara jak świat
Kościół prowadzi stronę internetową, ale poza statutem zawiera tylko ogólne informacje. Pytania dotyczące wspólnoty wysłaliśmy do MSWiA, ale resort nie odpisał nam na te dotyczące doktryny, form życia religijnego i obrzędów. Część tych informacji otrzymaliśmy od
Przytoczony zapis prawny jest na tyle ogólny, że redakcja Business Insidera nie widziała najmniejszego problemu w tym, by takie sieci jak Decathlon (działalność sportowa) czy Empik (działalność kulturalna) mogły się spokojnie otworzyć w niedzielę i służyć tym, którzy jako wolni ludzie mają ochotę tego dnia robić w nich zakupy.
Zarząd sklepu w Lipnie należącego do sieci Intermarche błyskawicznie wpadł na pomysł, że między regałami z produktami stanie biblioteka z czytelnią. Przed wejściem do sklepu widnieje informacja o tym, że oprócz zakupów można w środku poczytać ciekawą książkę lub wypożyczyć ją – pisał Business Insider. Intermarche w Cieszynie wcześniej przemianowało przystanek autobusowy przy sklepie na... dworzec autobusowy. Co ważne – hol sklepu stał się dobrze wyposażoną w artykuły spożywcze poczekalnią... – informował Polsat News. osoby przedstawiającej się jako duchowny Kościoła. Co ciekawe, mężczyzna szybko napisał nam, że nie zgadza się na cytowanie jego wypowiedzi i przesłanych materiałów. Nie przytaczamy więc ich dosłownie.
Wynika z nich, że wyznawcy datują powstanie swej religii na około 500 tys. lat temu, czyli zanim pojawił się gatunek homo sapiens. Ich doktryna jest dość ogólna, a centralne miejsce zajmuje w niej Stwórca, obecny pod postacią energii w istotach żywych. Wyznawcy twierdzą, że ludzie powinni kierować się prawami naturalnymi, a do obrzędowości podchodzą w luźny sposób. Jej głównym elementem jest codzienna celebracja energii będącej emanacją Stwórcy.
Zaskoczenie może wywołać deklarowana liczba wyznawców. Kościół twierdzi, że ma czterech kardynałów oraz zwierzchników wszystkich 16 województw, w których znajdują się gminy, a nawet zakony. Liczbę wyznawców w Polsce szacuje na kilkanaście tysięcy, a duchownych – na ponad sto.
Zaskoczeni eksperci
Liczby mogą robić wrażenie, biorąc pod uwagę rozmiary innych wyznań obecnych w Polsce. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku w naszym kraju jest np. 10 tys. mariawitów, 6 tys. baptystów i 5 tys. muzułmanów.
Kościół Naturalny należałoby więc uznać za dość dużą wspólnotę, jednak nie słyszeli o nim religioznawcy. Skontaktowaliśmy się z dwoma naukowcami: specjalistą od nowych form duchowości oraz ekspertem w dziedzinie ruchów
Lidl też poszedł w literaturę. Jak pisze „Super Express”, sieć sklepów w Polsce zapowiedziała, że w jedenastu wybranych placówkach pojawią się książkomaty, z których będzie można wypożyczać książki. Firma testuje obecnie urządzenia i rozpoczyna szkolenia sklepowych bibliotekarzy. Dokładna instrukcja korzystania z usługi pojawi się wraz z jej uruchomieniem, czyli w drugiej połowie marca 2022 roku – zapowiedziała rzeczniczka firmy.
Serwis Money.pl opisał pomysł Żabki na obejście nowych przepisów. Jeżeli placówka nie jest prowadzona przez przedsiębiorcę działającego na własny rachunek, wyjściem okazała się kasa samoobsługowa, w której płatność możliwa jest tylko kartą. Pracownik jedynie otwiera sklep i dostawia towar na półkach, a klienci obsługują się sami.
Państwowa Inspekcja Pracy w reakcji na kreatywność handlowców zapowiedziała, że rusza na kontrole do sklepów otwartych w niedzielę. Za niespełnianie wymogów prawnych straszy mandatami w wysokości nawet 100 tys. zł. neopogańskich. Obaj powiedzieli nam, że nie zetknęli się z Kościołem Naturalnym.
Liczne przywileje
Nie słyszał o nim też dr hab. Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowego UW. Zauważa jednak, że z wpisem do rejestru łączą się spore korzyści. – Kościół jest preferencyjnie opodatkowany, a w praktyce nie płaci podatku dochodowego od osób prawnych. Duchowni, jeśli wykonują swoją profesję w sposób stały, podlegają wsparciu ze strony Funduszu Kościelnego, który w 80 proc. opłaca ich składki na ubezpieczenie społeczne. Jeśli zaś kapłani żyją w izolacji, fundusz może finansować składki w 100 proc. Duchowni podlegają też preferencyjnemu opodatkowaniu w zakresie przychodów uzyskiwanych w związku z pełnieniem funkcji religijnych – wylicza ekspert.
Czy rejestracja Kościoła była przemyślana? Wydział prasowy MSWiA wyjaśnia, że zgodnie z wymogami ustawowymi „wnioskodawcy złożyli stosowne dokumenty potwierdzające, że Kościół Naturalny został założony w celu wyznawania i szerzenia wiary religijnej, posiadającej własny ustrój, doktrynę i obrzędy kultowe”, a proces rejestracji trwał niemal dwa lata.
Do wspomnianych wymogów zalicza się dostarczenie listy co najmniej 100 notarialnie poświadczonych podpisów. Dr hab. Borecki mówi, że MSWiA ma ograniczone możliwości powstrzymania wpisu do rejestru, bo co do zasady państwo powinno być bezstronne. – Poza ewidentnymi przypadkami, jak Kościół Latającego Potwora Spaghetti, trudno odmówić rejestracji przy spełnieniu wymogów formalnych – wyjaśnia.
Burmistrz Wielunia Paweł Okrasa reklamuje gminę jako „raj podatkowy” dla firm transportowych. Niskimi podatkami od środków transportu próbuje przyciągnąć do Wielunia firmy z innych miejscowości. Takie firmy „przeniosły” się już do Wielunia między innymi z gminy Ostrówek. Problem w tym, że przeniosły się fikcyjnie i w gminie Wieluń płacą jedynie podatki.
Najniższe w Polsce podatki od środków transportowych to hasło, którym od dłuższego czasu bardzo często posługuje się burmistrz Wielunia Paweł Okrasa. Okrasa wprost mówi w mediach o „raju podatkowym dla firm transportowych”, licząc na to, że zachęci takie firmy do płacenia podatków właśnie w Wieluniu. Burmistrz zareklamował Wieluń w ten sposób także w wywiadzie, którego udzielił dziennikarzowi Krzysztofowi Stanowskiemu 26 stycznia.
Odcinek programu „Dziennikarskie Zero” Stanowskiego, w którym ukazał się wywiad z Okrasą, obejrzano już na YouTubie blisko 2,5 mln razy. Informacja o „raju podatkowym”, zgodnie z tym, na co liczył burmistrz, dotarła więc już do wielu odbiorców. Czy działania Okrasy są skuteczne, jeśli chodzi o ściąganie firm transportowych do Wielunia? Okazuje się, że tak. Podatki w Wieluniu zdecydowało się już płacić kilka firm, które działają na terenie innych gmin, w tym gminy Ostrówek w powiecie wieluńskim.
Działania Okrasy budzą sprzeciw wójtów i burmistrzów, których budżety ubożeją. Na niezadowoleniu włodarzy mogłoby się skończyć, gdyby nie fakt, że firmy te w rzeczywistości nie działają na terenie gminy Wieluń. Wójtowie i burmistrzowie z powiatów wieluńskiego, pajęczańskiego, wieruszowskiego i sieradzkiego postanowili wspólnie podjąć kroki w sprawie „raju podatkowego” w Wieluniu.
– Nie może być tak, że te firmy rozjeżdżają w naszych gminach drogi, które niemało nas kosztują, a podatki płacą w Wieluniu. To nie tylko nieetyczne, ale niezgodne z prawem – mówi burmistrz Działoszyna Rafał Drab.
Jak wyjaśnia szef działoszyńskiego ratusza, przez działania Okrasy, który zachęca firmy do płacenia podatków w Wieluniu, dochodzi do patologii. Pieniądze od przedsiębiorców wpływają na konto gminy, na której terenie ani nie prowadzą w rzeczywistości swojej działalności, ani nie posiadają bazy dla swoich pojazdów.
– Burmistrz Okrasa ma działkę, na której swoje ciężarówki i naczepy stawiają wszystkie firmy transportowe w Polsce? – pyta retorycznie
Rafał Drab. – To jest oczywista fikcja. W przypadku zamożniejszych samorządów sytuacja jest „do przeżycia”, ale jeśli gminy takie jak Ostrówek czy Osjaków stracą np. milion zł na podatku od środków transportowych, bo firmy fikcyjnie przenoszą się do Wielunia, to dla nich jest to duży cios finansowy – podnosi burmistrz Działoszyna.
Włodarze, którzy sprzeciwiają się praktykom prowadzonym przez wieluńskiego burmistrza, podnoszą, że przepisy prawa definiują, gdzie dana firma powinna płacić podatek. Musi to być gmina, na której terenie firma rzeczywiście działa lub na której terenie zameldowany jest jej właściciel.
Jak mówi Rafał Drab, firmy z Działoszyna nie uciekły jeszcze do „raju podatkowego”, ale do magistratu docierają sygnały, że toczą się rozmowy z władzami Wielunia. Burmistrz woli więc dmuchać na zimne.
Ryszard Turek, wójt gminy Ostrówek, która w ostatnim czasie straciła jednego z większych podatników, jeśli chodzi o środki transportowe, nie ukrywa, że jest to spory cios dla gminy. Jak mówi, samorząd nie może pozwolić sobie na znaczne obniżenie podatków od środków transportowych i nie jest w stanie rywalizować z Wieluniem.
– Nasz główny przewoźnik, i nie tylko on, przeniósł się do Wielunia i ileś tam tysięcy uciekło. Chcąc się nastawić na taką rywalizację, to taka gmina jak Ostrówek na pewno nie dałaby sobie rady – mówi Ryszard Turek.
Wójtowie i burmistrzowie postanowili działać. Jak mówi burmistrz Działoszyna, rozmowy na temat „raju podatkowego” w Wieluniu już trwają i wypracowano wspólne stanowisko. We wtorek 1 lutego szefowie samorządów z naszego regionu spotkali się w gminie Sokolniki. W spotkaniu udział wzięli wójtowie gmin z kilku powiatów w województwie łódzkim, którzy podpisali się pod wnioskiem do burmistrza Wielunia i rady. Złożenie podpisu jeszcze przed spotkaniem zadeklarował Jarosław Trojan, wójt gminy Osjaków.
– Dla mnie takie reklamowanie się: „Chodźcie do nas, bo u nas taniej” to nie jest administracja. Każdy ma prawo do prowadzenia swojej działalności gospodarczej, gdzie chce i jeżeli tę działalność przeniesie z gminy Osjaków czy z innej gminy do Wielunia, to jest to jego wola. Mieliśmy już taki przypadek, że jeden z przedsiębiorców przeniósł się z gminy Osjaków na teren sąsiedniej gminy, ale przeniósł też swoją siedzibę, więc to jest zrozumiałe. Tutaj mamy do czynienia z tworzeniem fikcji. Jeśli przedsiębiorca będzie miał swoją siedzibę na terenie np. gminy Osjaków, a podatki będzie płacił do gminy Wieluń, będzie jeździł po naszych drogach, będzie garażował u nas, jest to moim zdaniem nie do końca uczciwe – mówi Trojan.
Szefowie urzędów domagają się zaprzestania przez burmistrza Wielunia prowadzenia dotychczasowych praktyk. Jeśli pismo nie przyniesie spodziewanego efektu, jego sygnatariusze mogą zdecydować się na podjęcie kroków prawnych.
– Chcemy tę sprawę załatwić polubownie, ale jeśli się nie uda, to nie wykluczam, że poinformujemy o tym ministra finansów i złożymy zawiadomienie do prokuratury – zapowiada Rafał Drab.
Paweł Okrasa nie widzi problemu w tym, że firmy, które mają siedzibę poza gminą Wieluń, mogą płacić podatki właśnie w Wieluniu. Jak mówi, specyfika branży transportowej powoduje, że działalność firm nie ogranicza się do terenu gminy, w której mają siedzibę, a argument o rozjeżdżaniu dróg go nie przekonuje.
Transport to nie jest taka działalność, która jest prowadzona w miejscu, gdzie jest siedziba firmy – mówi Paweł Okrasa.
Jednocześnie burmistrz deklaruje, że jest w stanie zrezygnować z rozpowszechniania w mediach informacji o „raju podatkowym” i zachęcania firm do płacenia podatków w Wieluniu.
– Chętnie tę petycję kolegów samorządowców przyjmę, natomiast prowadzimy własną politykę podatkową i własną politykę przestrzenną – mówi Okrasa. – Samych podatków na pewno nie podniosę.
Wójt idzie na odwyk
Stało się! Kontrowersyjny wójt podkaliskiego Żelazkowa trafi na odwyk! – zadecydował Sąd Rejonowy w Kaliszu, którego wyrok w tej sprawie się uprawomocnił. Na łamach „Angory” wielokrotnie opisywaliśmy barwne, bo alkoholowe, życie włodarza słynącego z awantur i ekscesów obyczajowych. Jak podał serwis wklp24. info, samorządowiec ma trafić do szpitala w Sokółce. Jeśli nie zrobi tego dobrowolnie, ma zostać doprowadzony przez policję. Nudno będzie bez wójta, ale warto trzymać kciuki za jego wyzdrowienie.
Miasto bez kierowców
W Łodzi koronawirus zbiera żniwo wśród kierowców pojazdów komunikacji miejskiej. Jak podał „Express Ilustrowany”, łódzkie MPK wprowadza zmiany w rozkładach jazdy autobusów i tramwajów, które – jak zauważyli mieszkańcy – zaczęły przyjeżdżać na przystanki bardzo nieregularnie. Na zwolnienie lekarskie wysłano ponad 100 kierowców, co doprowadziło do poważnych perturbacji kadrowych łódzkiego przewoźnika. Jak podał „Super Express”, podobna sytuacja z chorującymi kierowcami jest także w Kielcach i innych dużych miastach w Polsce.
Niebiegły biegły
Brat burmistrza Skawiny kupił w 2017 roku działkę od gminy. W sprawie nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że działka została wyceniona poniżej jej realnej wartości – dowiedziała się „Gazeta Wyborcza”. Burmistrz Norbert Rzepisko broni się, że podczas transakcji opierał się na wycenie biegłego. Jak się okazało, biegły... źle pomnożył powierzchnię działki i cenę za metr kwadratowy. W efekcie tej pomyłki, która nie okazała się pomyłką na niekorzyść brata burmistrza, firma za 25 arów zapłaciła zaledwie 101 tys. zł. Podobno nawet lokalny proboszcz ziemię sprzedawał drożej...
Radny pod wpływem
Wirtualne posiedzenia radnych muszą być trudnym wyzwaniem. Jak dopatrzyli się dziennikarze, podczas ostatniego zdalnego posiedzenia Rady Miejskiej szef klubu KO Mateusz Walasek był wyraźnie zdekoncentrowany, mówił niezbornie, zawieszał głos, wypowiadał momentami zdania bez sensu, stosował zadziwiającą składnię – pisał „Dziennik Łódzki”. Stan radnego szybko został oceniony przez pozostałych uczestników sesji jako wskazujący na spożycie alkoholu. – Jestem radnym od szesnastu lat i nigdy bym sobie na coś takiego nie pozwolił – wyjaśniał radny Walasek następnego dnia rano. – Moja wypowiedź miała miejsce w jedenastej godzinie sesji, a wcześniej mieliśmy bardzo wyczerpujące dyskusje, wymagające dobrego przygotowania...
To najmłodsza i jedna z najczęściej nagradzanych placówek bibliotecznych w Lublinie. Bioteka wygrała m.in. w kategorii wnętrze publiczne w polskim etapie konkursu European Property Awards 2021 – 2022. Pod koniec lutego rozstrzygnięta zostanie faza międzynarodowa tego konkursu.
Bioteka, czyli filia nr 6 Miejskiej Biblioteki Publicznej, mieści się przy Al. Racławickich 22 (lokal po dawnej Karczmie Słupskiej). Placówka została uruchomiona w styczniu 2021 r.
– Stanowi punkt wyjątkowy na bibliotecznej mapie miasta, nie tylko z racji bogatych zbiorów książkowych i multimedialnych, ale i charakteru wnętrza. Dzięki nowatorskiemu i nieszablonowemu podejściu do sztuki projektowania mieszkańcy Lublina zyskali nowoczesną oraz „zieloną” instytucję kultury, prężnie propagującą wszelkie idee związane z promocją czytelnictwa, ale i ekologią, a o Biotece i Lublinie mówi teraz cały świat – podkreśla Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Placówka zdobyła do tej pory kilka nagród za wystrój wnętrza. M.in. zwyciężyła w polskim etapie konkursu
Magdalena Kołodziejczak z Brzezin (woj. łódzkie) została sama z dwoma synami, po tym jak w maju ubiegłego roku jej mąż Ryszard Jasiński (†41 l.) został śmiertelnie ugodzony nożem przez uciekającego przed policją złodzieja. Pani Magdalena w rozmowie z „Faktem” mówi o strasznych dziewięciu miesiącach po śmierci Ryszarda i o walce o sprawiedliwy wyrok dla mordercy.
Pan Ryszard, właściciel sklepiku z artykułami papierniczymi na brzezińskim targowisku, własnym ciałem zagrodził drogę Sławomirowi Z. (40 l.). Mężczyzna po kradzieży słoika z kremem czekoladowym za niecałe 6 zł zagroził nożem ochroniarzowi, który chciał go ująć w markecie, a potem gnał przez miasto przed ścigającymi go policjantami. Ryszarda Jasińskiego, który stanął mu na drodze, ugodził nożem prosto w serce. Przed zatrzymaniem jeszcze dźgnął policjanta. Sam został postrzelony w nogę przez funkcjonariusza. Nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień. Trafił do aresztu.
Dzielny sklepikarz był przez godzinę reanimowany. Niestety, nie udało się go uratować. Śledztwo trwało prawie dziewięć miesięcy. Prokuratura w Brzezinach skierowała do sądu wniosek o... umorzenie postępowania. Nożownik bowiem, jak stwierdzili biegli, jest całkowicie niepoczytalny. Powinien więc zdaniem prokuratury trafić do zakładu zamkniętego.
– Jestem rozżalona i rozczarowana skandalicznym podejściem prokuratury i wystosowaniem pisma do sądu o umorzenie postępowania karnego – mówi pani Magdalena. – Prośby o wyznaczenie drugiego zespołu biegłych zostały odrzucone, są traktowane jako przeciąganie sprawy. Proszę mi wierzyć, że ja bym chciała mieć to już za sobą. Tylko chcę zakończenia sprawy sprawiedliwym wyrokiem. Chcę, by sprawca poniósł karę za to, że zrujnował nam życie. Bo on tak naprawdę zamordował naszą czwórkę... W nas coś zgasło z odejściem Ryśka. Nie ma radości, szczęścia, tego, co wnosił w nasze życie – płacze kobieta.
Mama Rysia juniora i Ksawerego musiała szybko stanąć na nogi po śmierci męża. – Mam dwójkę dzieci, firmę, zobowiązania. Pani burmistrz Brzezin, jej urzędnicy, pomogli mi, wciągnęli mnie w rytm działania. Słyszę od ludzi, że jestem silna i dzielna. Może tak, może w ciągu dnia – są obowiązki, zadania, problemy. Ale wieczorem człowiek się rozkleja. To jest we mnie, tego się nie zapomni – wzdycha ciężko pani Magdalena.
Pan Ryszard pośmiertnie został odznaczony medalem przez prezydenta Andrzeja Dudę za zasługi dla ratowania życia ludzkiego „Za ofiarność i odwagę”. – Boli mnie, kiedy niektórzy ludzie mówią, że mój Rysiek źle zrobił, że się wtrącił. Jeśli nie będziemy reagować, nie będziemy widzieli przemocy, zginiemy w nienawiści, braku miłości, tolerancji – uważa Magdalena Kołodziejczak (...).
Dzień 5 maja pozostanie w pamięci pani Magdaleny już na zawsze. – Byłam na miejscu. Ze sklepu wyciągnął mnie wystrzał z pistoletu i jakiś szum. Na początku sądziłam, że to może huk petardy, że jakieś dzieciaki się w ten sposób bawią. Ale wyszłam, bo ktoś krzyczał: „On miał nóż!”. Pamiętam cieknące hektolitry krwi z klatki piersiowej Ryśka, ten koszmar. Nie było już ludzi na targowisku. Pani z piekarni uciskała ranę fartuchami... Obraz, jaki we mnie zostanie, to przerażenie, cierpienie i strach na buzi mojego Ryśka, który cierpiał, który umierał. Ja to mam cały czas przed oczami. Dlatego też mam nadzieję, że sprawca naszego nieszczęścia będzie osądzony sprawiedliwie i odpowie za to, co zrobił. Żeby nikt nie musiał przechodzić takiej tragedii jak my – dodaje załamana kobieta.