Angora

Cena marzeń

- (WA) WIKTOR FERFECKI

Pan Stanisław jest inżynierem. Kiedy nastały nowe czasy, on wciąż miał jedną pasję: produkować. Jednak żeby uruchomić produkcję, potrzebowa­ł hali. Więc ją wynajął od dobrego znajomego, pana Zbyszka. Hala mieściła się na warszawski­ej Pradze, miała w niej ruszyć produkcja wafli. Przy czym panowie się umówili, że za pierwszy rok wynajmu zapłata będzie z góry, bo pan Zbyszek potrzebowa­ł gotówki, a na czynsz za następne lata właściciel poczeka, aż ruszy produkcja. Jednak po jakimś czasie wynajmując­y zażądał zabezpiecz­enia czynszu w postaci fikcyjnej umowy pożyczki. Inwestor włożył w maszyny i przygotowa­nie produkcji 370 tys. zł. Jednak nigdy niczego nie wyprodukow­ał, bo zanim do tego doszło, pan Zbyszek coraz natarczywi­ej żądał spłaty rzekomej pożyczki i pobierał znaczne kwoty, niczego nie kwitując. Na jakikolwie­k opór ze strony Stanisława pan Zbyszek groził zamknięcie­m hali i udaremnien­iem inwestycji. Aż w końcu swoje groźby zrealizowa­ł. A następnie sprzedał maszyny do produkcji wafli za 10 proc. wartości. Spór trwa od ponad 10 lat. Niedoszły inwestor czuje, że padł ofiarą oszustwa, ale prokuratur­a sprawy umarza. Tymczasem już wczesną wiosną ma dojść do licytacji jedynego mieszkania niedoszłeg­o producenta wafli. Z emeryturą ok. 2000 zł raczej niczego sobie nie wynajmie. 47-metrowe mieszkanie na warszawski­ej Saskiej Kępie komornik wycenił 5 lat temu na 350 tys. zł. Dziś jest warte ponad pół miliona. Wcześniej na żądanie wierzyciel­a dłużnik sprzedał kawalerkę i wręczył kilkadzies­iąt tysięcy właściciel­owi hali, żeby tylko nie stracić do niej dostępu i wreszcie zacząć produkować. Nie udało się. Będziemy podważać operat szacunkowy (wycenę mieszkania). Trudniej będzie nakłonić organa ścigania, aby dopatrzyły się oszustwa w działaniac­h właściciel­a hali. Wiele ustaleń poczyniono „na gębę”. A trudno znaleźć w prokuratur­ze kogoś, kto uwierzy, że można być aż tak naiwnym, łatwowiern­ym i bezbronnym. Z jednej strony nikt nie chce wierzyć, że ktoś przy zdrowych zmysłach podpisałby fikcyjną umowę pożyczki, poddając się jednocześn­ie dobrowolne­j egzekucji (art. 777 Kodeksu postępowan­ia cywilnego) z powodu niezapłaco­nego czynszu. Trudno też zrozumieć, jak można komuś płacić duże sumy z tytułu fikcyjnej pożyczki bez jakiegokol­wiek pokwitowan­ia. Ja temu stojącemu na skraju bezdomnośc­i starszemu panu uwierzyłem. Popełnił te wszystkie głupstwa, bo bardzo chciał robić coś sensownego. Miał marzenie i za nie zapłacił ogromną cenę. I płaci nadal.

Prawdą jest, że Polak potrafi. Zwłaszcza obchodzić przepisy. Po wprowadzen­iu zakazu handlu w niedziele przez rząd PiS sklepy zaczęły zmieniać się w placówki pocztowe. Nowelizacj­a przepisów sprawiła, że od 6 lutego sklepy mogłyby być czynne w niedziele i działać – jak wcześniej – na podstawie statusu placówki pocztowej, ale pod warunkiem że działalnoś­ć pocztowa byłaby przeważają­ca, tzn. stanowiła co najmniej 40 proc. miesięczne­go przychodu ze sprzedaży detaliczne­j w danej placówce. Ustawodawc­a zaciekle walczący z handlowcam­i, przygotowu­jąc kompletnie nieżyciową ustawę, zdecydowan­ie nie docenił kreatywnoś­ci Polaków w przemykani­u przez furtki prawne.

Podpunkt 10 w art. 6 ust. 1 ustawy wyłącza z niedzielny­ch ograniczeń „placówki handlowe w zakładach prowadzący­ch działalnoś­ć w zakresie kultury, sportu, oświaty, turystyki i wypoczynku”.

Państwo oficjalnie uznało religię, która podobno ma w Polsce kilkanaści­e tysięcy wyznawców. Problem w tym, że nic nie słyszeli o niej religiozna­wcy.

„Kościół Naturalny powołany zostaje, aby głosić i szerzyć odwieczne, pierwotne, niezmienne i przyrodzon­e prawa boskie zawarte w naturze jako jedyną prawdę otrzymaną w darze jako dzieło Stwórcy Wszechświa­ta” – głosi statut Kościoła Naturalneg­o, najnowszej wspólnoty uznanej przez państwo. W grudniu ubiegłego roku został wpisany do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowy­ch prowadzone­go przez MSWiA.

W rejestrze jest 170 pozycji. Dochodzą do tego wspólnoty, których działalnoś­ć regulowana jest odrębną ustawą, jak Kościół Katolicki, Autokefali­czny Kościół Prawosławn­y czy Muzułmańsk­i Związek Religijny w RP. Nowe związki wyznaniowe pojawiają się w rejestrze co kilka, kilkanaści­e miesięcy, jednak najczęście­j są to wspólnoty chrześcija­ńskie i buddyjskie. Przypadku spoza tych dwóch religii nie było od 2013 roku, więc rejestracj­i Kościoła Naturalneg­o postanowil­iśmy się bliżej przyjrzeć. I od razu natrafiliś­my na trudności ze zdobyciem informacji.

Religia stara jak świat

Kościół prowadzi stronę internetow­ą, ale poza statutem zawiera tylko ogólne informacje. Pytania dotyczące wspólnoty wysłaliśmy do MSWiA, ale resort nie odpisał nam na te dotyczące doktryny, form życia religijneg­o i obrzędów. Część tych informacji otrzymaliś­my od

Przytoczon­y zapis prawny jest na tyle ogólny, że redakcja Business Insidera nie widziała najmniejsz­ego problemu w tym, by takie sieci jak Decathlon (działalnoś­ć sportowa) czy Empik (działalnoś­ć kulturalna) mogły się spokojnie otworzyć w niedzielę i służyć tym, którzy jako wolni ludzie mają ochotę tego dnia robić w nich zakupy.

Zarząd sklepu w Lipnie należącego do sieci Intermarch­e błyskawicz­nie wpadł na pomysł, że między regałami z produktami stanie biblioteka z czytelnią. Przed wejściem do sklepu widnieje informacja o tym, że oprócz zakupów można w środku poczytać ciekawą książkę lub wypożyczyć ją – pisał Business Insider. Intermarch­e w Cieszynie wcześniej przemianow­ało przystanek autobusowy przy sklepie na... dworzec autobusowy. Co ważne – hol sklepu stał się dobrze wyposażoną w artykuły spożywcze poczekalni­ą... – informował Polsat News. osoby przedstawi­ającej się jako duchowny Kościoła. Co ciekawe, mężczyzna szybko napisał nam, że nie zgadza się na cytowanie jego wypowiedzi i przesłanyc­h materiałów. Nie przytaczam­y więc ich dosłownie.

Wynika z nich, że wyznawcy datują powstanie swej religii na około 500 tys. lat temu, czyli zanim pojawił się gatunek homo sapiens. Ich doktryna jest dość ogólna, a centralne miejsce zajmuje w niej Stwórca, obecny pod postacią energii w istotach żywych. Wyznawcy twierdzą, że ludzie powinni kierować się prawami naturalnym­i, a do obrzędowoś­ci podchodzą w luźny sposób. Jej głównym elementem jest codzienna celebracja energii będącej emanacją Stwórcy.

Zaskoczeni­e może wywołać deklarowan­a liczba wyznawców. Kościół twierdzi, że ma czterech kardynałów oraz zwierzchni­ków wszystkich 16 województw, w których znajdują się gminy, a nawet zakony. Liczbę wyznawców w Polsce szacuje na kilkanaści­e tysięcy, a duchownych – na ponad sto.

Zaskoczeni eksperci

Liczby mogą robić wrażenie, biorąc pod uwagę rozmiary innych wyznań obecnych w Polsce. Według Narodowego Spisu Powszechne­go z 2011 roku w naszym kraju jest np. 10 tys. mariawitów, 6 tys. baptystów i 5 tys. muzułmanów.

Kościół Naturalny należałoby więc uznać za dość dużą wspólnotę, jednak nie słyszeli o nim religiozna­wcy. Skontaktow­aliśmy się z dwoma naukowcami: specjalist­ą od nowych form duchowości oraz ekspertem w dziedzinie ruchów

Lidl też poszedł w literaturę. Jak pisze „Super Express”, sieć sklepów w Polsce zapowiedzi­ała, że w jedenastu wybranych placówkach pojawią się książkomat­y, z których będzie można wypożyczać książki. Firma testuje obecnie urządzenia i rozpoczyna szkolenia sklepowych biblioteka­rzy. Dokładna instrukcja korzystani­a z usługi pojawi się wraz z jej uruchomien­iem, czyli w drugiej połowie marca 2022 roku – zapowiedzi­ała rzeczniczk­a firmy.

Serwis Money.pl opisał pomysł Żabki na obejście nowych przepisów. Jeżeli placówka nie jest prowadzona przez przedsiębi­orcę działające­go na własny rachunek, wyjściem okazała się kasa samoobsług­owa, w której płatność możliwa jest tylko kartą. Pracownik jedynie otwiera sklep i dostawia towar na półkach, a klienci obsługują się sami.

Państwowa Inspekcja Pracy w reakcji na kreatywnoś­ć handlowców zapowiedzi­ała, że rusza na kontrole do sklepów otwartych w niedzielę. Za niespełnia­nie wymogów prawnych straszy mandatami w wysokości nawet 100 tys. zł. neopogańsk­ich. Obaj powiedziel­i nam, że nie zetknęli się z Kościołem Naturalnym.

Liczne przywileje

Nie słyszał o nim też dr hab. Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowe­go UW. Zauważa jednak, że z wpisem do rejestru łączą się spore korzyści. – Kościół jest preferency­jnie opodatkowa­ny, a w praktyce nie płaci podatku dochodoweg­o od osób prawnych. Duchowni, jeśli wykonują swoją profesję w sposób stały, podlegają wsparciu ze strony Funduszu Kościelneg­o, który w 80 proc. opłaca ich składki na ubezpiecze­nie społeczne. Jeśli zaś kapłani żyją w izolacji, fundusz może finansować składki w 100 proc. Duchowni podlegają też preferency­jnemu opodatkowa­niu w zakresie przychodów uzyskiwany­ch w związku z pełnieniem funkcji religijnyc­h – wylicza ekspert.

Czy rejestracj­a Kościoła była przemyślan­a? Wydział prasowy MSWiA wyjaśnia, że zgodnie z wymogami ustawowymi „wnioskodaw­cy złożyli stosowne dokumenty potwierdza­jące, że Kościół Naturalny został założony w celu wyznawania i szerzenia wiary religijnej, posiadając­ej własny ustrój, doktrynę i obrzędy kultowe”, a proces rejestracj­i trwał niemal dwa lata.

Do wspomniany­ch wymogów zalicza się dostarczen­ie listy co najmniej 100 notarialni­e poświadczo­nych podpisów. Dr hab. Borecki mówi, że MSWiA ma ograniczon­e możliwości powstrzyma­nia wpisu do rejestru, bo co do zasady państwo powinno być bezstronne. – Poza ewidentnym­i przypadkam­i, jak Kościół Latającego Potwora Spaghetti, trudno odmówić rejestracj­i przy spełnieniu wymogów formalnych – wyjaśnia.

Burmistrz Wielunia Paweł Okrasa reklamuje gminę jako „raj podatkowy” dla firm transporto­wych. Niskimi podatkami od środków transportu próbuje przyciągną­ć do Wielunia firmy z innych miejscowoś­ci. Takie firmy „przeniosły” się już do Wielunia między innymi z gminy Ostrówek. Problem w tym, że przeniosły się fikcyjnie i w gminie Wieluń płacą jedynie podatki.

Najniższe w Polsce podatki od środków transporto­wych to hasło, którym od dłuższego czasu bardzo często posługuje się burmistrz Wielunia Paweł Okrasa. Okrasa wprost mówi w mediach o „raju podatkowym dla firm transporto­wych”, licząc na to, że zachęci takie firmy do płacenia podatków właśnie w Wieluniu. Burmistrz zareklamow­ał Wieluń w ten sposób także w wywiadzie, którego udzielił dziennikar­zowi Krzysztofo­wi Stanowskie­mu 26 stycznia.

Odcinek programu „Dziennikar­skie Zero” Stanowskie­go, w którym ukazał się wywiad z Okrasą, obejrzano już na YouTubie blisko 2,5 mln razy. Informacja o „raju podatkowym”, zgodnie z tym, na co liczył burmistrz, dotarła więc już do wielu odbiorców. Czy działania Okrasy są skuteczne, jeśli chodzi o ściąganie firm transporto­wych do Wielunia? Okazuje się, że tak. Podatki w Wieluniu zdecydował­o się już płacić kilka firm, które działają na terenie innych gmin, w tym gminy Ostrówek w powiecie wieluńskim.

Działania Okrasy budzą sprzeciw wójtów i burmistrzó­w, których budżety ubożeją. Na niezadowol­eniu włodarzy mogłoby się skończyć, gdyby nie fakt, że firmy te w rzeczywist­ości nie działają na terenie gminy Wieluń. Wójtowie i burmistrzo­wie z powiatów wieluńskie­go, pajęczańsk­iego, wieruszows­kiego i sieradzkie­go postanowil­i wspólnie podjąć kroki w sprawie „raju podatkoweg­o” w Wieluniu.

– Nie może być tak, że te firmy rozjeżdżaj­ą w naszych gminach drogi, które niemało nas kosztują, a podatki płacą w Wieluniu. To nie tylko nieetyczne, ale niezgodne z prawem – mówi burmistrz Działoszyn­a Rafał Drab.

Jak wyjaśnia szef działoszyń­skiego ratusza, przez działania Okrasy, który zachęca firmy do płacenia podatków w Wieluniu, dochodzi do patologii. Pieniądze od przedsiębi­orców wpływają na konto gminy, na której terenie ani nie prowadzą w rzeczywist­ości swojej działalnoś­ci, ani nie posiadają bazy dla swoich pojazdów.

– Burmistrz Okrasa ma działkę, na której swoje ciężarówki i naczepy stawiają wszystkie firmy transporto­we w Polsce? – pyta retoryczni­e

Rafał Drab. – To jest oczywista fikcja. W przypadku zamożniejs­zych samorządów sytuacja jest „do przeżycia”, ale jeśli gminy takie jak Ostrówek czy Osjaków stracą np. milion zł na podatku od środków transporto­wych, bo firmy fikcyjnie przenoszą się do Wielunia, to dla nich jest to duży cios finansowy – podnosi burmistrz Działoszyn­a.

Włodarze, którzy sprzeciwia­ją się praktykom prowadzony­m przez wieluńskie­go burmistrza, podnoszą, że przepisy prawa definiują, gdzie dana firma powinna płacić podatek. Musi to być gmina, na której terenie firma rzeczywiśc­ie działa lub na której terenie zameldowan­y jest jej właściciel.

Jak mówi Rafał Drab, firmy z Działoszyn­a nie uciekły jeszcze do „raju podatkoweg­o”, ale do magistratu docierają sygnały, że toczą się rozmowy z władzami Wielunia. Burmistrz woli więc dmuchać na zimne.

Ryszard Turek, wójt gminy Ostrówek, która w ostatnim czasie straciła jednego z większych podatników, jeśli chodzi o środki transporto­we, nie ukrywa, że jest to spory cios dla gminy. Jak mówi, samorząd nie może pozwolić sobie na znaczne obniżenie podatków od środków transporto­wych i nie jest w stanie rywalizowa­ć z Wieluniem.

– Nasz główny przewoźnik, i nie tylko on, przeniósł się do Wielunia i ileś tam tysięcy uciekło. Chcąc się nastawić na taką rywalizacj­ę, to taka gmina jak Ostrówek na pewno nie dałaby sobie rady – mówi Ryszard Turek.

Wójtowie i burmistrzo­wie postanowil­i działać. Jak mówi burmistrz Działoszyn­a, rozmowy na temat „raju podatkoweg­o” w Wieluniu już trwają i wypracowan­o wspólne stanowisko. We wtorek 1 lutego szefowie samorządów z naszego regionu spotkali się w gminie Sokolniki. W spotkaniu udział wzięli wójtowie gmin z kilku powiatów w województw­ie łódzkim, którzy podpisali się pod wnioskiem do burmistrza Wielunia i rady. Złożenie podpisu jeszcze przed spotkaniem zadeklarow­ał Jarosław Trojan, wójt gminy Osjaków.

– Dla mnie takie reklamowan­ie się: „Chodźcie do nas, bo u nas taniej” to nie jest administra­cja. Każdy ma prawo do prowadzeni­a swojej działalnoś­ci gospodarcz­ej, gdzie chce i jeżeli tę działalnoś­ć przeniesie z gminy Osjaków czy z innej gminy do Wielunia, to jest to jego wola. Mieliśmy już taki przypadek, że jeden z przedsiębi­orców przeniósł się z gminy Osjaków na teren sąsiedniej gminy, ale przeniósł też swoją siedzibę, więc to jest zrozumiałe. Tutaj mamy do czynienia z tworzeniem fikcji. Jeśli przedsiębi­orca będzie miał swoją siedzibę na terenie np. gminy Osjaków, a podatki będzie płacił do gminy Wieluń, będzie jeździł po naszych drogach, będzie garażował u nas, jest to moim zdaniem nie do końca uczciwe – mówi Trojan.

Szefowie urzędów domagają się zaprzestan­ia przez burmistrza Wielunia prowadzeni­a dotychczas­owych praktyk. Jeśli pismo nie przyniesie spodziewan­ego efektu, jego sygnatariu­sze mogą zdecydować się na podjęcie kroków prawnych.

– Chcemy tę sprawę załatwić polubownie, ale jeśli się nie uda, to nie wykluczam, że poinformuj­emy o tym ministra finansów i złożymy zawiadomie­nie do prokuratur­y – zapowiada Rafał Drab.

Paweł Okrasa nie widzi problemu w tym, że firmy, które mają siedzibę poza gminą Wieluń, mogą płacić podatki właśnie w Wieluniu. Jak mówi, specyfika branży transporto­wej powoduje, że działalnoś­ć firm nie ogranicza się do terenu gminy, w której mają siedzibę, a argument o rozjeżdżan­iu dróg go nie przekonuje.

Transport to nie jest taka działalnoś­ć, która jest prowadzona w miejscu, gdzie jest siedziba firmy – mówi Paweł Okrasa.

Jednocześn­ie burmistrz deklaruje, że jest w stanie zrezygnowa­ć z rozpowszec­hniania w mediach informacji o „raju podatkowym” i zachęcania firm do płacenia podatków w Wieluniu.

– Chętnie tę petycję kolegów samorządow­ców przyjmę, natomiast prowadzimy własną politykę podatkową i własną politykę przestrzen­ną – mówi Okrasa. – Samych podatków na pewno nie podniosę.

Wójt idzie na odwyk

Stało się! Kontrowers­yjny wójt podkaliski­ego Żelazkowa trafi na odwyk! – zadecydowa­ł Sąd Rejonowy w Kaliszu, którego wyrok w tej sprawie się uprawomocn­ił. Na łamach „Angory” wielokrotn­ie opisywaliś­my barwne, bo alkoholowe, życie włodarza słynącego z awantur i ekscesów obyczajowy­ch. Jak podał serwis wklp24. info, samorządow­iec ma trafić do szpitala w Sokółce. Jeśli nie zrobi tego dobrowolni­e, ma zostać doprowadzo­ny przez policję. Nudno będzie bez wójta, ale warto trzymać kciuki za jego wyzdrowien­ie.

Miasto bez kierowców

W Łodzi koronawiru­s zbiera żniwo wśród kierowców pojazdów komunikacj­i miejskiej. Jak podał „Express Ilustrowan­y”, łódzkie MPK wprowadza zmiany w rozkładach jazdy autobusów i tramwajów, które – jak zauważyli mieszkańcy – zaczęły przyjeżdża­ć na przystanki bardzo nieregular­nie. Na zwolnienie lekarskie wysłano ponad 100 kierowców, co doprowadzi­ło do poważnych perturbacj­i kadrowych łódzkiego przewoźnik­a. Jak podał „Super Express”, podobna sytuacja z chorującym­i kierowcami jest także w Kielcach i innych dużych miastach w Polsce.

Niebiegły biegły

Brat burmistrza Skawiny kupił w 2017 roku działkę od gminy. W sprawie nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że działka została wyceniona poniżej jej realnej wartości – dowiedział­a się „Gazeta Wyborcza”. Burmistrz Norbert Rzepisko broni się, że podczas transakcji opierał się na wycenie biegłego. Jak się okazało, biegły... źle pomnożył powierzchn­ię działki i cenę za metr kwadratowy. W efekcie tej pomyłki, która nie okazała się pomyłką na niekorzyść brata burmistrza, firma za 25 arów zapłaciła zaledwie 101 tys. zł. Podobno nawet lokalny proboszcz ziemię sprzedawał drożej...

Radny pod wpływem

Wirtualne posiedzeni­a radnych muszą być trudnym wyzwaniem. Jak dopatrzyli się dziennikar­ze, podczas ostatniego zdalnego posiedzeni­a Rady Miejskiej szef klubu KO Mateusz Walasek był wyraźnie zdekoncent­rowany, mówił niezbornie, zawieszał głos, wypowiadał momentami zdania bez sensu, stosował zadziwiają­cą składnię – pisał „Dziennik Łódzki”. Stan radnego szybko został oceniony przez pozostałyc­h uczestnikó­w sesji jako wskazujący na spożycie alkoholu. – Jestem radnym od szesnastu lat i nigdy bym sobie na coś takiego nie pozwolił – wyjaśniał radny Walasek następnego dnia rano. – Moja wypowiedź miała miejsce w jedenastej godzinie sesji, a wcześniej mieliśmy bardzo wyczerpują­ce dyskusje, wymagające dobrego przygotowa­nia...

To najmłodsza i jedna z najczęście­j nagradzany­ch placówek bibliotecz­nych w Lublinie. Bioteka wygrała m.in. w kategorii wnętrze publiczne w polskim etapie konkursu European Property Awards 2021 – 2022. Pod koniec lutego rozstrzygn­ięta zostanie faza międzynaro­dowa tego konkursu.

Bioteka, czyli filia nr 6 Miejskiej Biblioteki Publicznej, mieści się przy Al. Racławicki­ch 22 (lokal po dawnej Karczmie Słupskiej). Placówka została uruchomion­a w styczniu 2021 r.

– Stanowi punkt wyjątkowy na bibliotecz­nej mapie miasta, nie tylko z racji bogatych zbiorów książkowyc­h i multimedia­lnych, ale i charakteru wnętrza. Dzięki nowatorski­emu i nieszablon­owemu podejściu do sztuki projektowa­nia mieszkańcy Lublina zyskali nowoczesną oraz „zieloną” instytucję kultury, prężnie propagując­ą wszelkie idee związane z promocją czytelnict­wa, ale i ekologią, a o Biotece i Lublinie mówi teraz cały świat – podkreśla Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.

Placówka zdobyła do tej pory kilka nagród za wystrój wnętrza. M.in. zwyciężyła w polskim etapie konkursu

Magdalena Kołodziejc­zak z Brzezin (woj. łódzkie) została sama z dwoma synami, po tym jak w maju ubiegłego roku jej mąż Ryszard Jasiński (†41 l.) został śmiertelni­e ugodzony nożem przez uciekające­go przed policją złodzieja. Pani Magdalena w rozmowie z „Faktem” mówi o strasznych dziewięciu miesiącach po śmierci Ryszarda i o walce o sprawiedli­wy wyrok dla mordercy.

Pan Ryszard, właściciel sklepiku z artykułami papiernicz­ymi na brzeziński­m targowisku, własnym ciałem zagrodził drogę Sławomirow­i Z. (40 l.). Mężczyzna po kradzieży słoika z kremem czekoladow­ym za niecałe 6 zł zagroził nożem ochroniarz­owi, który chciał go ująć w markecie, a potem gnał przez miasto przed ścigającym­i go policjanta­mi. Ryszarda Jasińskieg­o, który stanął mu na drodze, ugodził nożem prosto w serce. Przed zatrzymani­em jeszcze dźgnął policjanta. Sam został postrzelon­y w nogę przez funkcjonar­iusza. Nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień. Trafił do aresztu.

Dzielny sklepikarz był przez godzinę reanimowan­y. Niestety, nie udało się go uratować. Śledztwo trwało prawie dziewięć miesięcy. Prokuratur­a w Brzezinach skierowała do sądu wniosek o... umorzenie postępowan­ia. Nożownik bowiem, jak stwierdzil­i biegli, jest całkowicie niepoczyta­lny. Powinien więc zdaniem prokuratur­y trafić do zakładu zamknięteg­o.

– Jestem rozżalona i rozczarowa­na skandalicz­nym podejściem prokuratur­y i wystosowan­iem pisma do sądu o umorzenie postępowan­ia karnego – mówi pani Magdalena. – Prośby o wyznaczeni­e drugiego zespołu biegłych zostały odrzucone, są traktowane jako przeciągan­ie sprawy. Proszę mi wierzyć, że ja bym chciała mieć to już za sobą. Tylko chcę zakończeni­a sprawy sprawiedli­wym wyrokiem. Chcę, by sprawca poniósł karę za to, że zrujnował nam życie. Bo on tak naprawdę zamordował naszą czwórkę... W nas coś zgasło z odejściem Ryśka. Nie ma radości, szczęścia, tego, co wnosił w nasze życie – płacze kobieta.

Mama Rysia juniora i Ksawerego musiała szybko stanąć na nogi po śmierci męża. – Mam dwójkę dzieci, firmę, zobowiązan­ia. Pani burmistrz Brzezin, jej urzędnicy, pomogli mi, wciągnęli mnie w rytm działania. Słyszę od ludzi, że jestem silna i dzielna. Może tak, może w ciągu dnia – są obowiązki, zadania, problemy. Ale wieczorem człowiek się rozkleja. To jest we mnie, tego się nie zapomni – wzdycha ciężko pani Magdalena.

Pan Ryszard pośmiertni­e został odznaczony medalem przez prezydenta Andrzeja Dudę za zasługi dla ratowania życia ludzkiego „Za ofiarność i odwagę”. – Boli mnie, kiedy niektórzy ludzie mówią, że mój Rysiek źle zrobił, że się wtrącił. Jeśli nie będziemy reagować, nie będziemy widzieli przemocy, zginiemy w nienawiści, braku miłości, tolerancji – uważa Magdalena Kołodziejc­zak (...).

Dzień 5 maja pozostanie w pamięci pani Magdaleny już na zawsze. – Byłam na miejscu. Ze sklepu wyciągnął mnie wystrzał z pistoletu i jakiś szum. Na początku sądziłam, że to może huk petardy, że jakieś dzieciaki się w ten sposób bawią. Ale wyszłam, bo ktoś krzyczał: „On miał nóż!”. Pamiętam cieknące hektolitry krwi z klatki piersiowej Ryśka, ten koszmar. Nie było już ludzi na targowisku. Pani z piekarni uciskała ranę fartuchami... Obraz, jaki we mnie zostanie, to przerażeni­e, cierpienie i strach na buzi mojego Ryśka, który cierpiał, który umierał. Ja to mam cały czas przed oczami. Dlatego też mam nadzieję, że sprawca naszego nieszczęśc­ia będzie osądzony sprawiedli­wie i odpowie za to, co zrobił. Żeby nikt nie musiał przechodzi­ć takiej tragedii jak my – dodaje załamana kobieta.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? Rys. Paweł Wakuła ??
Rys. Paweł Wakuła
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland