Wisienka na torcie
Z okazji święta obchodzonego od średniowiecza w Europie Zachodniej, ale już dobre dwadzieścia lat temu przeniesionego z powodzeniem na nasz grunt, przeciętna Polka dostanie kwiaty, bombonierkę, ewentualnie niedrogą biżuterię. Całość warta średnio sto złotych (może w tym roku plus inflacja). Może to niewiele, ale przecież liczy się pamięć. A od czułych gestów jeszcze cenniejsze są czułe słowa.
Marketingowcy kochają walentynki, wręcz są w nich nomen omen zakochani. Święto Zakochanych to dla nich żniwa, w słabym przecież kiedyś sezonie. A teraz – ni z tego, ni z owego – w samym środku mroźnej zimy na samą myśl ludziom od promocji robi się gorąco. Zupełnie jak zakochanemu facetowi na widok ukochanej dziewczyny i odwrotnie. Plus wszystkim pozostałym, na przykład jednopłciowym konfiguracjom. Kto choć raz się zakochał, wie, jakie to cudowne uczucie. Jeść się nie chce, spać nie można, byle tylko zobaczyć tę naszą jedną jedyną na świecie drugą, idealnie dopasowaną połówkę. Jak wiadomo, miłość bywa też ślepa i z jej powodu robimy często wielkie głupstwa. Dziś jednak – przy okazji miłosnego świętowania – darujmy sobie opowieści o ciemnej stronie tego przedziwnego uczucia, nad którym od zarania dziejów łamią sobie głowy poeci, filozofowie i medycy, a zwłaszcza ci ostatni, bo próbują wnikliwie zbadać, co miłość robi z nami od stóp do głów. Gdyby pozostać w tej miłosnej terminologii, to trzeba jasno sobie powiedzieć, że warszawiacy są po uszy zakochani w dwóch (poza swoim oczywiście) polskich miastach. Latem choć na parę dni muszą wpaść do Sopotu, zaś zimy nie wyobrażają sobie bez – nawet krótkiej, ale jednak – wizyty w Zakopanem. Letnia stolica Polski i ta zimowa kuszą warszawskich snobów swoimi słynnymi deptakami. Nad morzem trzeba przejść się Monciakiem, w górskim kurorcie – od zadawania szyku są Krupówki. Celebrytki z Warszawy upodobały sobie w ostatnim czasie też kilka tutejszych hoteli. Najpierw w okolicach sylwestra, a potem w czasie zimowych ferii wystarczy zajrzeć do ich mediów społecznościowych, by dowiedzieć się, gdzie lubią bywać. Dla narciarek i snowboardzistek jest nawet hotel na samym stoku – z pokoju hotelowego można wyjść już w najnowszym stroju sportowym i z najmodniejszym w sezonie sprzętem. Sama trasa jest niezbyt długa i niewymagająca, ale kto by się tym przejmował... Pozostałe panie wybierają zakopiańskie obiekty z bogatą ofertą spa, w których odpoczywają i poprawiają nadszarpniętą ciężkim miejskim życiem urodę. Przy okazji już do śniadania sączą szampana i plotkują, bo to lubią najbardziej i to najlepiej im wychodzi. Na drodze wjazdowej do Zakopanego stoi wielki billboard z podobizną Michała Wiśniewskiego (49 l.), zwanego niekiedy przez fanów Wiśnią. W zalewie gigantycznych reklam zachęcających do odwiedzenia lokalnej papugarni, domu do góry nogami i innych lokalnych dziwowisk trudno nie zauważyć charakterystycznej czerwonej czupryny. Wokalista już od kilku lat przyjeżdża o tej porze roku do zimowego kurortu. I to wcale nie dlatego, że jest spragnioną instagramowej sławy celebrytką. Wiśniewski w jednym z zakopiańskich lokali daje walentynkowy koncert akustyczny. Zwykły bilet upoważnia do wysłuchania piosenek, ale już za 149 polskich złotych można wejść nawet za kulisy i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z artystą. O rodzinie Wiśniewskich mówi się ostatnio bardzo dużo, zupełnie jak za dawnych czasów, kiedy Michał i jego ówczesna żona Marta, używająca pseudonimu artystycznego Mandaryna (43 l.), pojawiali się kilka razy dziennie w przeróżnych