Neil Young
w festiwalu Woodstock. „To dopiero nasz drugi wspólny koncert – powiedział wtedy z estrady Stills. – Robimy w gacie ze strachu”. Ich set składał się z dwóch części – akustycznej i elektrycznej. Young nie w całym występie brał udział. W pierwszej części śpiewał jedynie własne utwory: „Mr. Soul” i „Wonderin’”. Dłużej grał z kolegami w secie elektrycznym. Nalegał, żeby go nie filmować, gdyż obawiał się, że kamery będą go rozpraszać i odwrócą uwagę widzów od muzyki.
Po Woodstock muzycy zarejestrowali album „Déjà Vu”. Są na nim dwie kompozycje Younga – „Helpless” i „Country Girl”. Ponadto Young napisał razem ze Stillsem utwór „Everybody I Love You”. Później jeszcze przez jakiś czas występował z trzema kolegami. W 1988 roku nagrał z nimi longplay „American Dream”, a 11 lat później muzycy spotkali się jeszcze raz w studiu, aby zarejestrować krążek „Looking Forward”.
Jako solista Young nagrał 41 albumów studyjnych. Jego samodzielny płytowy debiut – bez tytułu – ukazał się w 1968 roku. Ostatni – jak na razie – longplay artysty to „Barn” z 2021 roku. W sesji wzięła udział grupa Crazy Horse, która towarzyszy mu też na 12 wcześniejszych płytach.
Young i Joni Mitchell znają się od 1964 roku, kiedy obydwoje wzięli udział w koncercie The Fourth Dimension zorganizowanym w Winnipeg. Później się zaprzyjaźnili, a nawet pisali o sobie piosenki. Na longplayu „Déjà Vu” jest kompozycja Joni Mitchell zatytułowana „Woodstock”. Wokalistka nie przyjechała na festiwal – mimo że była zaproszona do udziału – bo miała zaplanowany tuż po imprezie telewizyjny wywiad w programie „The Dick Cavett Show” i bała się, że nie zdąży do studia. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że festiwal obrośnie legendą i mało który wykonawca uważał go za ważny. Mitchell jednak śledziła z niego relacje i stąd jej pomysł na piosenkę. Ta 78-letnia obecnie kanadyjska artystka należy do czołowych przedstawicielek folk rocka. Ma na koncie 19 studyjnych albumów oraz doczekała się 8 nagród Grammy, a w 1997 roku została przyjęta do Rockandrollowej Izby Sławy.
Teraz Mitchell i Young znów są na ustach muzycznego świata z uwagi na protesty dotyczące streamingowej dezinformacji. Nawet jeśli utwory artystów wrócą na Spotify, to przerwa w emisji dobrze je rozreklamowała.