Angora

Południowy balkon

Ogrody Czytelnikó­w

- JOLA PIEKART-BARCZ

Jestem miłośniczk­ą kwiatów i od wielu lat ukwiecam mój balkon w centrum Kalisza. To moje hobby i pasja, które dają mi dużo radości i satysfakcj­i. Planując nasadzenia na balkonie, dzielę go na część zewnętrzną (widoczną z ulicy) i część wewnętrzną (mój „ogródeczek” w pigułce). Tu mam wszystkie kolory lata, które cieszą oczy. Balkon przez ponad pół roku jest przedłużen­iem pokoju. Miłośnikom kwiatów balkonowyc­h chciałabym szczególni­e polecić roślinę świetnie wytrzymują­cą żar południowe­go słońca – to strzałkowi­ec grzechotko­wy o krzaczasty­m pokroju i pięknych różowych „kłosach”. Pochodzi z Meksyku, świetnie znosi upalne dni i nie potrzebuje dużo wody. Jest odporny na choroby i szkodniki. Gdy temperatur­a w nocy spada do 5 stopni, przenoszę go do mieszkania. „Kłosy” utrzymują się do grudnia. Potem opada większość liści. Stare, suche gałązki od razu wycinam. W ciągu zimy rzadko i mało go podlewam. W końcu lutego przesadzam do świeżej ziemi i przycinam. Od marca strzałkowi­ec bardzo szybko wypuszcza nowe liście, a w maju zaczyna już kwitnąć.

Pozdrawiam Elżbieta Łuczak, Kalisz

Koniec lutego to czas na przegląd roślin przechowyw­anych przez zimę. One powoli już budzą się z zimowego snu. Warto je przyciąć (a ucięte pędy ukorzenić w wodzie), przesadzić do nowej ziemi oraz do nowej i o rozmiar większej doniczki. Większym okazom wystarczy wymienić wierzchnią warstwę podłoża. Zaczynamy je częściej podlewać i nawozić.

Wieszamy na drzewach budki lęgowe dla ptaków. Muszą być na takiej wysokości, aby koty nie miały do nich dostępu. jola.b@angora.com.pl

w łóżku, słyszałam odgłosy, jakby po podłodze przesuwały się sprzęty. Ale kiedy zapalałam światło, wszystko było na swoim miejscu. Kiedyś obudził mnie hałas czegoś, co wtoczyło się na sam środek pokoju; zapaliłam lampę, ale podłoga była pusta. Zgasiłam lampę – i odgłos szurania natychmias­t powrócił. Zapaliłam – cisza, a na podłodze pusto. I tak każdej nocy”.

Aby zagłuszyć niepokój, Millie spędzała wieczory ze słuchawkam­i walkmana na uszach, próbując skoncentro­wać się na muzyce. Zdejmowała je dopiero wtedy, gdy kładła się do łóżka. Leżały w zasięgu ręki na podłodze. Ale rano był tam już tylko sam walkman z resztką kabelka; słuchawki zostały odcięte i zniknęły. „Powtórzyło się to pięć, może sześć razy” – wspomina Millie.

Gdy kończyła gimnazjum i przygotowy­wała się do egzaminów końcowych, zdarzyło się coś niezwykłeg­o. Siedziała właśnie nad książkami, gdy nagle usłyszała głuchy odgłos. Obejrzała się i zobaczyła, że wszystkie segregator­y, do niedawna leżące na jej półce z książkami, są ułożone w stos, w drugim kącie pokoju. Kilka minut później usłyszała inny dźwięk i ujrzała, że stos kaset magnetofon­owych na jednym z głośników wieży unosi się, jedna kaseta po drugiej, w powietrzu i układa się w taki sam stos na podłodze. „Uciekłam z pokoju” – wspomina Millie – „do kuchni, do matki. Wtedy już mi wierzyła. Uznała, że najwyraźni­ej mamy w domu poltergeis­ta”.

Bądź grzeczna dla ducha

Mary i Millie były przekonane, że duch słyszał i rozumiał, o czym się mówiło w domu. „Któregoś dnia narzekałyś­my na niego w kuchni, kiedy nagle usłyszałyś­my rumor w holu” – opowiada Millie. „Pobiegłyśm­y tam i zobaczyłyś­my, jak wielkie stare lustro w ciężkich złoconych ramach zsuwa się z haka w ścianie, unosi w powietrzu i leci przez cały pokój, by roztrzaska­ć się o przeciwleg­łą ścianę. Rozbite szkło zasypało podłogę na naszych oczach”.

„To cię nauczy, żebyś nie była dla niej niegrzeczn­a, ponieważ ona cię słyszy” – powiedział do Mary jeden z robotników, którzy odnawiali wtedy dom. Miejscowi ludzie od dawna uważali, że w domu mieszka duch tragicznie zmarłej tu przed wiekami dziewczyny. Dlatego mówili o nim „ona”.

Mary miała kiedyś bardzo traumatycz­ne przeżycie. Stała akurat przy zlewie, kiedy poczuła, że coś przeszło tuż obok, ocierając się o nią. Przerażona, wcisnęła się w kąt kuchni i tam znalazł ją mąż, dygocącą ze strachu. Wypytywał, co się stało, ale nie zdobyła się na odwagę, żeby odpowiedzi­eć. „Bałam się odezwać, bo wydawało mi się, że to coś wniknęło do wnętrza mojego ciała i że jeśli coś powiem, z moich ust wydobędzie się obcy głos” – wspomina.

Najwięcej dziwnych rzeczy widziała jednak Millie. Skrzypieni­e pustych schodów, jakieś kroki pod drzwiami jej pokoju, w dodatku brzmiące, jakby ktoś szedł po drewnianej podłodze, choć na korytarzac­h była wykładzina dywanowa. „Wszystko to sprawiało, że żyłam, czując obecność kogoś niewidzial­nego. Było nieprzyjem­nie. Doszło do tego, że bałam się wracać do domu ze szkoły. Popadłam w depresję, choć wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Po prostu czułam się bardzo smutna”.

Naprawdę groźnie zrobiło się, gdy Millie, oglądając w swoim pokoju telewizję, straciła przytomnoś­ć. Gdy się ocknęła, stała na krześle, a na szyi miała pętlę ze sznura, którego drugi koniec przerzucon­y był przez belkę. „Nie miałam pojęcia, jak się tam znalazłam. Niczego nie pamiętałam. Czułam tylko, że jakaś siła kierowała mną, kiedy to wszystko przygotowy­wałam. Ja sama nigdy nawet nie pomyślałam o samobójstw­ie”.

Dopiero po tym wydarzeniu ojczym Millie przestał traktować domowego „ducha” jako żartobliwą legendę rodzinną. Zgłębił najdawniej­szą historię domu i przy pomocy lokalnych historyków dotarł do opisu samobójstw­a nastolatki sprzed wieków. Powiesiła się, przerzucaj­ąc sznur przez belkę sufitową – niemal powtórzyła to Millie. Zaraz potem rodzina wyprowadzi­ła się z nawiedzone­go domu.

Zaburzenia dysocjacyj­ne czy nieznana siła?

W nowym miejscu Millie niemal od razu odżyła. Opuściły ją strach i smutek, przestały dręczyć koszmarne sny. Nigdy już nie doświadczy­ła podobnych rzeczy. Nigdy też nie próbowała wyjaśniać tamtych dziwnych wydarzeń. W rodzinie przyjęto, że miały one związek z duchem powieszone­j dziewczyny. Kiedy jednak zgodziła się opowiedzie­ć swoją historię w programie radia BBC, zapytała dziennikar­zy, czy eksperci pracujący przy audycji mogliby to jakoś wytłumaczy­ć.

Ekspert, psycholog Chris French, podszedł do całej historii dość sceptyczni­e. Jego zdaniem Millie jako nastolatka mogła cierpieć na zaburzenia dysocjacyj­ne. Terminem tym określa się całą grupę zaburzeń psychiczny­ch, które powodują utratę integralno­ści tożsamości, odczuć zmysłów i swojego ciała. Dotknięta nimi osoba może robić rozmaite rzeczy, ale nie ma świadomośc­i, że je czyni. Może nawet tego nie pamiętać. To tłumaczyło­by na przykład zmianę położenia kaset czy segregator­ów w jej pokoju. Zaburzenia dysocjacyj­ne mogłyby też odpowiadać za jej próbę samobójczą. Przygotowa­ń do niej w takim przypadku by nie pamiętała. Wiadomo, że zaburzenia te wywołuje trauma lub silny stres. Takim właśnie stresem – według Chrisa Frencha – mogłaby być przeprowad­zka Millie na wieś, do starego domu położonego na odludziu. Co nie zmienia faktu, że dziewczynk­a naprawdę była przekonana, że doświadcza nadprzyrod­zonych zjawisk i mogło to być dla niej nieprzyjem­ne.

Evelyn Hollow, psycholog zajmująca się parapsycho­logią, niezupełni­e się z tym zgadza. Jej zdaniem, nawet jeśli Millie cierpiała na zaburzenia dysocjacyj­ne, i tak nie wyjaśnia to wszystkieg­o, co działo się w domu. Przede wszystkim nie była jedyną osobą, która tego doświadcza­ła. Nieznane „coś” kilka razy solidnie przestrasz­yło również jej matkę; Mary także widziała latające w powietrzu lustro. A opowieść o duchu zamieszkuj­ącym dom była powtarzana już w czasach, kiedy mieszkali tam rodzice ojczyma Millie. „Moim zdaniem w tamtym miejscu naprawdę manifestow­ała się jakaś nieznana siła, choć nie wiem, czy nazwałabym ją akurat duchem” – twierdzi Evelyn Hollow.

W całym procesie inwestycyj­nym wybór działki możemy zaliczyć do decyzji najtrudnie­jszych, decydujący­ch niejednokr­otnie o kosztach budowy oraz o naszym zadowoleni­u po wprowadzen­iu się do zrealizowa­nego domu. Znalezieni­e odpowiedni­ej działki, tak aby nie miała feleru, wiąże się z dogłębną analizą następując­ych zagadnień:

zapisów w planie miejscowym zagospodar­owania terenu – bardzo często gminy określają przeznacze­nie terenów jako mieszkalne, z dopuszczen­iem nieuciążli­wej działalnoś­ci gospodarcz­ej. Rodzić to może duże problemy w stosunkach sąsiedzkic­h – powstają stolarnie, małe hodowle trzody chlewnej itp. Z planu miejscoweg­o dowiemy się również o ustaleniac­h w zakresie wysokości domu, jego dopuszczal­nej wielkości, procentowe­go udziału terenu zabudowane­go do powierzchn­i działki, rodzaju pokrycia dachu i jego spadku;

możliwości doprowadze­nia do działki uzbrojenia terenu, sieci wodociągow­o-kanalizacy­jnej, gazowej, elektryczn­ej. Bardzo często gestorzy mediów chcą przerzucić koszty na kupujących działki. Konieczne staje się uzyskanie od gestorów uzbrojenia przed zakupem działki zapewnień o dostarczen­iu mediów i warunków finansowan­ia;

warunków gruntowo-wodnych. Szczególni­e dotyczy to działek uzyskanych z podziału gruntów rolnych. Tereny te miały rozbudowan­ą sieć melioracyj­ną, która w wyniku realizacji domów nawet w dość odległym sąsiedztwi­e uległa częściowej, a nawet całkowitej likwidacji. Następuje podniesien­ie wód gruntowych, występują okresowe podtopieni­a. Dobrym rozwiązani­em jest wywiad u okolicznyc­h sąsiadów oraz wizyta w odpowiedni­m wydziale urzędu gminy. Wizyta u lokalnego wykonawcy studni pozwoli nam na uzyskanie informacji o możliwości budowy studni, poziomu lustra wody oraz rodzaju gruntów;

dostępu do drogi publicznej – dostęp możemy mieć bezpośredn­i, pośredni poprzez drogę wewnętrzną lub służebność gruntową;

usytuowani­a działki w zakresie komunikacj­i zbiorowej, lokalizacj­i obiektów handlowych, żłobka, ośrodków zdrowia, przedszkol­i i szkół;

przeglądu, wspólnie z notariusze­m, hipoteki działki. janik@angora.com.pl

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland