Pod jednym dachem z duchem...
Jak to jest dorastać w nawiedzonym domu? Przeważnie strasznie. Millie przez siedem lat czuła obecność kogoś niewidzialnego obok siebie...
Gdy to coś zaczęło zagrażać życiu Millie, jej ojczym zainteresował się historią XVII-wiecznego domu, w którym zamieszkali. I odkrył, że 300 lat wcześniej nastolatka powiesiła się na belce u sufitu. „Jestem przekonana, że jej duch błąka się tam nadal i ciągle wyczuwałam go obok siebie. Nie wiem tylko, czy chciał mnie straszyć, czy po prostu czuł się samotny i potrzebował towarzystwa innej dziewczynki” – zastanawia się Millie, dziś 30-letnia radczyni prawna, bohaterka najnowszego odcinka programu radia BBC 4 o zjawiskach paranormalnych. Dziennikarze przez kilka lat docierali do osób, które już w naszych czasach doświadczyły niewyjaśnionych wydarzeń.
Historia Millie jest jedną z bardziej wstrząsających, ponieważ nękanie jej przez ducha omal nie skończyło się tragicznie. Gdy któregoś dnia próbowała się powiesić, tak jak nastolatka sprzed wieków, jej rodzina zdecydowała się wyprowadzić z nawiedzonego domu.
Wszystko zaczęło się, kiedy Millie wprowadziła się z rodzicami do 400-letniego domu na farmie, w odludnej okolicy Cotswolds. Miała wtedy 12 lat. Matka, Mary, wyszła za Roberta, który odziedziczył to wszystko po rodzicach.
Dziewczynka dostała dziecięcy pokój swojego ojczyma, ale nie czuła się tam dobrze. Źle spała, a za dnia dręczył ją dziwny niepokój. Jednak dorośli uważali, że to reakcja na zmianę otoczenia, która minie, gdy przyzwyczai się do nowego miejsca.
Ale matka Millie też czuła, że z domem coś jest nie tak. Miewała napady niepokoju i złego samopoczucia bez wyraźnego powodu. Nie umiała jednak znaleźć żadnego wytłumaczenia i uznała, że musi się do wszystkiego przyzwyczaić. „To był dom teściów, mój mąż się tu wychował. Mówili mi, że od wieków mieszka tu duch, poltergeist, który robi różne psikusy, głównie hałasuje i przesuwa rzeczy, ale poza tym jest nieszkodliwy. Myślałam, że sobie ze mnie żartują. Później rzeczywiście miałam poczucie, jakby coś mnie obserwowało, ale kładłam to na karb sugestii. Dopiero kiedy Millie zaczęła doświadczać bardzo wyraźnie obecności ducha, zaczęłam brać to na serio... Chociaż mój mąż twierdził, że jemu nigdy nie przydarzyło się w tym domu nic nieprzyjemnego” – opowiada Mary.
Millie uważa, że to ją wybrał sobie duch, bo to jej najczęściej przydarzały się dziwne rzeczy. Na pustym korytarzu słyszała kroki, z jej pokoju dobiegały hałasy, choć nikogo tam nie było, jej sprzęt grający sam się włączał i wyłączał, a kasety i płyty, porozrzucane po pokoju, same układały się w stosy.
„Miałam też wrażenie, że jestem obserwowana. I to nie tylko w swoim pokoju, lecz w całym domu. Jakby nieustannie śledziły mnie oczy kogoś niewidzialnego” – wspomina. „Był też jeden kąt, w holu na dole, gdzie wyraźnie wyczuwałam jakąś obecność. A kiedy bawiłyśmy się z siostrą na zewnątrz, miałam wrażenie, że ktoś patrzy na mnie z okna na strychu. Choć nikogo nie było tam widać. Czasem mama prosiła, bym poszła po coś na strych, zawsze wtedy płakałam ze strachu”.
Fruwające segregatory
Przez cały okres dorastania Mille czuła, że w domu oprócz jej rodziny jest ktoś jeszcze. Dwa lata od zamieszkania tam, już jako 14-latka, zaczęła doświadczać fizycznych dowodów, że dom jest nawiedzony. „Leżąc nocą