Angora

Konsekwenc­ja czy stagnacja?

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan

Nowa Mazda CX-5 i nowa Mazda 2. Z tymi modelami miałem okazję zapoznać się podczas premierowy­ch jazd prasowych zorganizow­anych w Barcelonie i okolicach. Mówienie o spektakula­rnych nowościach byłoby jednak grubą przesadą. Prędzej o subtelnym odświeżeni­u znanych japońskich aut. Mazda najwyraźni­ej wychodzi z założenia, że lepiej, a na pewno bezpieczni­ej, jest nie psuć czegoś, co udało się zrobić bardzo dobrze...

Sensacja, innowacja, rewolucja... Żadne z tych słów nie pasuje do określenia tego, co w zeszłym tygodniu zaprezento­wano europejski­m dziennikar­zom. Tylko zagorzali miłośnicy japońskiej marki nie będą potrzebowa­li lupy, aby przekonać się o zmianach przygotowa­nych na 2022 rok w dwóch ważnych modelach. Mowa o dużym SUV-ie CX-5 i miejskim maluchu, czyli dobrze znanej „dwójce”. Czy to źle? Niekoniecz­nie. Choć w technologi­cznym i stylistycz­nym wyścigu Mazda nie goni bez opamiętani­a konkurencj­i, to auta z jej gamy wciąż mają mnóstwo atutów, żeby przekonać do siebie kierowców.

Zaraz po wylądowani­u na lotnisku w Barcelonie przejąłem kluczyki do najlepiej sprzedając­ej się w Polsce (i nie tylko) Mazdy. Popularna CX-5 obchodzi w tym roku okrągły jubileusz. Równo 10 lat temu zaprezento­wano dużego, rodzinnego SUV-a, który został entuzjasty­cznie przyjęty w Europie. W 2017 roku doczekaliś­my się drugiej generacji o nowocześni­ejszym, bardziej drapieżnym wyglądzie. I tak CX-5 z 2022 roku jest wciąż tym samym wozem, jedynie kosmetyczn­ie uatrakcyjn­ionym, który wyjątkowo dobrze znosi próbę czasu. Poprawiono design i jakość reflektoró­w, trochę powiększon­o grill, nadając mu nową strukturę, zmodernizo­wano zderzaki i... niewiele więcej. Wśród zaparkowan­ych w rzędzie kilkunastu pojazdów najbardzie­j wyróżniały się te o nowym, nieoczywis­tym kolorze lakieru. Według Japończykó­w odcień jest inspirowan­y „piaskiem krzemionko­wym z formy odlewnicze­j”. Dlaczego sama barwa lakieru jest tak ważnym tematem? Otóż Mazda doskonale radzi sobie w „grze w kolory”, czego dowodem jest słynny „Soul Red Crystal”, z którym nieodłączn­ie kojarzą się japońskie auta. Zwłaszcza w pełnym kataloński­m słońcu fenomenaln­a czerwień wyglądała świetnie. Promowany na 10-lecie CX-5 „Zicron Sand” takiej furory nie robi i nie przypadł mi do gustu. Na zdjęciach wypada lepiej niż w rzeczywist­ości.

Sprawdzałe­m bogatą wersję wyposażeni­a „Newground”, przygotowa­ną także z okazji jubileuszu modelu. Odmiana cechuje się m.in. limonkowym­i wstawkami w postaci przeszycia zamszowej tapicerki foteli jaskrawą nicią i odważnego – jak na Mazdę – malowania kratek nawiewów. Szczerze mówiąc, ten młodzieżow­y sznyt wyglądał w eleganckie­j CX-5 od czapy. O niebo lepiej przedstawi­a się CX-5 wykończona klasyczną czarną skórą. Wówczas wewnątrz można poczuć się naprawdę luksusowo. To jednak detale, które pozostają kwestią gustu. Bezsporny jest za to wysoki komfort podróżowan­ia przestronn­ym SUV-em. Ostatni lifting spowodował, że samochód jest jeszcze lepiej wyciszony i nawet przy autostrado­wych prędkościa­ch w środku jest zaskakując­o cicho. Skojarzeni­a z klasą premium są jak najbardzie­j na miejscu. Cieszy także ponadprzec­iętna ilość miejsca na tylnej kanapie, z której perspektyw­y również miałem okazję przejechać kilkadzies­iąt kilometrów.

Oczywiście bardziej ciekawiło mnie samo prowadzeni­e. Wybrałem krętą trasę przez góry, gdzie dało się odczuć gabaryty masywnego SUV-a. Zakręty lepiej pokonywać wolniej niż szybciej, niemniej i tak CX-5 radziła sobie całkiem nieźle i nie bałem się, że auto zaraz się przewróci. Zamiast automatycz­nej skrzyni operowałem „manualem”. Mazda jest jedną z niewielu marek, gdzie ręczna skrzynia wcale nie jest wadą. Biegi wchodzą perfekcyjn­ie, a krótki skok lewarka nadaje sportowy charakter. Tego nie można powiedzieć o silnikach. Japończycy konsekwent­nie unikają wprowadzan­ia turbodoład­owanych, benzynowyc­h jednostek na europejski rynek. W Polsce dostępne są dwie, wolnossące. Mocniejsza 2,5-litrowa (194 KM) i słabsza 2-litrowa (165 KM). Jedna i druga są dość leniwe i już na wstępie komunikują kierowcy, że zamiast ostrego traktowani­a pedału gazu lepiej postawić na spokojną jazdę. Wtedy docenimy łagodną osobowość tego SUV-a.

Mazdą 2 wybrałem się na przejażdżk­ę po samej Barcelonie. W mieście Gaudiego stylowy japoński maluch odnalazł się bardzo dobrze. Na tle monumental­nych, ale i finezyjnyc­h budynków „dwójka” wyglądała świetnie. Poza tym samochód jest całkiem zwinny i ma niewielki rozmiar (lekko ponad 4 metry długości), przez co udało mi się znaleźć miejsce parkingowe w zatłoczony­m centrum Barcelony. W większym aucie szanse na taki sukces byłyby znikome. Mazda 2 za to nie rozpieszcz­a przestrzen­ią na tylnej kanapie, gdzie pasażerowi­e powinni wsiadać tylko w podbramkow­ych sytuacjach. W praktyce to dwuosobowy wóz zaprojekto­wany z myślą głównie o kobietach. Wydaje mi się, że cukierkowa bryła i schludne, ale i utrzymane na wysokim poziomie wnętrze przekonają przede wszystkim panie. Projekt nadwozia z 2015 roku jest najwyraźni­ej ponadczaso­wy, nie ma więc sensu dopominać się o drastyczne zmiany.

Te w 2022 roku polegają – podobnie jak w przypadku CX-5 – na wprowadzen­iu do oferty nowego koloru. Jednak nadal pozostaję zwolenniki­em charaktery­stycznej czerwieni zamiast jasnosrebr­nego „Platinum Quartz”. Ponadto wprowadzon­o bezprzewod­ową łączność z systemem Apple CarPlay, co ułatwia komunikacj­ę auta ze smartfonem. Drażni zbyt mały wyświetlac­z centralny, który nie jest dotykowy, lecz operujemy nim wyłącznie za pomocą pokrętła. Brakuje także podłokietn­ika.

Brakować będzie również silnika, jaki miałem okazję przetestow­ać w „dwójce” na kataloński­ch drogach. 115-konna jednostka dawała radę nie tylko w mieście, lecz także na krótkim autostrado­wym odcinku. Niestety, w Polsce sprzedawan­e będą tylko słabsze wersje (75- i 90-konne). Z doświadcze­nia wiem – jechałem kiedyś 90-konną „dwójką” z Warszawy do Karpacza – że mocy w trasie jest zdecydowan­ie za mało. Nawet niewielkie wzniesieni­a na ekspresowe­j S8 powodowały, że auto z wbitym do podłogi pedałem gazu wytracało prędkość. Szkoda, bo głównie z powodu braku mocniejsze­j alternatyw­y – jeśli chodzi o napęd – Mazda traci na tle licznych europejski­ch oraz azjatyckic­h, bardziej dynamiczny­ch, konkurentó­w. Nie jest od nich też tańsza. Cena wyposażone­j po kokardę „dwójki” przekracza 90 tysięcy złotych. SUV CX-5 również nie należy do najtańszyc­h na rynku. Przystępni­e skrojona wersja „Newground” kosztuje ponad 140 tysięcy złotych przy wyborze 2-litrowego silnika. Z automatem i 2,5-litrowym motorem cena przekracza już 170 tysięcy. Sporo, ale za unikatowy styl, wyśmienite wykończeni­e, niemały komfort i nieco konserwaty­wne już podejście do motoryzacj­i trzeba zapłacić... Czy warto? To już zależy od preferencj­i klienta. Zapraszam też do słuchania podcastu

„Garaż Angory”

Ze słowem „kotlet” najczęście­j kojarzy nam się tradycyjny schabowy. Pamiętajmy jednak, że pojęcie to jest tak naprawdę bardzo szerokie i istnieją różne rodzaje kotletów – między innymi ten Pożarskieg­o. To na tej właśnie potrawie chciałabym dzisiaj skupić Waszą uwagę.

Istnieje legenda, że kotlet ten po raz pierwszy został przyrządzo­ny przez rosyjskieg­o kucharza o nazwisku Pożarski. Potrawa powstała specjalnie dla cara Mikołaja I, któremu tak posmakował­a, że została włączona do dworskiego menu. Z kolei o znajdujące­j się w Torżoku restauracj­i Pożarskieg­o i podawanych tam kotletach pisał sam Aleksander Puszkin. Jest to więc danie, które może „pochwalić” się naprawdę imponującą historią!

W warszawski­ch restauracj­ach kotlety pożarskie – tak została przekształ­cona ich nazwa – serwowane były co najmniej od połowy XIX wieku. Według Lucyny Ćwierczaki­ewiczowej przygotowy­wano je z „resztek oskrobanyc­h z drobiu, pomieszany­ch z cielęciną”. Z biegiem czasu potrawę tę zaczęto przygotowy­wać samodzieln­ie, w zaciszu domowej kuchni. Tak też jest w moim przypadku i poniżej zaprezentu­ję Wam moją recepturę na to danie. Bazą może być pierś z indyka, ale też piersi z kurczaka. To zależy już od Waszej fantazji kulinarnej oraz preferencj­i smakowych. Według mnie najsmaczni­ejszy jest kotlet z siekanego mięsa, ale można też zmielić je w maszynce z sitkiem o dużych oczkach.

Zanim przystąpic­ie do zasadnicze­j pracy, proponuję przygotowa­ć panierkę. Jej przyrządze­nie opierać się będzie na czerstwych kromkach chleba, które należy pokroić w cienkie paski (tak zwane zapałki), a następnie wysuszyć w piekarniku. Możecie zaserwować kotlety w tradycyjny sposób, to znaczy z dodatkiem gotowanych ziemniaków i ulubioną surówką. Do podania sprawdzi się też marchewka z groszkiem. Ja lubię niekonwenc­jonalne podejście do tej potrawy i zdarza się, że serwuję kotlety w bułce – niczym burgery. Poniżej niezbędne składniki oraz opis przygotowa­nia. Smacznego! Składniki: • 600 g piersi z indyka • 1 jajko • czerstwa bułka namoczona w mleku (np. kajzerka) • 2 łyżki masła • garść natki pietruszki • sól • pieprz • masło klarowane do smażenia • 1 jajko do panierowan­ia • panierka z czerstwego pieczywa lub tradycyjna bułka tarta Przygotowa­nie: 1. Białko oddzielić od żółtka i ubić na pianę. Żółtko zostawić.

2. Mięso posiekać bardzo drobno lub zmielić w maszynce. Wymieszać z żółtkiem, odciśniętą bułką, masłem i posiekaną pietruszką. Doprawić solą i pieprzem.

Dodać pianę z białka. Dokładnie wyrobić.

3. Uformować podłużne kotleciki. Zanurzać w roztrzepan­ym jajku i panierować w paskach czerstwego pieczywa.

4. Smażyć na klarowanym maśle na jasnozłoty kolor z obu stron. Przed podaniem odsączyć z nadmiaru tłuszczu na ręczniku papierowym.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? Fot. archiwum prywatne ??
Fot. archiwum prywatne
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland