Kaprys Orbána Węgry
Budapeszt z pierwszym wieżowcem
Mają je nie tylko Warszawa, lecz także niedaleki Wiedeń, Bratysława czy Belgrad. Mowa o sięgających chmur wieżowcach ze szkła i aluminium, wątpliwej dekoracji środkowoeuropejskich stolic. Szczęśliwie przed tego rodzaju symbolami nowoczesności przez dziesięciolecia udawało się obronić Budapesztowi, dwumilionowej metropolii nad Dunajem.
Od roku 1873, gdy Buda, Peszt i Óbuda połączyły się w jeden organizm, węgierska stolica zachowywała architektoniczny ład, niepowtarzalny romantyzm i swoisty czar. Długo utrzymywał się godny pozazdroszczenia kompromis, by nie budować budynków wyższych niż mająca 96 m kopuła bazyliki Świętego Stefana w Peszcie. Mało tego, od lat 50. (styl stalinowski) do dziś w ścisłym
śródmieściu Budapesztu nikt nie odważył się postawić budynku wyższego niż 30 m! Z kolei blokowiska-sypialnie w Budapeszcie nigdy nie stanowiły architektonicznej dominanty. Bloki nowszego, lewobrzeżnego Pesztu nie przekraczają 10 pięter.
Melinda Benko z Budapeszteńskiego Uniwersytetu Technologiczno-Ekonomicznego uważa, że po roku 2004, gdy kilka krajów regionu weszło do UE, pojawiła się presja, by międzynarodowe koncerny mieściły się w ekskluzywnych wieżowcach – symbolach sukcesu. – Budapeszt jakoś się uchował, a globalny system finansowy z roku 2008 zahamował budowę takich siedzib – uważa Benko. Już w roku 2016 przedstawiciele rządzącego Fideszu podjęli kroki, by zniszczyć wszelkie kompromisy budowlane. Dziś dopięli swego. Orbán i wierni mu (niekoniecznie budapeszteńscy) towarzysze dumnie oznajmili, że w stolicy stanie pierwszy drapacz chmur! Nad brzegiem Dunaju – jako jeden z elementów