Papież w talk-show Włochy
„Chłopiec, który chciał zostać rzeźnikiem”, oglądalnością przebił Obamę
Pierwszy raz w historii papież wziął udział w talk-show, łącząc się na ekranie z popularnym prowadzącym. Nie wszystkim godzinna telekatecheza w Rai3 przypadła do gustu. Krytykowano zwłaszcza brak odniesień do skandali pedofilskich.
„Che tempo che fa” to lubiany program – na antenie już drugą dekadę. Gospodarzem jest Fabio Fazio, a jego gośćmi są politycy, artyści i celebryci. W najciekawszych odcinkach pojawili się: Gorbaczow, Macron, Gates, Bauman, Christine Lagarde, Maradona, Clooney, Sharon Stone i Lady Gaga. W lutym 2021 roku z włoskim studiem połączył się Barack Obama. Jego obecność zapewniła średnią oglądalność 13,2 proc., w szczycie – 17 proc. To był rekord, jednak rok później Franciszek – na łączach z Domu Świętej Marty – zdobył dwa razy więcej widzów: w szczycie 8,7 mln osób, podczas gdy średnia oglądalność wyniosła 25,4 proc.
Gdy w tygodniu poprzedzającym emisję ujawniono, kto wystąpi na żywo w publicznej telewizji, zapowiedzi towarzyszyła ciekawość publiki i zazdrość wielu redakcji pomieszana z podziwem, że
Fabiowi Fazio udało się ściągnąć do telewizyjnego salonu najważniejszą postać Kościoła. Chociaż nie chodziło o medialny debiut Bergoglia, który jest bohaterem filmów dokumentalnych i rozmawiał już przy kamerach i mikrofonie radiowym z różnymi dziennikarzami – sensacją był format, jaki wybrał: talk-show, do którego pasuje oksymoron „wieczorna śniadaniówka”.
Tym wyborem papież chciał pokazać, że rozumie rolę środków przekazu w ewangelizacji i chce dotrzeć do każdego wiernego, zwłaszcza telewidza. Obietnica Rai3 dotycząca panelu na żywo okazała się jednak na wyrost: wystający spod rękawa papieskiej sutanny skromny zegarek pokazywał inne godziny, niż wynikałoby to z pory emisji, co oznaczało, że materiał został wcześniej nagrany i zmontowany.
Franciszek mówił o sprawach głębokich, ale zdaniem części komentatorów wybiórczo. – Zmarnowana szansa. Godzina wywiadu i żadnych pytań dotyczących skandali związanych z wykorzystywaniem seksualnym w Kościele – tak podsumowała wywiad z papieżem we włoskiej telewizji Alvise Armellini, niezależna dziennikarka współpracująca z dziennikami „Telegraph” i „Financial Times”. – Duże włoskie media ciągle pozostają bezpieczną przestrzenią dla Watykanu – zwrócił uwagę Jason Horowitz z „New
York Timesa”. Prasa zagraniczna oczekiwała poruszenia kwestii małżeństw księży, kapłaństwa kobiet, aborcji i losów kontrowersyjnej dla Watykanu ustawy Zana, dotyczącej rozszerzenia zakazu dyskryminacji ze względu na płeć i orientację seksualną, ale Ojciec Święty miał swój plan.
Tylko trochę napomknął papież o sobie (że chciał zarabiać jako rzeźnik; lubi tango i muzykę klasyczną, a od 30 lat nie ogląda telewizji), koncentrując się na aktualnościach. Wskazał na samobójstwa młodzieży i nowy problem społeczny: rosnącą agresję. Zwrócił się z prośbą do rodziców o poświęcanie czasu dzieciom. Ubolewał, że świat odchodzi od moralności. Apelował, by nie wchodzić w dialog z diabłem i nie dać się zdominować kulturze obojętności, w której nie reaguje się na to, co nas bezpośrednio nie dotyczy – na handel bronią, wojny, głodujące dzieci i uchodźców. – To, co robi się z migrantami, jest przestępstwem! – poruszał sumienia. – To, że Morze Śródziemne jest dziś największym cmentarzyskiem w Europie, musi dawać do myślenia.
Uczył, że jałmużnę należy wręczać, patrząc w oczy i dotykając dłoni potrzebującego. We Włoszech to nośny temat, z którym w miastach ma się do czynienia wiele razy w ciągu dnia, mijając przycupnięte na ulicach matki z dziećmi, bezdomnych i cichych mężczyzn myjących szyby, gdy auto stanie na światłach. Zalecił też modlitwę o dobry humor, którą sam odmawia od 40 lat. Jej treść można odnaleźć w przypisie 101. adhortacji Franciszka o świętości. (ANS)