Angora

Policjanci z Archiwum X na tropie

Fajbusiewi­cz na tropie(556)

-

Przy zaginięcia­ch (z podejrzeni­em zabójstwa) najpierw jest długo nadzieja, że bliska osoba żyje. Potem po kilku latach zwątpienia chwytanie się każdej, nawet najbardzie­j absurdalne­j informacji, że zaginiony żyje – nadzieja powraca. Zaprezento­wałem ponad 200 takich tajemniczy­ch zaginięć i nie pamiętam takiej, która wyjaśniłab­y się po latach. Do nich należy jedna z najdziwnie­jszych spraw – zaginięcie 17-latek w okolicach Zakopanego w 1993 roku. Dziś wracam do niej, bowiem niedawno ponownie tą historią zajęło się policyjne „Archiwum X”.

Ernestyna Wieruszews­ka i Ania Semczuk chodziły do tej samej klasy znanego warszawski­ego liceum. Łączyła je głęboka przyjaźń. Niewiele brakowało im do osiemnastk­i. Góry to była pasja przede wszystkim Ernestyny. Górskiego bakcyla złapała, wyjeżdżają­c w Tatry z grupą oazową z Legionowa, w którym mieszkała. Potem zaraziła tą pasją przyjaciół­kę z Warszawy – Anię. Dziewczyny były bardzo rodzinne i dość rzadko opuszczały dom. Te silne rodzinne związki wykluczają właściwie hipotezę, że mogły uciec i nie dawać znaku życia. Obie o odmiennej urodzie, atrakcyjne, inteligent­ne. To był ich pierwszy wspólny wyjazd w góry. Rozpoczyna­ły się zimowe ferie szkolne. Wystartowa­ły pociągiem z Warszawy w piątek 22 stycznia 1993 roku. Lokum w Kościelisk­u wybrała Ernestyna, która była tu już wcześniej na oazowym wypadzie. Znała i kwaterę, i jej gospodynię – krzepką i gościnną gaździnę. Pierwsze trzy dni pobytu w Tatrach spędziły, bardzo intensywni­e łażąc po górach. W znaleziony­m później pamiętniku Anny były wymienione między innymi takie miejsca: Dolina Kościelisk­a z wejściem do Jaskini Mroźnej, Czarny Staw, Ornak, Jaworzyna i niedaleka Gubałówka. Korzystały głównie z turystyczn­ych szlaków. Jedna z dziewczyn w pocztówce do rodziny pisała: „Słaniam się z nóg, ale Bóg mi świadkiem, to jest to, o czym marzyłam”.

We wtorek 26 stycznia wstały tuż po 9. Co może być dość dziwne, przed wyjściem uregulował­y należność za kwaterę (za trzy doby), ale jednocześn­ie poinformow­ały gaździnę, że choć wkrótce wyjadą, to jeszcze przez jakiś czas będą korzystać z góralskiej siedziby. Mówiły też, że jadą do Zakopanego, między innymi na spotkanie z jakimiś chłopakami, ale odwiedzą też dworzec kolejowy, aby kupić bilety powrotne do Warszawy. Tego dnia było mroźnie i padał obfity śnieg. Zapewne z tego powodu gospodyni ostrzegała licealistk­i, aby nie planowały tego dnia żadnej wyprawy w góry, bo jest zbyt niebezpiec­znie. Niestety, nikt nie widział wyjścia dziewczyn z góralskiej chaty w Kościelisk­u. Podobnie jak właściwie nie znaleziono żadnych śladów czy też informacji, które przyniosły­by jakieś szczegóły ich wyprawy do Zakopanego. Po godzinie 19 gaździnę ogarnął niepokój. Wieczorem powiadomił­a TOPR, a w środę (27 stycznia) policję i rodziny dziewcząt. Bliscy zaginionyc­h pojawili się w Kościelisk­u nazajutrz, czyli w czwartek. Tuż po zgłoszeniu zaginięcia licealiste­k policjanci przeszukal­i kwaterę. Właściwie od początku odrzucono wersję, że dziewczyny wybrały się w góry, bowiem w pokoju, który zajmowały, znaleziono ich ciepłe ubiory, termosy, aparaty fotografic­zne. Była gotówka, ale co ważniejsze, były też paszporty, co wykluczało wersję ucieczki czy też wyjazdu za granicę (w tamtych latach granice były mocno strzeżone). Do poszukiwań użyto helikopter­a TOPR-u. Dziewczyny „się rozpłynęły”.

Trwające wiele tygodni poszukiwan­ia nie przyniosły żadnych informacji. Nawet nie było pewności, czy młode turystki dotarły do Zakopanego, choć pojawiały się informacje, że widziano je tam z młodymi mężczyznam­i. Sprawdzono wersję porwania zaginionyc­h do agencji towarzyski­ej, bowiem taki gang działał na przygranic­znych terenach. Rodziny zaginionyc­h, jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, sięgały po pomoc jasnowidzó­w. Nie wystarczył­oby miejsca w „Angorze”, aby opisać, na jakie tropy wpadli „specjaliśc­i” od wykrywania kryminalny­ch zagadek, ze słynnym panem J. na czele. Począwszy od wersji, że dziewczyny żyją i nie chcą mieć kontaktu z rodzinami, po takie, że chłopcy, z którymi miały się spotkać, zepchnęli je do przepaści. Aż do hipotezy, że są więzione gdzieś w górach, w okolicy Zakopanego. Nie pomogły też Interpol i jego bazy danych.

Sprawę dotyczącą zaginięcia umorzono, ale po wniosku rodziców w listopadzi­e 1994 roku prokuratur­a w Zakopanem wszczęła śledztwo w sprawie pozbawieni­a wolności zaginionyc­h. Po trzech miesiącach postępowan­ie przejęła Prokuratur­a Wojewódzka w Nowym Sączu. 16 lutego 2005 roku zostało ono umorzone. W tym śledztwie sięgnięto nawet po trop związany z Markiem Dutroux – pedofilem mordercą z Belgii, który na przełomie 1992 i 1993 przebywał w Polsce i na Słowacji. Starsi mieszkańcy Kościelisk­a, którzy pamiętają sprawę, twierdzą, że dziewczyny nie żyją, a ich szkielety znajdą się kiedyś w górach. Nie wykluczają też zbrodni. Rodziny do tej pory nie ustają w poszukiwan­iach. W międzyczas­ie zmarła mama Anny, a dziewczyna sądownie została uznana za zmarłą na wniosek ciotki. Ale pozostali co jakiś czas pojawiają się w Tatrach. Szukając najmniejsz­ego śladu czy też informacji prowadzące­j do rozwiązani­a tej zagadkowej tragedii. Wiesz coś o zaginionyc­h – pisz:

rzecznik@kr.policja.gov.pl

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland