Przedstawienie musi trwać!
„Widmo bzdury krąży po Sejmie”
Mam nadzieję, że p. Andrzej Krowiak w swoim liście „Widmo bzdury krąży po Sejmie” (ANGORA nr 8) posłużył się metaforą, prawiąc, że Najświętsza Maryja Panna wykopie tych obłudników spod swojego płaszcza i otuli nim naprawdę mądrych, prawdziwie bogobojnych i porządnych ludzi. Bo jeśli to nie metafora, lecz głębokie przekonanie – do czego ma oczywiście prawo – to uważam, że prawdziwemu mężczyźnie chluby to raczej nie przynosi. Podzielając jego opinię co do bzdetów i bzdur w projekcie ustawy covidowej nazywanej „lex kapuś” lub „lex Kaczyński”, pozwolę sobie zauważyć, że ten człowiek (prezes) zrobił to z pełną premedytacją. Dla własnej zabawy, bo lubi bawić się ludźmi (nawet swoimi) jak dziecko łopatką w piaskownicy. Choć wielu medialnych komentatorów temu zaprzecza, to ja, skromny emeryt, sądzę, że dał swobodę w głosowaniu tylko po to, aby mieć gotową, wręczoną mu w kopercie listę 77 osób, które wykopie z przyszłych list wyborczych. Dostarczył ją jak zawsze usłużny poseł Andzel, nieusuwalny szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, siedzący tuż za nim w ławach Sejmu i zawsze biegający po wydruki z każdego głosowania.
Nie obchodzi mnie, co tak naprawdę siedzi w głowie prezesa, ale martwię się, że bawi się już całym krajem. Powiadają: W tym szaleństwie jest metoda, zatem mam taką cichą (naiwną...?) nadzieję, że limit zasiadających w Sejmie ludzi najbardziej cynicznych, niemądrych, z deficytem jakichkolwiek moralnych zasad został wyczerpany. Niedobitki sfrustrowanych, z ostatnich miejsc list wyborczych, co się nie dostali do Sejmu, zostały zaspokojone trzymiesięcznym zasiadaniem w spółkach Skarbu Państwa.
Teraz pozostaje zastanowić się, jak i co zrobić, aby ci i inni nie dostali się ponownie do Sejmu. Zresztą nie tylko z woli prezesa wszystkich prezesów, ale i pozostałych szefów partyjnych, gdyż miernot nie brakuje i w tak zwanej opozycji. Licząc się z tym, że Jarosław K. wraz z muzykiem Pawłem K. mogą coś jeszcze pomajstrować przy ordynacji wyborczej, istnieje – według mnie – tylko jeden sposób na pozbycie się opatrzonych i niemądrych obliczy posłów i posłanek sprzed kamer i mikrofonów w Sejmie. Biorąc kartę do głosowania, znak X zaznaczyć trzeba przy nazwisku ze środka listy partyjnej. A dlaczego? Ponieważ walka przedwyborcza partii większych i mniejszych nie idzie na programy, bo te ludzi wcale nie obchodzą. To medialna ściema. Za zamkniętymi drzwiami – teraz z udziałem Pegasusa lub innych – partie ustalają, kto i gdzie ma być jedynką, dwójką itd. Bogdan Borusewicz do dzisiaj żałuje, że Jarosława K. z Warszawy nie dał na listę do Bydgoszczy, bo tam by nie wygrał.
Ciekawe, ilu moich rodaków zrozumie, że tak można, bez względu na to, co zmienią w ordynacji wyborczej. Oczywiście, nie ma pewności, czy „nowi” posłowie będą lepsi, ale próbować trzeba. A kto będzie pierwszym przeciwnikiem i oponentem takiego pomysłu? Oczywiście media, nawet te niezależne od władzy. Musiałyby ponownie myśleć, szukać, dopytywać, grzebać nie zawsze etycznie w życiorysach nowicjuszy, aby mieć obiekt do obróbki. Pójdą jak zawsze na łatwiznę, bo lepiej złapać na szkło znaną, rozpoznawalną twarz.
Przedstawienie musi trwać, cyrk musi działać! Tylko ceny biletów dla widowni są ostatnio coś zbyt drogie i niewarte jakości występów jego artystów. Zbyt dużo klownów to wcale nie śmieszniej, ale... straszniej. No, ale jaki dyrektor, tacy artyści. Część widowni burzy się i buczy? To po co kupowali bilety po okazyjnych cenach?