O terrorystach i altruistach
Zasadę, że z terrorystami się nie negocjuje, stosują tylko Izrael i Rosja. O ile u Izraelczyków ta ortodoksja skutkuje, a bandyci giną (w akcji lub wkrótce po niej), tak Rosjanie ciągle dowodzą, że negocjować z nikim nie muszą, bo „ljudi u nich mnogo”. Nawet kilkaset ofiar nie stanowi problemu, by przypomnieć akcje uwalniania (?) zakładników w moskiewskim Teatrze na Dubrowce czy w szkole w Biesłanie. Notabene, ówcześni terroryści, Czeczeni, to dziś sojusznicy swego pogromcy.
W terrorystycznym zamachu, jakiego doświadczamy w Ukrainie, wszyscy – cały cywilizowany świat! – staliśmy się zakładnikami Putina. Terrorysty, który sam wyklucza negocjacje. Rozmowy, jakie dziś toczą się między Rosjanami i Ukraińcami to mistyfikacja, mająca sprawić wrażenie, że Rosjanie wykazują dobrą wolę. Wbrew lekcji z historii, te „negocjacje” nawet na chwilę nie zawieszają wojennego barbarzyństwa Putina. Nie muszą. Są już w zarodku negocjacjami nieważnymi. W rozmowie z prezydentem Francji Putin bez owijania czegokolwiek w dyplomatyczną bawełnę powtórzył cel swej wojny z Ukrainą: posiąść cały kraj! Żaden ludowy Ługańsk czy inny Donieck. Ukraina ma być znów sowiecka! Dyplomatyczne pląsy Macrona, który wyznaczył sobie obowiązek kontaktu z Putinem, nie wywarły na Rosjaninie wrażenia. Jest bandytą, państwowym terrorystą, bezlitosnym i wiedzącym, że nic nie można mu zrobić! A sankcje? Nawet te bezpośrednie go nie zabolą, a że cierpią Rosjanie? Ljudi u nich mnogo, najsilniejsi wytrzymają... To dlatego w poczuciu bezsiły rodzą się pomysły desperackie. Być może jedyne mogące zatrzymać grożącą nam trzecią wojnę światową. Alex Konanykhin, oligarcha na uchodźstwie, obiecał milion dolarów temu, kto zabije lub aresztuje Putina i odda go w ręce międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości. Amerykański senator Lindsey Graham (republikanin!) retorycznie pyta: – Czy nie znajdzie się w Rosji żaden Brutus? Jakiś Stauffenberg? Tylko skuteczniejszy? Bardziej bezpośredni są ukraińscy staruszkowie, którzy przeżyli drugą wojnę, a dziś znów kryją się po piwnicach przed bombami... Ci życzą Putinowi, by go piekło pochłonęło!
Świat patrzy na męczeństwo Ukrainy, a w cierpieniu kobiet, mężczyzn i dzieci widzi... siebie. Cierpimy wszyscy, zaś widmo zagłady grozi wszystkim. Nie myślę o globalnym konflikcie, ale pojedynczym akcie bandytyzmu, zmieniającym charakter wojny z lokalnej na totalny. Rosjanie już atakują ukraińskie elektrownie atomowe, które zbombardowane zagrażają kontynentowi. Ostrzelano elektrownię w Zaporożu, największą w Europie, sześciokrotnie większa niż słynny niewybuch w Czarnobylu. Nie bez powodu prezydent Zełenski straszy: – Trzeba będzie ewakuować Europę! Hospody pomyłuj, ale dokąd?
Na terrorystach z Kremla nic nie robi wrażenia. Ale trudno liczyć na wrażenia, gdy Putin i jego nieliczne, ale lojalne otoczenie kłamie w żywe oczy. Ławrow, zdawałoby się wytrawny dyplomata i światowiec, dziś oskarża Zachód o przygotowywanie ataku jądrowego na Rosję! Bełkot Putina o neonazistach znad Dniepru też wskazuje na niewątpliwą paranoję. Jak z tymi ludźmi rozmawiać, negocjować, szukać kompromisu? Zresztą jakiego? Kremlowska wizja przyszłości kompromis z zasady wyklucza. W imperium zła kompromis jest nagannym aktem uległości i słabości. Metaforyczne pojęcie z filmu George’a Lucasa, użyte kiedyś przez Ronalda Reagana w amerykańskiej doktrynie wojennej, dziś buduje podwaliny definicji Rosji Putina. Imperium zła... To nie urazi rzecz jasna wytrzymałego na ból i zniewagi kagiebisty, ale nieodwracalnie zmiażdży wizerunek Rosjan na pokolenia.
W krytycznej chwili, czasie wielkiego przełomu, „gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom” pisał poeta Gałczyński. Tragedia Ukrainy Polakom... pomogła. Wyrosły nam skrzydła! – co sprawiło, że poczuliśmy się lepiej! Ucichł medialny jazgot partyjny i zamulający „popisowy” syf. Zamilkli Ziobro i Braun, Bosak i Kowalski ściśnięci w wyrostku robaczkowym polityki. W głosie i postawie prezydenta Dudy pojawił się ton nakazujący go wysłuchać! Jakby obudził się w Dudzie mąż stanu odporny na fochy politycznych mentorów, odnajdujący w sobie moc, której dotąd sam sobie nie uświadamiał. Jakby odnalazł Duda sens działania we Wspólnocie, którą jeszcze niedawno uważał za wyimaginowaną... Dojrzała to Europa, upatrując w nim – nareszcie! – partnera. Doceniła Ameryka, zaś nam poprawiła się samoocena. Zmienił się też polski premier, znienacka przestając być mdłym partyjnym aparatczykiem, a nabierając cech przywódcy. Ocknął się nawet szef episkopatu i odważnie zaapelował o pokój do duchownych prawosławia! Głęboka przemiana dotknęła polskie społeczeństwo, a świat ujęła bezwarunkowość niesienia Ukrainie pomocy. Finansowej, militarnej, ale przede wszystkim tej najważniejszej, ludzkiej. Misja dziesiątków tysięcy anonimowych Polaków, pomagających cierpiącym, czyni nas lepszymi! Pozwala też zmazać fatalne wspomnienia sprzed kilku miesięcy, gdy Polska potraktowała uchodźców na białoruskiej granicy niezdarnie, brutalnie, prymitywnie. Dziś prześcigamy się w altruizmie, a nikt, poza nami, nie potrzebuje go tak, jak bracia Ukraińcy.
Byleby wystarczyło nam tego świętego ognia na dłużej...
henryk.martenka@angora.com.pl