Herosi biznesu
Abramczyk to wybitnie rodzinna firma. Założyli ją czterej bracia – Roman, Ryszard, Czesław i Stanisław. Kolejno zarządzali biznesem; dziś szefem jest Czesław, Stanisław odpowiada za inwestycje. Zajmują się rybołówstwem, choć wcześniej z rybami nie mieli nic wspólnego – uprawiali pomidory i hodowali zwierzęta futerkowe. Pomysł zmiany branży pojawił się przy okazji, na początku lat 90. – Mieliśmy dobre kontakty na Wybrzeżu w przetwórniach i firmach rybackich, bo kupowaliśmy od nich pozostałości po filetowaniu ryb używane jako pasza – opowiada prezes. Dotarła więc do nich informacja o upadającej centrali rybnej. Niewiele myśląc, kupili ją i weszli w nowy biznes. Najpierw nastawili się na mintaja, którego sprzedawali na rosyjskim rynku. – Wykorzystaliśmy resztki istniejącej jeszcze floty na Morzu Ochockim. Trałowce i drobnicowce łowiły i przewoziły nam mrożone ryby przez Kanał Panamski. Pierwszy statek przywiózł im 8 tysięcy ton mintaja. Przerobili go na tusze i wysłali do Rosji 400 ciężarówkami. I nagle nastał rosyjski kryzys. – Dolar z trzech rubli skoczył do dziewięćdziesięciu i z dnia na dzień biznes przestał się opłacać. Trzeba było szukać rynków zbytu, poszerzyć asortyment. Teraz łowią na wodach od Nowej Zelandii po Chile i od Wietnamu po Alaskę. W ubiegłym roku pobili rekord sprzedaży – 429 milionów złotych. Ale teraz podobne osiągnięcie może być problemem, bo cena ryb rośnie. We wrześniu ubiegłego roku kilogram łososi na giełdzie w Norwegii kosztował ponad 56 koron. Przedsiębiorstwa przetwórcze przestraszyły się, że będzie jeszcze drożej i zaczęły robić zapasy. W grudniu cena poszybowała do 62 koron. A łosoś wyznacza kurs dla innych, mniej szlachetnych gatunków. On drożeje, reszta podąża za nim. – Rosnące koszty to dla nas największe wyzwanie. Pytanie, czy ta tendencja może się odwrócić i jak wysokie ceny mogą zaakceptować konsumenci – zastanawia się następny członek rodziny, córka Czesława, Urszula Poliwka. Miała być ekonomistką, poszła na studia, zaczęła robić doktorat. Zrezygnowała z tych ambicji, kiedy trzeba było pomóc ojcu. Wzięła się do pozyskiwania nowych dostawców z Chile, Indii, Wietnamu, Peru. Kontakty ułatwiło to, że w rybnej branży na całym świecie dominują przedsiębiorstwa rodzinne, takie jak ich. W bydgoskiej firmie pracują dziś trzy pokolenia Abramczyków, a dzieci założycieli odpowiadają za kluczowe działy: zakupy, finanse, produkcję i sprzedaż.
Forbes nr 1/2022