Babciu, ty to widzisz i nie grzmisz!
Przypadki starszej pani(94)
Jakoś tak się dziwnie dzieje, że wizyty w przybytkach z fast foodem stają się coraz bardziej problematyczne. Przed wejściem grupa alkoholików. O nie, na wódkę nic nie dam. Mnie tylko tak dobrze z oczu patrzy. Ale to jest zwodnicze. Wchodzę zamaszyście do środka. Ignoruję kolumnę z zamówieniami elektronicznymi. Wystarczy, że wiem, gdzie jest jej przód. Ale korzystać z tego nie będę się uczyć. Na szczęście w tym lokalu jest jeszcze żywa obsługa w postaci ludzi. Podchodzę do szyby antycovidowej, za którą stoi bardzo młoda osoba. Pochyla się do mnie uprzejmie, gotowa pomóc mi w wybraniu pożywienia, bo obawia się, że sama nie dam rady. Chyba już wyglądam na ułomną, a ja tylko jestem w emerytalnym wieku. A tu niespodzianka, bo ja twardo i zdecydowanie recytuję nazwę dania, które wcale nie nazywa się po polsku. Sprawnie dorzucam jeszcze uwagi co do dodatków. Na to ona prostuje się z ulgą. – Płaci pani gotówką? – pyta. A nie, właśnie, że kartą. Niech sobie nie myśli, że nie umiem. Czekam z numerkiem w ręku. Wokół mnie same młode osoby. Omijają mnie wzrokiem. Uważają, że to ich teren, a tu im zjawia się stara baba i naraża na dyskomfort w zakresie estetyki. Mam gdzieś ich ukradkowe litościwo-oburzone spojrzenia. Zabieram tacę z przysmakami, które ratują człowieka od śmierci głodowej, gdy długo musi być na mieście. Ze względu na pandemię można siadać przy co drugim stoliku. Nareszcie goście nie muszą siedzieć sobie