Antywojenne protesty
Barbarzyńska agresja Rosji rozpętała na świecie huragan gniewu. Miliony ludzi w wielu krajach wyszły na ulice, aby wyrazić swe oburzenie i solidarność z udręczonym narodem ukraińskim. Wznoszono okrzyki: „Ręce precz od Ukrainy!”, „Putin morderca!”, „Precz z dyktatorem! „Zatrzymać tę wojnę!”. Antywojenne protesty odbyły się od Berlina i Tel Awiwu po Buenos Aires, Tokio, Bangkok i Tbilisi.
W Londynie ogromne tłumy zebrały się na Trafalgar Square. Rozszumiało się żółto-niebieskie morze – niesiono niezliczone flagi Ukrainy. Niektóre napisy głosiły: „Zamknijcie nasze niebo!” – demonstranci domagali się zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Ukrainą. Nazwa ulicy St. Petersburgh Place naprzeciwko ambasady rosyjskiej została pomazana sztuczną krwią.
W Rzymie tysiące ludzi podążyło z pochodniami do Koloseum. Na plakatach można było zobaczyć rosyjskiego dyktatora z rękami splamionymi krwią. Porównywano Putina do Hitlera odpowiednimi wizerunkami i słowami: „Czy potraficie rozpoznać, że historia się powtarza?”. Uczestnicząca w proteście 40-letnia Włoszka rosyjskiego pochodzenia Maria Sergi powiedziała: „Zawsze byliśmy blisko z narodem ukraińskim, a teraz nasze poczucie bezsilności jest ogromne”.
Gigantyczne demonstracje antywojenne odbywają się w Niemczech. W niedzielę 27 lutego w Berlinie między Bramą Brandenburską a Kolumną Zwycięstwa zgromadziło się co najmniej 100 tys. osób. Niektórzy oceniają, że było ich nawet pół miliona. „Jesteśmy kompletnie zaskoczeni. Początkowo planowaliśmy tylko ludzki łańcuch z kilkoma tysiącami uczestników. Nie spodziewaliśmy się, że zjawią się setki tysięcy, że zostanie sparaliżowany transport publiczny”, powiedział jeden z organizatorów manifestacji Christoph Bautz. Piosenkarka Dota Kehr mówiła: „Tak jak wszyscy inni chcę pokazać, że ta imperialistyczna agresywna wojna nie może być nam obojętna. Tej grozy nie może oddać żadna pieśń. Chciałabym zostać przy dawnym haśle: Tworzyć pokój bez broni, ale obecne dni uświadomiły nam, że ktoś powinien przeciwstawić się temu imperialistycznemu atakowi”. Następnego dnia w Kolonii zamiast tradycyjnego pochodu karnawałowego urządzono antywojenną manifestację, w której wzięło udział 250 tys. osób.
Kolejne demonstracje odbyły się 3 marca. Do udziału w nich wezwał ruch ochrony klimatu Fridays for Future. W Hamburgu w dzielnicy St. Pauli zebrało się, według różnych szacunków, od 20 do 120 tys. osób. Uczniów zwolniono z zajęć, aby mogli manifestować na rzecz pokoju. 18-letni Rocco Blank opowiadał: „Właściwie miałem być w szkole, ale gdy nauczycielka zapytała, czy ktoś nie idzie na demonstrację, nikt się nie zgłosił. Jest tu więc cała klasa. Nie mogę uwierzyć, że w Europie toczy się wojna. Początkowo próbowałem o tym nie myśleć, ale to, co dzieje się w ostatnich dniach, to po prostu za wiele”. Aktywiści Fridays for Future domagają się przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej, zaprzestania importu rosyjskiej ropy, gazu i węgla oraz ostatecznego porzucenia gazociągu Nord Stream 2.
W Pradze na placu Wacława manifestowało 70 tys. ludzi. Wśród nich Roman Novotny, który przyjechał z odległego o 300 kilometrów miasta Uherské Hradiště, powiedział: „Musimy uczynić wszystko, co w naszej mocy. Sytuacja jest trudna, ponieważ ten szaleniec Putin ma broń nuklearną. Totalnie odizolował się od całego świata”. W Helsinkach tysiące Finów, którzy dobrze znają swego zaborczego sąsiada, wznosiły okrzyki: „Rosjanie, wynocha!”, „Precz z Putinem!”. W Finlandii, a także w Szwecji wielu obywateli zatrwożonych rosyjskim najazdem na Ukrainę chce przystąpienia swoich krajów do NATO. W Brukseli przed stałym przedstawicielstwem Rosji w Unii Europejskiej ludzie machali transparentami: „Rosyjski okręcie, odpie... się!” i „Adolf Putin”.
Iran ma dobre relacje z Rosją, ale przed ukraińską ambasadą w Teheranie zebrało się kilkudziesięciu ludzi chcących wyrazić poparcie dla Kijowa. Niektórzy trzymali płonące świece. Rozległy się okrzyki: „Śmierć Putinowi!”.
Najazd na Ukrainę i zagrożenie dla instalacji nuklearnych w tym kraju wywołały wstrząs w Japonii. Mieszkańcy Wysp Wschodzącego Słońca obawiają się, że mogą paść ofiarą agresji ze strony Chin, będących w nieformalnym sojuszu z Rosją. Politycy sugerują, że w obecnej sytuacji Japonia powinna skonstruować broń jądrową, co może uczynić z łatwością, lub też uzyskać dostęp do nuklearnego arsenału Stanów Zjednoczonych. Media w Tokio piszą, że „wojna w Ukrainie to nie jest pożar na drugim brzegu”.
Na sławnym skrzyżowaniu Shibuya w Tokio dwa tysiące ludzi protestowało przeciw wojnie. Był wśród nich 58-letni muzyk Hiroshi Sawada, który mówił do dziennikarzy: „Chcę po prostu powiedzieć: Putinie, zakończ to, odzyskaj rozum”.
Demonstracje odbyły się także w Hiroszimie i Nagasaki. Jedna z organizatorek wiecu w Hiroszimie, Erika Abiko, powiedziała: „Teraz, gdy pojawiła się groźba wojny nuklearnej, czułam, że głos protestu musi zabrzmieć także z miasta zniszczonego przez bombę atomową. Mam nadzieję, że nasza solidarność będzie pewną pociechą dla tych, którzy teraz cierpią”.
Obywatele Nipponu hojnie wspierają sprawę Ukrainy. Przykład dał Hiroshi Mikitani, szef wielkiej firmy Rakuten zajmującej się handlem elektronicznym i sprzedażą online, który przekazał na pomoc humanitarną dla Kijowa miliard jenów (7,8 miliona euro). Siedemdziesięciu Japończyków chce walczyć o niepodległość Ukrainy w zagranicznym legionie.
Demokratycznie rządzony Tajwan obawia się inwazji Chin, które uważają go za swą zbuntowaną prowincję. Nic dziwnego, że w stolicy Tajwanu odbyły się antywojenne wiece. Ludzie zebrani przed siedzibą Komisji Koordynacyjnej Moskwa – Tajpej, będącą de facto ambasadą Moskwy, wznosili antywojenne hasła i trzymali transparenty: „Wszyscy jesteśmy Ukraińcami”. Przynieśli też ze sobą żółte słoneczniki, symbol Ukrainy, ale także studenckich protestów na Tajwanie z 2014 roku.
Solidarność z Ukrainą wyrazili aktywiści broniący resztek demokracji w coraz bardziej tłamszonym przez Chiny Hongkongu oraz partyzanci w Mjanmie (Birma), walczący z kochającym Moskwę krwawym wojskowym reżimem.
Izrael prowadzi bardzo ostrożną politykę, nie chce drażnić szalejącego niedźwiedzia, obawia się rosyjskiego wojska w Syrii. Premier Naftali Bennett nie potępił najazdu na Ukrainę. Mimo to w Tel Awiwie ludzie podążyli w stronę rosyjskiej ambasady. Śpiewali ukraińskie pieśni i wyrażali pogląd, że „Putin to kutas”. Domagali się też od swego rządu, aby wreszcie okazał Ukrainie poparcie.
W stolicy Gruzji Tbilisi na antywojennym wiecu zgromadziło się 30 tys. ludzi. „Odczuwamy sympatię dla Ukraińców może bardziej niż inne kraje, ponieważ doświadczyliśmy już barbarzyńskiej rosyjskiej agresji na naszej ziemi”, powiedział 37-letni taksówkarz Niko Tvauri.
Mimo tych globalnych demonstracji o historycznym wymiarze świat odczuwa bezradność wobec rosyjskiego dyktatora, który wprawił w ruch lawinę zniszczenia i wygraża nuklearną zagładą. Wybitny niemiecki politolog, 73-letni Hans-Henning Schröder, powiedział dziennikarzowi opiniotwórczego magazynu „Der Spiegel”, że w dającym się określić terminie Ukraina nie ma żadnych szans na zwycięstwo w wojnie z Rosją. Prezydent Wołodymyr Zełenski zostanie postawiony przed sądem, a wszyscy znaczący aktorzy ukraińskiej sceny politycznej będą prześladowani, mordowani lub osadzeni w łagrach. Na rosyjskim przywództwie wrażenie robi tylko siła, Europa będzie więc musiała podjąć zbrojenia. W Niemczech może się okazać konieczne wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej.
Niezależny rosyjski dziennikarz Aleksiej Kowaliew napisał na łamach dziennika „New York Times”: „Inwazja na Ukrainę to koszmar na jawie, straszny i absurdalny. I robi się to w naszym imieniu. 24 lutego, kiedy prezydent Władimir Putin ogłosił inwazję, Rosja stała się wyrzutkiem, pogardzanym narodem, nie tylko odizolowanym ekonomicznie, lecz także aktywnie odrzucanym przez resztę świata – w sporcie, nauce i większości innych rodzajów współpracy międzynarodowej. Bez względu na to, jakie militarne «zwycięstwo» Putin mógłby uznać za akceptowalne w swoim pokręconym umyśle, Rosja już poniosła miażdżącą moralną klęskę”. (KK)