I hymny mają swoje losy...
Hymny państw świata
bateria – mówi Pasztana. Można ściągnąć zawartość całej cyfrowej biblioteki i korzystać z niej, nawet gdy nie ma dostępu do sieci. Młoda dziewczyna bez wychodzenia z domu może nauczyć się podstaw higieny i zostać pierwszą położną w swojej wiosce.
To niezwykle ważne w kraju, który ma największą śmiertelność noworodków na świecie – 106 na 1000 żywych urodzin. W kraju, w którym nadal podaje się dzieciom opium. Anna Badkhen, autorka Czterech pór roku w afgańskiej wiosce (2017), zawiozła dziecko swoich gospodarzy do szpitala w Daulatabadzie na północy kraju. Szpital rocznie przyjmował około tysiąca dzieci, u każdego z nich wykrywano jakiś stopień zatrucia opiatami. Podaje się do picia, gdy chorują lub płaczą. Wsmarowuje się kulkę w pępek niemowlęcia, sama to widziałam w Ghazni. Dlaczego? Tak było zawsze.
Internet to narzędzie, które pomaga i stwarza niebezpieczeństwo jednocześnie. Gdy talibowie w 1996 roku po raz pierwszy opanowali kraj, kobiety niszczyły książki, kolorowe pisma i kosmetyki. Teraz w sierpniu zaczęły usuwać profile w mediach społecznościowych i zdjęcia, które mogłyby zostać przez talibów uznane za niemoralne. Lekko zsunięta chusta, pomalowane paznokcie czy usta. Ćwierć wieku temu pannom młodym pomalowane paznokcie lub wargi odcinano.
Teraz mogą zrobić zdjęcia protestującym kobietom, poszukać w sieci i odnaleźć. Po styczniowych protestach w Kabulu talibowie wdarli się do domów niektórych uczestniczek i przetrzymywali w więzieniu trzy tygodnie, aż do połowy lutego. Zwolnili trzy – chociaż utrzymywali, że nie mają ze „zniknięciem” nic wspólnego. W nocy talibowie zrobili nalot na tzw. safe house i uprowadzili około 40 kobiet. Zwolnili – tym razem za kaucją – Tamanę i jej trzy siostry. Gdy talibowie dobijali się do jej drzwi, Tamana transmitowała całe zdarzenie w sieci i błagała świat o ratunek. Talibowie najpierw całkowicie wypierali się uprowadzenia aktywistek. Później określili to jako przedstawienie mające ułatwić uzyskanie azylu za granicą.
Niektóre uczestniczki styczniowych protestów nadal są w ukryciu. Zmieniają schronienie co kilka dni. Zniszczyły karty SIM. Usunęły relacje z sieci. Ale po dwóch tygodniach przerwy kobiety znów protestują na ulicach Kabulu i większych miast. Im mniejsza demonstracja, tym większa determinacja i odwaga. – Tak powstaje armia – mówi Pasztana o swoich uczennicach i innych aktywistkach. Co bardziej inteligentni spośród talibów chyba takiej armii boją się najbardziej. Niepiśmiennemu chłopcu z madrasy można wmówić każdą bujdę i skutecznie wyprać mózg. Wykształconej kobiecie już nie.
Pierwszymi krajami, które pod koniec XVIII wieku przyjęły hymny narodowe, były monarchie europejskie. Pieśni te wyrażały pochwałę królestwa, dumę z wartości, jakie wnosi, głosiły patriotyzm, podkreślały lojalność obywateli wobec domu panującego. Pospólny śpiew budził poczucie jedności narodowej i państwowej, a jego emocjonalny ładunek rodził patriotyzm i kult władcy. Zacieśniał więzi między ludźmi jednego narodu i obarczał ich poczuciem jednego celu. Mimo że, jak uczy historia, drogi prowadzące do obrania przez państwa hymnu były różne, jedne krótsze, inne długie, to jak pisze Paul Nettl, czeski historyk hymnów, pracujący w latach drugiej wojny w Stanach Zjednoczonych, funkcja hymnu narodowego jest bardzo podobna we wszystkich krajach. „Jakoś tak się składa, twierdzi historyk Youval Noah Harari w jednej ze swych «21 lekcji na XXI wiek», że każde państwo na świecie na własny hymn, który odpowiada temu samemu uniwersalnemu modelowi. Niemal wszystkie hymny to kilkuminutowe utwory na orkiestrę, a nie na przykład dwudziestominutowe śpiewy kościelne, które może wykonywać tylko specjalna kasta dziedzicznych kapłanów. Nawet takie kraje jak Arabia Saudyjska, Pakistan i Kongo przyjęły w swych hymnach zachodnie konwencje muzyczne. Większość z nich brzmi jak kawałki skomponowane przez Beethovena, choć niekoniecznie w szczytowym momencie jego twórczości. Nawet słowa hymnów są na całym świecie prawie takie same, co wskazuje na wspólne koncepcje polityki i lojalności wobec grupy”. Wtóruje mu Norman Davies: „Posłuchajmy naszych hymnów: Mazurka Dąbrowskiego albo mojego ojczystego walijskiego, który mówi o tym samym, ale w czasie przeszłym”.
Hymn królewski Wielkiej Brytanii honoruje przede wszystkim monarchę, toteż w Zjednoczonym Królestwie, by nie obniżać rangi hymnu królewskiego, praktykuje się wykonywanie hymnów narodowych krajów tworzących United Kingdom, czyli Zjednoczone Królestwo. Tak więc podczas zawodów sportowych w Walii publiczność śpiewa – po walijsku rzecz jasna – pieśń „Pradawny kraj moich pradziadów”, czyli „Hen Wlad Fy Nhadau”, w Anglii funkcję tę spełnia pieśń „Land of Hope And Glory”, zaś Szkoci śpiewają z przejęciem „Flower of Scotland”. Ta ostatnia pieśń została kilka lat temu wybrana w nieformalnym referendum w Szkocji na przyszły hymn kraju po ewentualnym proklamowaniu niepodległości. W referendum niepodległościowym co prawda odrzucono wówczas taką możliwość, lecz pieśń została przez Szkotów zaakceptowana i od tego czasu, przy oficjalnych wydarzeniach narodowych, jak mecze szkockiej reprezentacji piłkarskiej, rugby, curlingu i wszystkich dyscyplin, w których Szkoci wystawiają narodową drużynę, a już w szczególności w trakcie Commonwealth Games, jest z entuzjazmem wykonywana.
Opublikowany w 1745 roku hymn królewski „God Save the King” stał się pierwszym rozpoznawalnym hymnem europejskim, twierdzi Alex Marshall, autor popularyzujący wiedzę o hymnach świata i barwnych perypetiach z ich powstawaniem. Z tej przyczyny melodia brytyjskiego hymnu królewskiego, która upowszechniła się nie tylko w Zjednoczonym Królestwie, odegrała znaczącą rolę poza granicami, bo zainspirowała szereg społeczeństw europejskich poszukujących swej własnej, godnej pieśni. Linię melodyczną „God save the King” odnaleźć można w dawnym hymnie II Rzeszy Niemieckiej (z lat 1871 – 1918), a księstwo Liechtenstein nadal używa hymnu „Oben am jungen Rhein” („Nad młodym Renem”), którego melodią jest muzyka królewskiego hymnu brytyjskiego. To doprowadziło do konfuzji na meczu piłkarskim, gdy stanęli naprzeciw siebie piłkarze pewnego klubu angielskiego i futboliści Liechtensteinu. Takich przykładów historia zna więcej. O sporcie i hymnach pisał Norman Davies w autobiografii „O sobie”. „W 1977 roku na Wembley, przed meczem Anglia – Walia, angielska federacja piłkarska przeszła samą siebie. Po odśpiewaniu «Boże, chroń Królową» przez Anglików orkiestra zeszła z murawy, a oficjele próbowali skłonić zawodników do rozpoczęcia meczu. Zespół walijski wciąż jednak stał w szeregu i dumnie zaintonował swój hymn bez akompaniamentu. Do piłkarzy po chwili przyłączył się tłum Walijczyków, którzy śpiewem na cztery głosy bez trudu potrafili zagłuszyć Anglików. Od tamtej pory walijscy kibice są przyzwyczajeni do śpiewania zarówno «Boże, chroń Królową», jak i «Pradawnego kraju moich pradziadów» na wielu meczach, z wyjątkiem tych przeciw Anglii. Nieprzejednani walijscy republikanie wyrażają jednak niezadowolenie z tego powodu. W książce o historii walijskiego hymnu «The Welsh National Anthem» autorzy cytują opinię jednego z nich: «to tak, jakby prześladowany przyłączył się do gangu klasowego zabijaki, gdyż nie ma odwagi z nim walczyć. Kozioł ofiarny odgrywa się na innych, stając po stronie łobuza – to relacja pasywno-agresywna». Sam nie mogę wytrzymać, gdy Anglicy śpiewają «Boże, chroń Królową» – wcale nie dlatego, że nie szanuję monarchini.
Angielska arogancja kłóci się jednak z moimi najbardziej fundamentalnymi przekonaniami dotyczącymi brytyjskiej tożsamości. W rezultacie w ogóle nie kibicuję angielskiej drużynie – w 2016 roku podczas mistrzostw Europy trzymałem kciuki za Islandię”.
Książka do zakupienia na www. hymnyświata.pl były w kilku odcinkach. Dziś to miejsce istnych pielgrzymek, wolno sunących koroną murów i spoglądających na twierdzę Bokar, wieżę Minčeta czy wyspę Lokrum, też kilkakrotnie występującą w serialu. Miłośnikom „Gry...” nie przeszkadza, że zacne Muzeum Etnograficzne Rupe, cel wielu wycieczek edukacyjnych, w serialu grało dom publiczny, podobnie jak wybaczyli twórcom filmu konieczność opuszczenia starego Dubrownika, by trafić do ogrodów Królewskiej Przystani, które zagrało leżące po sąsiedzku arboretum Trsteno.
ALEKSANDRA ZAGÓRSKA-CHABROS. CHORWACJA POŁUDNIOWA. PASCAL, Bielsko-Biała 2021, s. 156. Cena 26,99 zł.