Gdy walą z czołgów, milkną fortepiany
To moje, jakże niezdarne, spolszczenie słów Cycerona Inter arma silent Musae – wszak wtedy nie znano ani czołgów, ani fortepianów. Za to sens słów pozostał. Gdy wybucha wojna, giną ludzie i płoną zabytki, sztuka ustępuje sile.
Gdy na ukraińskie miasta zaczęły spadać bomby, w wielu polskich instytucjach ogłoszono bojkot rosyjskiej sztuki i rosyjskich artystów. Filharmonia Pomorska w Bydgoszczy zrezygnowała z wykonywania jakichkolwiek rosyjskich dzieł. To samo zrobiono w Filharmonii Śląskiej. W Szczecinie zastąpiono kompozytorów rosyjskich Dworzakiem i Brahmsem. Na festiwal lalkarski wpłynęły zgłoszenia od szkół z Ukrainy. „Liczę na to, że uda im się przyjechać. Bardzo bym chciała” – podkreśliła prof. Marta Rau, ale zapowiedziała też, że „nie będą brane pod uwagę zgłoszenia uczelni artystycznych z terytorium Federacji Rosyjskiej”. Narodowy Stary Teatr w Krakowie podziękował wybitnemu rosyjskiemu reżyserowi Bogomołowowi i zawiesił oczekiwane spektakle „Płatonowa” Czechowa. Najstarszy na świecie festiwal chopinowski w Dusznikach-Zdroju cofnął zaproszenie pianistce Evie Gevorgyan, wyróżnionej na XVIII Konkursie Chopinowskim w Warszawie,
i Philippowi Lynovowi, laureatowi I nagrody XI Konkursu Pianistycznego im. I.J. Paderewskiego w Bydgoszczy. Pierwsza – ostentacyjna wielbicielka Putina, drugi to kontestator agresji na Ukrainę. „Nie widzimy możliwości współpracy z rosyjskimi i białoruskimi instytucjami i artystami powiązanymi z reżimem Putina i rosyjskim kapitałem lub przez nie finansowanymi. Brak współpracy z tymi instytucjami i artystami jest wyrazem naszej solidarności i wielkiego szacunku dla bohaterskiej postawy społeczeństwa ukraińskiego” – oświadczyli pomorscy artyści na Facebooku gdyńskiego Teatru Muzycznego. I nie są to prowincjonalne fanaberie artystów z przyfrontowego kraju. „Nie możemy dłużej angażować się w kontakty z artystami lub instytucjami, które popierają Putina lub są przez niego wspierane. Nie, dopóki nie zostanie wstrzymana inwazja i zabijanie, nie zostanie przywrócony porządek i nie zostaną dokonane rekompensaty” – oświadczył dyrektor naczelny nowojorskiej Metropolitan Opera Peter Gelb. Tak zdecydowane antyrosyjskie stanowiska zajmują wszystkie liczące się instytucje muzyczne świata. Izolacja Rosji nie może być gestem iluzji, ale twardym aktem solidarnego protestu wobec agresora. Stworzeniem międzynarodowej izolacji i wspólnoty oporu wobec czegoś, czegośmy sobie już w ogóle nie wyobrażali. Wobec wojny!!!
Od ponad trzydziestu lat związany jestem z Międzynarodowym Konkursem Pianistycznym
im. I.J. Paderewskiego w Bydgoszczy. Mówiąc wprost, jestem jego dyrektorem. Świadkiem narodzin i krzepnięcia karier wielu pianistów, także z Rosji, dla których każdy trudny konkurs jest testem na nieprostej drodze do sławy. Na świecie jest dziś 340 liczących się konkursów pianistycznych, wszystkie pod auspicjami branżowej holenderskiej Fundacji Alink-Argerich. Najważniejsze z nich skupiły się w elitarnej Federacji Międzynarodowych Konkursów Muzycznych w Genewie. Mój Konkurs jest członkiem obu organizacji.
Gdy Rosja najechała Ukrainę i rozpoczęła wojenną masakrę, zrodziło się pytanie fundamentalne: jak mamy teraz postąpić z pianistami Rosjanami? Czy dopuszczać ich do konkursowych eliminacji? Udawać, że wojna Putina ich nie dotyczy? Czy może potraktować ich jak sportowców i izolować, skazując na anatemę? Klątwę wykluczenia? Karać za śmiertelny grzech państwa, którego są obywatelami? Jako pierwszy i jedyny dotąd – spośród 120 członków genewskiej Federacji – decyzję o wykluczeniu Rosjan powziął Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny w Dublinie. Pozostałe konkursy owinęły się kirem wielosłownego smutku z powodu wojennego dyskomfortu, uznając zarazem, że młodzi rosyjscy artyści to inny gatunek ludzi niż aktorzy czy paraolimpijczycy, których dosięgły bolesne restrykcje. Bo nie powinno mieszać się porządków i nie należy im rzucać kłód! Wszak grają na własny rachunek, a nie dla sławy swego kraju! Więc grają w Fort Worth w USA, grają w konkursach w Europie jak gdyby nigdy nic. A my truchlejemy w oparach nieprzyzwoitości...
Przekonany o potrzebie okazania jednoznacznej postawy wobec rosyjskiego barbarzyństwa, zatelefonowałem do kolegów (do genewskiej Federacji należy sześć polskich konkursów). Najpierw do Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. H. Wieniawskiego w Poznaniu, rozgrywanego w październiku. – Jesteśmy krótko przed decyzją, co zrobić z Rosjanami – usłyszałem. W Filharmonii Śląskiej przygotowującej Międzynarodowy Konkurs Dyrygencki im. G. Fitelberga z ust jej dyrektora padła wyraźna deklaracja o nieprzyjmowaniu kandydatów z Rosji. Energiczna dyrektorka Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. S. Moniuszki w Warszawie też zdecydowanie optuje za ich wykluczeniem. – Nie mogę sobie wyobrazić, że świetnie zapowiadający się Ukraińcy, na których czekamy, młodzi poborowi, trafią na front, zaś ich rówieśnicy z Rosji przyjadą do Warszawy walczyć o laury...
Nikt z nas nie był dotąd w sytuacji zmuszającej do potępienia, aliści – jak pisał znany Rosjanin – jeśli jest zbrodnia, musi być kara... Trzymając się przenośni: nie uwalnia się od moralnej odpowiedzialności kogoś, czyja ojczyzna winna jest rozlewu krwi.
henryk.martenka@angora.com.pl